Odkrywamy Wielką Tajemnicę

Pierwszy spektakl zagraliśmy 29 listopada 1994 roku, ostatni 24 listopada 1995 roku. Przedstawienie to obejrzało sześć tysięcy osiemset i jedno dziecko. Już wtedy, te kilkanaście lat temu, kiedy przygotowywaliśmy ten, można powiedzieć, "projekto-spektakl", zdawałem sobie sprawę, że wcześniej czy później powinniśmy się odezwać do dzieci i zaprosić je do Białostockiego Teatru Lalek na "Drugie Spotkanie" - mówi Wojciech Szelachowski, reżyser "Drugiej Wielkiej Tajemnicy" w BTL-u.

Zaczęło się w 1994 roku...?

- Tak. Od żartu. W życiu dość często ciekawe inicjatywy i przedsięwzięcia tak powstają... Nasza "Wielka Tajemnica", zrodziła się z jednej strony właśnie z żartu, ale z drugiej - również z poważnej refleksji: dlaczego dorośli cenzurują prawdę przed dziećmi. Zastanawialiśmy się nad tym z moim przyjacielem, podówczas moim studentem reżyserii - Zbyszkiem Lisowskim, obecnie dyrektorem teatru Baj Pomorski w Toruniu. Żartowaliśmy, że tym razem ocenzurujemy dorosłych. Tak powstała "Wielka Tajemnica. Spotkanie Pierwsze. Dozwolone do lat dwunastu".

Chcecie teraz, po blisko 20 latach, spotkać się z tymi dziećmi, które wówczas ocenzurowały dorosłych...?

- Tak. Pierwszy spektakl zagraliśmy 29 listopada 1994 roku, ostatni 24 listopada 1995 roku. Przedstawienie to obejrzało sześć tysięcy osiemset i jedno dziecko. Dorośli byli na spektaklu tylko raz. Tuż przed premierą - 27 listopada v 94. Zaprosiliśmy przyjaciół, rodziny, znajomych, kolegów z pracowni teatralnych, aktorów, dziennikarzy, krytyków teatralnych na specjalne "wydanie" Wielkiej Tajemnicy. Ale spektakl przerwaliśmy na 20 minut przed końcem. Powiedzieliśmy, że nie jest jeszcze gotowy. Ale to była nieprawda. Po prostu nie chcieliśmy dorosłym pokazać Wielkiej Tajemnicy w pełnej wersji. Decyzję tę podjęliśmy kolegialnie (śmiech).

Jakieś dzieci wygadały się, co było tajemnicą?

- Naturalnie. Chociaż ślubowały, że nie powiedzą! (śmiech)

A Każde dziecko dostało specjalną legitymację...?

- Tak. Matrykułę. To taka zapomniana już nazwa, niegdyś funkcjonująca w środowiskach akademickich i innych. Odchodzi w niepamięć. Chcemy przywrócić ją do życia, bo to piękna nazwa.

Wróćmy teraz do pomysłu spotkania z matrykulantami...

Wojciech Szelachowski swoje życie poświęcił teatrowi

- Już wtedy, te kilkanaście lat temu, kiedy przygotowywaliśmy ten, można powiedzieć, "projekto-spektakl", zdawałem sobie sprawę, że wcześniej czy później powinniśmy się odezwać do dzieci i zaprosić je do Białostockiego Teatru Lalek na "Drugie Spotkanie". Tym bardziej, że przez piętnaście lat byliśmy Strażnikami Dziecięcych Tajemnic. Około tysiąc dzieci na naszą prośbę przysłało do teatru swoje najskrytsze tajemnice, zaklejone w kopertach. Niektórzy nauczyciele przysłali nam je. Treści dziecięcych tajemnic dawały nam dużo do myślenia. W tym roku nastał chyba właściwy moment na takie spotkanie. Dyrektorem BTL został mój inny student reżyserii - Jacek Malinowski - obecnie mój partner, oczywiście artystyczny. Jacek przyklasnąl temu pomysłowi. Stwierdził, że 60-lecie BTL to świetny czas na kontynuację Wielkiej Tajemnicy. Podobnie jak ja, widzi w tym szansę na inne działania teatralne i parateatralne, a także prospołeczne. Ale o tym w swoim czasie.

Kiedy zatem dojdzie do "Drugiej Wielkiej Tajemnicy"?

- Chcemy żeby spotkanie matrykulantów odbyło się w niedzielę, 17 lutego w Białostockim Teatrze Lalek, o godz. 15.10. Wiemy, że to krótki termin i nie wszyscy się zgłoszą. Ale będzie to początek większej akcji, którą przygotujemy w czasie obchodów 60-lecia BTL.

Jak matrykulanci mogą się do Was zgłosić?

- Bardzo tutaj liczymy na media białostockie. Podczas spotkania chcemy pokazać matrykulantom nagranie z jedynego spektaklu. Wiem, że nie obędzie się bez wzruszeń. W końcu nie co dzień ma się okazję zobaczyć siebie sprzed kilkunastu lat. Na spotkaniu będą też aktorzy i twórcy przedstawienia. Niektórzy grubsi, inni chudsi, jedni owłosieni, inni mniej (śmiech), ale wszyscy jeszcze pełni wigoru, poczucia humoru, artystycznego temperamentu, a nade wszystko pełni ludzkiego ciepła i troski o losy małych i dużych "dzieci". Podzielę się też ze wszystkimi pewną moją propozycją. Wcześniej zwrócę się z pytaniem, co zrobimy z tym fantem, że połączył nas teatr. Mam swoją gotową odpowiedź. Chętnie wysłucham innych. Chęć uczestnictwa należy zgłaszać osobiście, telefonicznie, e-mailowo, albo poprzez facebook do BTL. Panie i panowie z Organizacji Widowni skwapliwie odnotują deklarację przybycia do teatru.

A dostaną nowe matrykuły?

- Ci, którzy zgubili - tak. Mamy zapisane przez panie z Organizacji Widowni -i chwała im za to! - numery matrykuł przypisane do poszczególnych klas i szkół. I wystawimy duplikat. Wszystkim, którzy je zgubili, zapomnieli o nich, bądź po prostu zniszczyli. Często niszczymy w życiu rzeczy wartościowe, bo po prostu nie znamy ich wartości.



Urszula Krutul
Gazeta Współczesna
15 lutego 2013