Ona nigdy nie mówi dość...
Moją kolebką aktorską jest Teatr Rapsodyczny, założony przez Mietka Kotlarczyka, w którym byłam przez całą okupację tajnie i potem jeszcze dwa lata. Wtedy zaczął mi się marzyć teatr o innej formie: teatr akcji, sytuacji, gestu, czego w Teatrze Rapsodycznym - czystym, pięknym teatrze słowa nie było - mówiła mi Halina Kwiatkowska o początkach swojej pracy.Wczoraj w krakowskiej PWST aktorka świętowała Jubileusz 95. urodzin.
Wielokrotnie słuchałam wspomnień tej wyjątkowej aktorki. Szczególnie o czasach wadowickich, gdzie grała w szkolnym teatrze z Karolem Wojtyłą.
- Podczas swej ostatniej pielgrzymki do Polski w 2002 roku Jan Paweł II spotkał się jak zawsze z naszą wadowicką maturalną klasą, tym razem w krakowskiej kurii. Było nas na kolacji już tylko trzynaścioro. W pewnym momencie Ojciec Święty powiódł po wszystkich spojrzeniem i powiedział: "Wiecie co, z nas wszystkich tylko ja jeden nie jestem na emeryturze" - opowiadała mi.
Uratował naszą "Balladynę".
Najpierw był Kirkorem, a potem dolepił sobie czarną brodę i - nie zmieniając żadnego wiersza - doskonale zagrał Kostryna. Pamiętam jego rozpaczliwy szept, gdy szukał za kulisami korony Grabca.
Jak powtarza, u Rapsodyków nauczyła się najwięcej. - Rodzinę Kotlarczyków poznałam w Wadowicach, gdzie mój ojciec był dyrektorem gimnazjum. Karol był moim szkolnym kolegą. W 1940 roku opuściłam Wadowice, czyli Reich i wyjechałam do Krakowa, do Generalnej Guberni - tam był Wojtyła, Kotlarczyk pozostał w Wadowicach, a ja krążyłam pomiędzy tymi miastami. Stałam się łącznikiem między Mietkiem a Karolem i przenosiłam przez zieloną granicę na Skawie ich słynne listy, w których rodziła się koncepcja Teatru Słowa. W ciągu całej okupacji daliśmy kolejnych siedem premier: "Króla Ducha" "Beniowskiego", "Hymny" Kasprowicza, " Godzinę" Wyspiańskiego, "Portret artysty", "Pana Tadeusza" i "Samuela Zborowskiego". Próby odbywały się na Tynieckiej, w tzw. katakumbach, czyli w suterenie, gdzie mieszkał Wojtyła. A premiery dawaliśmy w krakowskich salonach, u przyjaciół. Oczywiście, wszystko odbywało się w konspiracji -wspomina Halina Kwiatkowska. Podczas okupacji spędzonej w Krakowie aktorka wielokrotnie zmieniała mieszkania. Wyrzucana przez Niemców, z wielką walizką wędrowała w inne miejsca. Studiowała i utrzymywała się z korepetycji. Aż wreszcie nadszedł 1 listopada 1941 r. Wtedy po raz pierwszy stanęła na scenie podziemnego Teatru Rapsodycznego w "Królu Duchu". Współtworzyła zespół z Kotlarczykiem, Wojtyłą Danutą Michałowską i Krystyną Ostaszewską. - Mimo ówczesnych lęków i niebezpieczeństw, wspominam ten czas z zachwytem, bo tak bardzo wierzyliśmy w sens tego, co robiliśmy.
Mężem aktorki był Tadeusz Kwiatkowski, znany krakowski literat, z którym wzięła ślub w 1945 r. Zamieszkali w Domu Literatów przy Krupniczej. Gdy na świat przyszła córka Monika, chrztu udzielił jej Karol Wojtyła. Dom Literatów zamieszkiwali wspaniali ludzie, m.in.: Konstanty Ildefons Gałczyński z żoną Natalią i córką Kirą, Sławomir Mrożek, Wisława Szymborska, Kazimierz Brandys z rodziną, Jerzy Andrzejewski, Stefan Kisielewski i wielu innych. Wszyscy byli biedni, a jednak tętniło życie towarzyskie, odbywały się gry intelektualne, a w stołówce soboty literackie i nierzadko tańce przy skromnej zakąsce.
A potem był Teatr im. Słowackiego i Stary Teatr. Grała role efektownych kochanek i amantek w sztukach Szekspira. Była też m.in. Rachelą w "Weselu", Markizą w "Niebezpiecznych związkach" czy Warią w "Wiśniowym sadzie". Do ulubionych ról artystki należą: Dwojra w "Zmierzchu" Babla w reżyserii Jarockiego i śmieszna alkoholiczka w "Czarnej komedii", zrealizowanej przez Hubnera.
W dorobku ma 65 ról, a przecież była też "Jama Michalika", z którą aktorka związała się na 20 lat. Tam jeden z programów, "Trędowaty", grany był 502 razy. Był też film, m.in. rola w "Popiele i diamencie" Wajdy czy baronowej Krzeszowskiej w "Lalce" Hasa a ostatnio w "Karolu" (o życiu Karola Wojtyły).
