Odwaga ekscentryczna

Rozmowa z Tomaszem Jachimkiem, autorem "Quriozum" - recitalu prezentowanego podczas III Katowickiego Karnawału Komedii

Katarzyna Skowronek: Czy Teatr Korez jest Panu bliski?
TJ: Bardzo. Na jego deskach występowałem chyba dziesięciokrotnie. Nie liczę tego dokładnie, ale biorąc pod uwagę również liczbę występów na Letnim Ogrodzie Teatralnym, to bardzo możliwe, że mamy podczas III KKK jubileusz dwudziestu występów na przestrzeni dziesięciu lat. Co najważniejsze, nie było tutaj żadnej nieudanej imprezy. Teraz co prawda idziemy w coraz bardziej ryzykanckie formy, ale mam nadzieję, że to nic nie zmieni.

KS: Dlaczego Pan się skierował w stronę piosenki?

TJ: To nie jest tak, że się skierowałem, po prostu  wydeptałem sobie jedną drogę. Moim marzeniem było, by zrobić program złożony przede wszystkim z piosenek. I udało się. Należy jednak mieć na uwadze, że nie jest to piosenka aktorska, tylko półkabaretowa. Ja oczywiście nie umiem śpiewać, ale bardzo to lubię. Mam przyjemność współpracować z bardzo dobrymi muzykami, którzy grają na żywo, co na pewno dodaje spektaklowi uroku.

KS: Czy uważa Pan, że jest to odważne?

TJ: Jak dla mnie jest to bardzo odważne. Zrobienie recitalu przez faceta, który nie umie śpiewać i dobrze o tym wie, zresztą publiczność też będzie to wiedzieć zaraz po pierwszej piosence, to jest odwaga mocno ekscentryczna, wręcz swego rodzaju bohaterszczyzna, ale do odważnych świat należy. W tej piosence nie chodzi wcale o piękno wokalistyki, lecz o tekst. Ważne jest również, żeby nawiązać kontakt z publicznością i zaprezentować jakąś ciekawą melodię. Wszystko jest utrzymane w konwencji buffo – wygłupiamy się, śmiejemy i dobrze wszyscy przy tym bawimy.

KS: Dlaczego taki tytuł?

TJ: Po pierwszej piosence już wszyscy wiedzą, dlaczego. Tak właśnie określone są umiejętności wokalisty. To jest prawdziwe kuriozum, żeby ktoś taki jak ja brał się za robienie formy typu recital.

KS: W słowie opisującym ten program wystosował Pan zaproszenie do Widza, bo, wierzy Pan, że on jest. Jaki to Widz?

TJ:  To jest  ten widz, który nie przychodzi po to, aby przez dwie godziny klaskać i ryczeć ze śmiechu, bo nie to jest najważniejsze, ale żeby wsłuchać się w jakąś opowieść. I nawet jeśli nie spadnie z krzesła ze śmiechu, to i tak wyjdzie zadowolony.

KS: Można więc coś wynieść z tego spektaklu?
TJ: Trudno mi to powiedzieć, ale mam cichą nadzieję, że tak. Z Marcinem Partyką, który skomponował muzykę do większości utworów i innymi kolegami z orkiestry nie chcieliśmy sprowadzać programu do tak zwanego klasycznego kabaretu. Nie o to chodzi żeby były to tylko piosenki, przy których wszyscy mają klaskać i najlepiej śpiewać z  wokalistą. W „Quriozum” najważniejsze jest, aby zachowane było poczucie smaku, żeby było to zrobione w troszkę innym tempie niż jest zazwyczaj robiony kabaret.

KS: Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Panu sukcesu.



Katarzyna Skowronek
Dziennik Teatralny Katowice
28 stycznia 2010
Portrety
Stanisław Wohl