Oniryczne Sanatorium

Proza Bruno Schulza sprawdziła się również w takim gatunku jak teatr tańca. Tancerze budują swoje postaci nie tylko ruchem, ale również środkami aktorskimi.

Kiedy Wojciech Has oznajmił, że zamierza przenieść prozę Bruno Schulza na ekran, nikt nie wierzył w jego powodzenie. A jednak udało się. Film "Sanatorium pod klepsydrą" po czterdziestu latach (premiera odbyła się w 1973 r.) ciągle budzi emocje i inspiruje innych artystów.

Karina Adamczak-Kasprzak i Agata Ambrozińska-Rachuta, tancerki Polskiego Teatru Tańca, po raz drugi sięgnęły po wielką literaturę. Pięć lat temu zrealizowały kameralny duet na podstawie "Balladyny" Juliusza Słowackiego, a w tym roku wyciągnęły rękę po prozę Schulza. Przełożenie tak gęstej materii literackiej na język Teatru Tańca wydaje się niemożliwe. A jednak udało się.

Zaprosiły głównych bohaterów: Józefa, doktora Gotarda, konduktora, subiekta, Adelę, Matkę, Biankę... Ale, jeżeli ktoś nie czytał prozy Schulza, nie oglądał filmu Hasa, nie będzie zawiedziony, ponieważ "Sanatorium" to nie bryk z literatury, to oryginalna opowieść poetycka o zaginionym świecie, to sen, w którym pojawiają się rodzice, syn, kochanki i kochankowie, konduktor, a jakby nie konduktor tylko przewodnik. Śmierć, życie, miłość - w Sanatorium.

Karina Adamczak-Kasprzak i Agata Ambrozińska-Rachuta nie idą w "Sanatorium" za modą, nie dążą do czystego tańca, któremu trzeba dopisać ideologiczną treść, bo widz jej nie odczyta ze sceny. One "robią teatr", jak mawiał Conrad Drzewiecki. Postaci, choć poetyckie, zmetaforyzowane i nie do końca zdefiniowane, mają wewnętrzną psychologię. Tancerze, choć skoncentrowani na ruchu, budują swoje postacie również - a może przede wszystkim -środkami aktorskimi. Pomaga im w tym trzeci współautor przedstawienia - Daniel Stryjecki, który reżyseruje światłem i współtworzy klimat swoimi projekcjami wideo. To nie są sztucznie doklejone projekcje. One wynikają ze wspólnego zamysłu choreograficznego i ideowego. Stryjecki pozwala na odrealnienie tancerzy, co w przypadku twórczości Schulza jest niezwykle istotne i trudne do zrealizowania w teatrze. Nie można też nie zauważyć roli Adriany Cygankiewicz, która zaprojektowała kostiumy z jednej strony nawiązujące do dwudziestolecia międzywojennego, z drugiej do aktualnie obowiązujących trendów modowych.

Karina Adamczak-Kasprzak i Agata Ambrozińska-Rachuta zrealizowały dotąd dwa spektakle. Oba oparte na literaturze. Czy to jest ich droga?



Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
15 października 2014
Spektakle
Sanatorium