Oliver! - trzydzieścioro małych aktorów gra z wdźękiem
Najlepszym pomysłem, jaki mogła mieć Magdalena Piekorz na inscenizację musicalu Oliver! Lionela Barta, był pomysł najprostszy - podkreślenie dyskretnego dystansu do pierwowzoru literackiego, z zachowaniem staroświeckiego wdzięku powieści Charlesa Dickensa.Oliver Twist tak mocno tkwi w realiach epoki wiktoriańskiej, że oderwanie tej historii od tła obyczajowego grozi wypaczeniem jej sensu; zwłaszcza że (nie ukrywajmy) dziś wielu czytelnikom wydaje się ona lekko naiwna.
Autor musicalu, dokonując selekcji wątków w libretcie, w komponowanej muzyce też przecież zachował trakcyjne, momentami prawie operowe, brzmienia.
Magdalena Piekorz, która musical Oliver! zrealizowała w chorzowskim Teatrze Rozrywki, nie sili się zatem ani na społeczną, ani na teatralną aktualizację opowiadanej historii. Nie czyni też z niej umoralniającego traktatu o wyższości szlachetnych czynów nad występkiem.
Wręcz odwrotnie, jej przedstawienie ma urokliwy klimat starej ryciny, w której jest miejsce i na sentymentalne wzruszenia, i na żart, a przede wszystkim na mądrą (i konsekwentną) mieszankę realizmu z nastrojem baśni.
Pomysł i wybór konwencji reżyserki wspierają wszyscy współrealizatorzy spektaklu, dzięki czemu nic w tym gigantycznym przedsięwzięciu scenicznym nie rozbija nastroju. Wrażenie przewracania stronic starej książki z obrazkami potęguje kilkanaście zmian monumentalnej scenografii, zaprojektowanej przez Marcela Sławińskiego i Katarzynę Sobańską oraz wykorzystanie sceny obrotowej, niezwykle dynamizującej akcję.
W tę wyraźnie umowną przestrzeń wnętrz i ulic, kostiumografka Dorota Raqueplo wpisuje postacie ubrane według prostego, ale czytelnego dla młodego odbiorcy klucza kolorystycznego - w scenach z biednych zaułków Londynu dominują zgaszone brązy i szarości, przełamywane tu i ówdzie mocną czerwienią, a w życiu bogaczy barwy jasne i pastelowe.
Chorzowski Oliver! nie jest jednak typowym przedstawieniem, z tej głownie przyczyny, że prócz dorosłych artystów występuje w nim także ponad trzydzieścioro dzieci w różnym wieku. Jakim cudem Magdalenie Piekorz udało się te gromadę nie tylko zdyscyplinować, ale nade wszystko wykrzesać z niej aktorską dojrzałość, pozostanie jej tajemnicą.
Podobnie jak metody pracy choreografa Jacka Badurka, który dla dorosłych tancerzy stworzył głownie układy liryczne, a dla młodzieży - pełne żywiołowej radości. W obydwu przypadkach wykonanie było perfekcyjne! Na premierze musicalowe dzieci spontanicznie podziękowały też Ewie Zug, prawdziwej mistrzyni przygotowania wokalnego i orkiestrze pod kierunkiem Jerzego Jarosika, która ze swego słynnego balkonu dyskretnie wspomagała młodych śpiewaków, pilnując im tempa i początków muzycznej frazy.
Najnowsza premiera Teatru Rozrywki imponuje wykorzystaniem każdej minuty. W tym przedstawieniu nie ma chwili wytchnienia dla widza; grają w nim nawet rekwizyty, z drewnianymi łyżkami i trzepanymi poduszkami na czele. Sceniczny ruch nie jest jednak chaotyczny, lecz podporządkowany rozwojowi akcji.
Magdalena Piekorz osiąga efekt pulsowania wydarzeń, dając aktorskie zadania każdemu obecnemu na scenie aktorowi; nawet wtedy, gdy pojawia się on dosłownie na kilka sekund i to w trzecim planie. Rytm tła i wrażenie prawdziwego życia wyostrzają zaś działania postaci pierwszoplanowych. Bardzo dobrze poradził sobie młodziutki Piotr Janusz, odtwórca roli tytułowej - gra bez cienia maniery, więc jego naturalny wdzięk budzi sympatię widowni.
Znakomici są: Tomasz Steciuk w roli Fagina - szefa złodziejskiej szajki, miotającego się pomiędzy zamiłowaniem do swego fachu a pokusą odnowy moralnej oraz Marta Florek, która z dość schematycznej postaci upadłej, acz szlachetnej Nancy wydobyła nadspodziewanie dużo życiowej prawdy, o temperamencie nie wspominając.
Jak zwykle bez pudła stworzyli swoje, nieco frywolne, fakt, postacie Elżbieta Okupska (pani Corney) i Jacenty Jędrusik (pan Bumble), a Bill Sikes w wykonaniu Witolda Szulca też zapada w pamięć.Nie sądzę, by mieli rację ci nieliczni, którzy po premierze musicalu Oliver!w Teatrze Rozrywki niepokoili się o adresata przedstawienia. To po prostu świetny teatr dla całej rodziny!
Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodni
28 kwietnia 2009