Odpuszczenie grzechów

Czy 12-latkę i dojrzałego mężczyznę może łączyć prawdziwe uczucie, kto w tym układzie jest ofiarą, a kto oprawcą i czy otoczenie nie okazało się dla tych dwojga zbyt okrutne - to tylko niektóre z pytań, kłębiących się po obejrzeniu sztuki "Blackbird". Na szczęście nikt na nie jednoznacznie nie odpowiada.

Podstawowymi funkcjami teatru zdaje się być poruszenie wrażliwości widza, rozwijanie jego wyobraźni, a także dotykanie nierzadko trudnych i kontrowersyjnych tematów. Wszystkie te cechy świetnie realizuje najnowszy spektakl białostockiego Teatru TrzyRzecze "Blackbird" w reżyserii Konrada Dulkowskiego. Kameralna, ale za to bardzo wymowna inscenizacja według dramatu Davida Harrowera nie należy do łatwej i przyjemnej rozrywki. Co istotne ta sztuka nie daje gotowych odpowiedzi na pytania, które widz może sobie zadawać przed, a już na pewno po obejrzeniu spektaklu. 

To historia dwójki kochanków, których przed laty łączyło głębokie, ale nie do końca oczywiste uczucie. By rozpocząć wspólne życie postanawiają razem uciec do innego kraju, w tym momencie zaczynają się ich kłopoty. W tej opowieści nie byłoby nic szczególnego gdyby nie fakt, że Una miała wówczas 12 lat, a Ray ponad 30. Spotykają się po 15 latach, by wyjaśnić sytuację i skonfrontować własne wspomnienia. W sztuce pełniej niedopowiedzeń widz zostaje bezlitośnie wciągnięty w pułapkę trudnych pytań. Próżno jednak szukać odpowiedzi na ile ów związek oparty był na dziecięcej naiwności dziewczynki, a na ile na zwyrodniałej naturze mężczyzny. W jednoznacznej i konsekwentnej ocenie nie pomaga mistrzowskie wykonanie Dagmary Bąk i Tomasza Sobczaka. Ich bohaterowie nie są jednowymiarowi czy przewidywalni, to bardzo skomplikowane, niezwykle interesujące i dojrzałe osobowości. Aktorzy na niewielkiej scenie dają z siebie wszystko i doskonale wywiązują się z niełatwego zadania. Dzięki nim relacja winny-pokrzywdzony co chwila ulega odwróceniu. 

Bardzo dobrym rozwiązaniem dla tego spektaklu było zrezygnowanie ze scenografii. Przy tak wyrazistym aktorstwie i specyficznej tematyce jakiekolwiek dekoracje wydają się być czymś zupełnie zbędnym, jeśli nie przeszkadzającym. 

Całość za to ciekawie wzbogacają mulitimedia, w których gościnnie pojawia się Krystyna Kacprowicz-Sokołowska i Natalia Wieczeryńska. Z krótkiego filmu publiczność dowiaduje się, że bohaterka miała "podejrzanie dojrzałe pragnienia". Sztukę kończy pokaz zdjęć małych dziewczynek - być może kolejnych ofiar pedofila. I z taką dwuznacznością widz mierzy się przez cały czas, także długo po wyjściu z teatru.

"Blackbird" to nie tylko problem pedofilii czy rzecz o odpowiedzialności za czyny i uczucia. To także obraz piętna, jakim otoczenie naznacza ofiary. Te i inne aspekty warto zobaczyć na scenie przy ul. Młynowej 19.



Anna Kopeć
Kurier Poranny
11 sierpnia 2012
Spektakle
Blackbird