Poznała znakomitości artystyczne, m.in. wielkiego reżysera Petera Brooka, Johna Gielguda i Gerarda Philipe'a, któremu wręczała kwiaty po jego krakowskich występach.
Jest legendą scen krakowskich i choć od wielu lat na emeryturze, choć zdrowie nie zawsze dopisuje, nadal żądna jest artystycznych wrażeń. Najlepszym dowodem jest udział aktorki przed rokiem w wieczorze wspomnień "Emanacja Rapsodyków", podczas którego wystąpiła z monodramem - wspomnieniem o Karolu Wojtyle.
Próby, spektakle, nocne wyjazdy z teatrem, kabaret, zajęcia w szkole teatralnej to była ciężka harówka. - Zwykle kładłam się spać o czwartej nad ranem, a jednak wspominam te czasy jako wspaniałe. Pamiętam, jak kiedyś nocą wracaliśmy po występach w "Jamie Michalika". Na Floriańskiej spotykamy panienki lekkich obyczajów, a one do nas: "Jak milo spotkać. Państwo już po pracy, a my dopiero zaczynamy".
Zdarzeniami z życia Pani Profesor można by obdzielić kilka biografii. Bo obok teatru i filmu była jeszcze praca pedagogiczna w krakowskiej PWST, w której spędziła 40 lat, wypuszczając spod swoich skrzydeł min. Ewę Demarczyk, Jana Peszka, Jerzego Trelę, Wojciecha Pszoniaka, Jerzego Stuhra czy Mikołaja Grabowskiego - w sumie 586 studentów.
Halina Kwiatkowska jest też autorką m.in. dwóch sztuk teatralnych, napisanych wspólnie z Ewą Otwinowska: "Ogłoszenia matrymonialnego", granego przed laty z powodzeniem z Ireną Kwiatkowską i Wojciechem Pokorą w rolach głównych i "Sytuacji bez wyjścia". Napisała też książki biograficzne: "Porachunki z pamięci", "Nie ma takiej świętej". Kogóż i czegóż w tej książce nie ma: są wadowickie wspomnienia o Lolku, czyli Karolu Wojtyle, jest Teatr Rapsodyczny i Stary Teatr, jest o przygodzie w sex-shopie w Londynie i o dzielnicy "czerwonych latarni" w Amsterdamie... Są wspomnienia o rodzinie, o wspaniałych twórcach, znajomych i przyjaciołach: Vivien Leigh - słynnej aktorce z "Przeminęło z wiatrem", Jerzym Turowiczu, Jerzym Jarockim. Są wreszcie wspomnienia z podróży po niemal całym świecie. Jest historia pierścionka z czarnym agatem, brylancikiem i tajemniczymi inicjałami "FS", pierścionka, który zna zapewne każdy, kto choć raz spotkał się z panią profesor. I te historie o ostrygach, aucie i... pornografii. Wznowiona właśnie jej publikacja "Wielki Kolega" poświęcona jest zdarzeniom związanym z Karolem Wojtyłą. Wraz z Brunonem Miecugowem jest też autorką wspomnień "Boyowym szlakiem" o "Jamie Michalika". Ostatnio ukończyła jedenastą książkę!
W wieku 90 lat aktorka zagrała panią Pernelle w "Tartuffe" [na zdjęciu] Moliera na deskach Starego Teatru. - Ona nigdy nie mówi dość - powiedział Mikołaj Grabowski, reżyser spektaklu. -I są tacy ludzie, którzy nigdy nie mówią dość, dla których życie zawsze będzie czymś najważniejszym, najciekawszym i najbardziej wyzywającym. Dla naszej Drogiej Pani Haliny tylko życie pełne wrażeń ma sens.
Wielką pasją artystki są podróże. Objechała niemal cały świat, również z monodramami. Występowała w Waszyngtonie, w Nowym Jorku, w Londynie. Podróżą życia stała się wyprawa do USA - w ciągu siedmiu tygodni zwiedziła 14 stanów, przemierzając 14 tys. km.
Aktorka ma w Krakowie wielu wielbicieli. Najzagorzalszą jest jednak pewna malarka z Belgii. Za każdą wizytą w Polsce przywoziła pani Halinie jej portrety swego pędzla.
Tadeusz Malak powiedział: - Z panią Haliną łączą nas teatry Rapsodyczny i Stary. W tym ostatnim wspólnie spotkaliśmy się w wielkich "Dziadach" i w " Wyzwoleniu. Jestem pełen podziwu dla jej determinacji, z jaką dążyła do trwania, twórczego trwania w teatrze. Z wielkim uznaniem oglądam ją w monodramach, które czasami nadal pokazuje. Cóż za sprawność intelektualna, cóż za swada w opowieściach, wreszcie cóż za pamięć. Kłaniam się nisko w ten piękny Jubileusz.
I my dołączamy do życzeń najlepszych, dziękując za wszystkie artystyczne radości i wzruszenia, którymi nas Pani obdarowuje. Pani Halino, 200 lat!
___
Halina Kwiatkowska - krakowska aktorka, artystka kabaretowa i pedagog, autorka książek, koleżanka Jana Pawła II i pasjonatka podróży - świętowała 22 kwietnia w PWST 95. urodziny.
Jolanta Ciosek
Dziennik Polski
28 kwietnia 2016