Odszedł Wielki Mistrz Bractwa Żakowskiego

Zmarł Antoni Artur Bober, jedna z postaci, bez których trudno wyobrazić sobie krakowski Rynek, osobliwie tereny między klubem "Pod Jaszczurami" a Wieżą Ratuszową.

W tych pierwszych, w latach sześćdziesiątych, Artur zaczynał karierę jako działacz Komisji Kultury Rady Okręgowej ZSP i organizator setek imprez, m.in. sławnych Bali Szalonego Arlekina; pod Wieżą przez ćwierć wieku nagrywał i prowadził programy telewizyjne, a później cepeliowskie imprezy, przede wszystkim coroczne Targi Sztuki Ludowej. Jeszcze wcześniej, głównie w czasie sławnych Juvenaliów 600-lecia UJ szalał pod Ratuszem jako Wielki Mistrz Bractwa Żakowskiego. Mój Boże, gdzie te czasy... 

Zjawił się w Krakowie spod Gór Świętokrzyskich, studiował historię na UJ, organizował przeżywający swe złote czasy ruch kulturalny studenckiego Krakowa: Festiwal Piosenki, Teatr 38, Teatrzyk Piosenki UJ, kabarety, kluby, Turnieje Jednego Wiersza, "Słowianki". 

Na początku lat siedemdziesiątych przyszedł na Krzemionki, gdzie w różnych redakcjach pracowało już kilkunastu jego kolegów z DS "Żaczek": Czuma, Szumowski, Moczulski, Miklaszewski, Kaczmarczyk, Pieszczachowicz, Mazan, Szeląg, Święch, Germann... 

Artur zaczynał w bazie filmowej i jako lektor (miał znakomity radiowy głos), potem pracował w "Kronice", został jej prezenterem i kierownikiem. Równocześnie realizował inne programy, w tym pamiętany przez starszych krakowian do dziś "Kwadrans z hejnałem". 250 odcinków, nagroda Miasta Krakowa. 

A potem wiatr historii zaniósł go do "Cepelii", której rzecznikował, organizując jej kolejne jubileusze. Ogromnie lubił tę pracę, na Krzemionki wyskakując jedynie, by coś "podczytać" lub zmontować kolejne metry celuloidowej taśmy wspomnień. I, oczywiście, była jeszcze ulica Kałuży, była "Cracovia"... 

Nie ma już zasługujących na tę nazwę Juvenaliów. Ważą się losy krzemionkowej telewizji. Sukiennic nie otacza już co roku sierpniowy wianek dzieci w strojach krakowskich. Zniknęły stare trybuny na Kałuży. Ha, życie ma to do siebie, że płynie, pewnie tak być musi. Tylko dlaczego COŚ zabrało nam Artura, obowiązkowo obecnego we wszystkich rozmowach krzemionkowych, jaszczurowych i żaczkowych weteranów, zaczynających się niezmiennie od "a pamiętasz?"... 

Będziemy pamiętać. A Ty poszukaj tam paru chłopaków z "Żaczka", będzie Ci raźniej...



Leszek Mazan
Dziennik Polski
19 sierpnia 2009