One rodzą okrakiem na grobie

To ma być "otwarcie..., a nie stypa!" Wykrzykuje ze sceny choreograf.

Zatańczcie jakby to był o s t a t n i raz!” Dodaje - na pozór wbrew temu, co powiedział wcześniej. Bo taniec ostatni to przecież taniec śmierci, od zarania dziejów związany z obrzędem pochówku. Czy wizja choreografa jest zatem niespójna? A jego taniec niewykonalny? Nic bardziej błędnego. Danse macabre, czyli taniec śmierci, ma równie silne związki z kultem płodności i powtórnych narodzin, co z grzebaniem zmarłych. Ale jak to się tańczy? Ciała tancerzy na scenie s z t y w n i e j ą, choć nie przerywają ruchu. W szalonym tempie, by nie wypaść z rytmu pulsującej muzyki, wyginają się i prężą - kopulujące żywe trupy z teledysku Lady Gaga, czy spektakli Jana Fabre. Bez śmierci nie ma przecież życia. I na odwrót. To zaledwie jedno z wielu błędnych kół, konsekwentnie konstruowanych w “Zapętlonej”. Obrazy pętli z tytułu – nakreślone z rozmachem, fantazją i humorem – nawarstwiają się i gęstnieją z każdą chwilą spektaklu. A same pętle zacieśniają się, po czym zwalniają ucisk, by znów się zacisnąć. Klamrą, a raczej, pętlą łączącą jest tutaj suknia. W pierwszej odsłonie, suknia to życiodajna łąka - matka, z której powstaje, poczatkowo niewidoczna dla widza, tancerka. Suknia zaciska gorset, potem luzuje pętlę, wypuszcza, a raczej upuszcza tancerkę, by stać się cmentarnym ogrodem. Ale tylko na moment. Ona przecież rodzi okrakiem na grobie. Absurdalnie piękne. 

*Samuel Beckett “Czekając na Godota”

Laboratorium Choreograficzne ŚTT (Polska)



Monika Gorzelak
Fabryka Tańca - Gazeta Festiwalowa
12 lipca 2010