Opera przerażenia

Na scenie wznosi się olbrzymia konstrukcja. Światło reflektorów umieszczonych w portalu sceny tworzy na rozciągniętej w tle blasze linię horyzontu rozświetloną przez wschodzące słońce. Z półmroku wyłania się pokład statku zbudowany na zawieszonym w przestrzeni białym podeście

Na środku wielki metalowy komin, miejsce dla muzyków, białe barierki. Na pokładzie zastygły bez ruchu białe postaci, jak przygotowane figurki pozytywki. Wszystko jest piękne i czyste, dobrze wykrojone. Postaci trzymają się prosto na równi pochyłej podestu. Ogromny, biały komin jest zakończeniem pieca krematoryjnego, który znajduje się pod pokładem statku. Wokół niego na ziemi poprowadzone zostały tory, po których jeżdżą wielkie wagony. Pełnią one funkcję baraków mieszkalnych, albo murów obozu, pod którymi więźniarki czekają na rozstrzelanie.

Pierwsza para figur, która budzi się do życia to niemieckie małżeństwo. Płyną do Brazylii ponieważ mężczyzna jest dyplomatą i tam ma objąć placówkę. Odgrywają przed sobą liche scenki zakochanych, które po pierwszym ruchu rozpływają się bez śladu. Walter próbuje epatować jak największym entuzjazmem, obsypuje żonę komplementami i zachwytami. Pod ich wpływem filigranowa blondynka kurczy się i coraz bardziej zamyka w sobie odpychając od siebie jego słowa. Bezwiednie porusza się po pokładzie, broni się przed nie niosącymi w sobie wartości słowami sama wypowiadając puste zapewnienia o swojej radości z odbywanej podróży.

Na pokładzie pojawia się nagle postać kobiety z głową całkowicie ukrytą w kuli materiału. Mogłaby być zjawą gdyby nie fakt, że wszyscy ją dostrzegają. Tylko drobniutka Niemka reaguje na jej widok tak, jakby tamta była duchem. Przerażony mąż próbuje ją uspokoić, dowiedzieć się co się stało. Pod pokładem statku rusza maszyneria obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Jak z zaśniedziałej katarynki wyskakują umundurowani Niemcy, z ciemnych zakamarków wysuwają się wynędzniali więźniowie.

Mała Niemka podróżująca w białej sukni na pokładzie statku to nadzorczyni Anna Lisa Franz. Zimna, okrutna i dumna. Nigdy nie zniżyła się do tego żeby osobiście uderzyć więźnia. Jej wyroki są przemyślaną dobrze grą pozorów, ciosy zadaje tylko rękami innych.

Tej wojny nie można zostawić za sobą, jak myślał Walter, a jego młoda żona wcale nie była wtedy dzieckiem. Ci, którzy przeżyli nie potrafią uwolnić się od swoich cieni z przeszłości. Budowanie nowego porządku i świata zawsze odbywa się na zwłokach tego co było, a nie pogrzebane zwłoki zamieniają się w upiory.

Siłą, która utrzymuje przy życiu bohaterów i prowokuje ich czyny jest strach. Wydaje się, że nie ma w tym utworze innej równie ważnej przyczyny. Wielki, wszechogarniający strach, od którego nie są w stanie uwolnić się nawet, patrzący na wszystko z dystansu czasu, pasażerowie statku. Poszczególne elementy inscenizacji wzmagają  to poczucie zagrożenia. Szczególnie ważną rolę pełni w tym oświetlenie. Przy zmianie światła na scenę wjeżdżają wielkie metalowe konstrukcje na szczycie, których stoją żołnierze SS kierując snopami świateł reflektorów. Naświetlają konkretnych bohaterów i wycinają przestrzeń działania. W pewnym momencie statek zmienia się w okręt widmo poprzez las snopów światła, które puszczone z góry falują jakby cała scena znajdowała się pod wodą.

Inscenizacja operowa jest sama w sobie umownością. Silny staje się kontrast z tą bezpieczną bańką wzruszenia poprzez muzykę momentów naprawdę przerażających, szokujących zmysły, w których nic nie wydaje się odpowiednią reakcją.

Wśród więźniarek pojawiły się łyse śpiewaczki w bezkształtnych workach. Organiczność ich ciała i jakiś pierwotny kształt, jaki zyskiwały ich małe główki pozbawiały je osobowości. Te smutne figury dało się odróżnić jedynie poprzez język w jakim śpiewały i linię muzyczną, która przybierała delikatny odcień różnych pieśni ludowych.

Rozpaczliwa chęć życia naprzeciw zimnej kalkulacji pozwalającej sprawnie likwidować więźniów. Przerażone więźniarki schodzące pokornie z drogi nadzorczyniom konfrontowały się na każdym apelu z ślepą loterią numerów skazanych na krematorium. Śpiewak w mundurze SS, który głębokim głosem wyśpiewuje, że zabijanie dziennie 20 osób to za mało, należy zabijać 200 staje się przerażającą formą estetyczną, która wymyka się spod kontroli.



Aniela Dybowska
teatrakcje.pl
3 listopada 2010
Spektakle
Pasażerka