Opera zasługuje na miłość

Rozmowa z Karolem Rafałem Bulą, dyrektorem artystycznym II Międzynarodowego Konkursu Wokalistyki Operowej im. Adama Didura.

Łukasz Karkoszka / FMK / Dziennik Teatralny: Jak Pan, jako dyrektor artystyczny konkursu i znawca opery, z perspektywy minionych edycji ocenia ideę konkursu im. A. Didura. Czy taki konkurs młodym, początkującym śpiewakom jest potrzebny? Karol Rafał Bula: Twórcy konkursu im. Didura - Napoleon Siess, Tadeusz Kijonka, Zygmunt Folg - uznali, że w Polsce brakuje instytucji, promującej śpiew operowy. Powołali więc do życia konkurs wokalistyki operowej, który dałby szansę zaistnienia młodym śpiewakom operowym. Jak się okazało, po paru edycjach konkurs przyniósł oczekiwanie rezultaty - pojawiło się kilka interesujących głosów. Laureaci pierwszej edycji szybko znaleźli zatrudnienie w teatrach operowych, co było dodatkową zachętą dla następnych potencjalnych kandydatów. Z każdą kolejną edycją poziom konkursu rósł. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że konkurs spełnił swoje zadania. FMK: Skąd wziął się pomysł, by po kilku edycjach konkurs stał się międzynarodowy? K.R.B.: Dziennikarze, już po drugiej czy trzeciej edycji, wystąpili z postulatem umiędzynarodowienia konkursu. Początkowo polegało to tylko na tym, że dostęp do konkursu mieli śpiewacy - obcokrajowcy, przebywający w Polsce, którzy bądź studiowali w polskich akademiach muzycznych, bądź też byli zaangażowani w polskich teatrach muzycznych. Umiędzynarodowienie konkursu pociągnęło za sobą dalsze konsekwencje: należało powołać międzynarodowe jury. By konkurs był jak najbardziej obiektywny, należało także wykluczyć polskich pedagogów śpiewu z jury, co z perspektywy czasu okazało się słusznym posunięciem. W każdej edycji konkursu staramy się, by jury składało się z ludzi, którzy nie są bezpośrednio zaangażowani w pedagogikę muzyczną w Polsce. Sytuacja zmieniła się w momencie, gdy konkurs stał się w pełni międzynarodowy. Należałoby w konsekwencji wykluczyć z jury w ogóle wszystkich pedagogów, co byłoby oczywistym nonsensem. Jest jednak w regulaminie punkt, który głosi, że zabrania się oceniania uczestnika konkursu przez osobę, u której pobierał nauki. FMK: Powszechnie uważa się, że konkurs im. Didura jest jednym z najtrudniejszych konkursów wokalnych na świecie. Od uczestników wymaga się spełnienia rygorystycznych wymogów. K.R.B.: Zgadza się. Jest to "piekielnie" trudny konkurs. Fachowcy od opery przyznają, że dzieło operowe wymaga od śpiewaka "spięcia" się w dwóch, trzech momentach podczas całego przedstawienia, czyli w momencie śpiewania arii. Wszystko inne, jak np. recytatywy, które są bardzo istotne dla przebiegu akcji scenicznej nie obarczają śpiewaka w tak znaczny sposób jak arie. Warto pamiętać, że to właśnie arie wymagają od solisty maksimum wysiłku, by mógł on w pełni zaprezentować swój kunszt wokalny. Konkurs wymaga od uczestników, by w trzech etapach wykonali w sumie siedem arii, co niewątpliwie jest dużym obciążeniem dla młodego śpiewaka. FMK: W tym roku obniżono jednak wiek uczestników do 30 lat. K.R.B.: Owszem, najprawdopodobniej jednak w kolejnej edycji powrócimy do sprawdzonych rozwiązań. Studenci - moim zdaniem - nie mają zbyt wielkich szans na wybicie się podczas takiego konkursu. Wynika to m.in. z braku doświadczenia aktorskiego, a warto przypomnieć, że w ostatnim etapie uczestnicy są zobowiązani do wykonania arii na scenie z użyciem gry aktorskiej. Jakkolwiek należy zastrzec, że ostatnimi czasy wydziały wokalne zamieniają się w wydziały wokalno-aktorskie. FMK: Czy przed laureatami tak prestiżowego konkursu drzwi teatrów operowych stoją otworem? K.R.B.: Jedną z największych zalet konkursu, o której często zapominany, jest fakt, że konkurs szalenie mobilizuje śpiewaka. W związku z tym następuje maksymalna akceleracja jego umiejętności. Dla śpiewaków operowych, konkurs taki jak nasz, jest niesamowitą okazją do zdobycia wielu cennych doświadczeń. i podniesienia własnych umiejętności wokalnych. FMK: A czy wykonanie arii w języku polskim jest dużym kłopotem dla zagranicznych uczestników konkursu? K.R.B.: Jak wiadomo, język polski jest jednym z najtrudniejszych języków na świecie. Przecież nawet sami Polacy mają problemy z własnym językiem, a cóż dopiero obcokrajowcy. W przypadku śpiewaka - moim zdaniem - problemem nie jest sam język, ale fonetyka, a więc te wszystkie typowo polskie spółgłoski: "sz", "cz", "szcz" i "strz" itp. Na pewno śpiewakom jest łatwiej śpiewać po rosyjsku, niemiecku, angielsku niż po polsku. Mamy na uwadze tę trudność i dlatego istnieje możliwość, by polską arię zaśpiewać w języku obcym. Jednak nie wspominany o tym w regulaminie, z tej racji, że jednak chcemy zachęcić wszystkich obcokrajowców, do nauki języka polskiego. Pamiętam, że podczas pierwszego międzynarodowego konkursu włoski śpiewak Antonino Interisano - zdobywca I nagrody, Jontka z "Halki" Moniuszki śpiewał po włosku i muszę przyznać, że było to coś fantastycznego! FMK: Jaką rolę Konkurs Wokalistyki Operowej im. A. Didura odgrywa na kulturalnej mapie Polski? K.R.B.: Zdecydowanie za małą. Praca nad naszym konkursem nie ma jednak charakteru stałego - od konkursu do konkursu. Każdy kolejny konkurs organizowany jest trochę na zasadzie "pospolitego ruszenia" - zespół pracujący nad konkursem, najczęściej powołuje się rok przed rozpoczęciem konkursu. Brak ciągłości pracy przyczynia się po części do tego, że nie jest on tak rozreklamowany, jak na to zasługuje. Dlatego uważam, że od strony promocyjnej jeszcze sporo pracy przed nami. Jest to jednak jedyny konkurs operowy w Polsce i jeden z nielicznych na świecie i jako taki jest postrzegany przez wielu jako bardzo ważny. FMK: Jaka jest Pana ulubiona opera bądź aria? K.R.B.: To jest bardzo trudne pytanie. Nie mam jednej ulubionej opery - w ogóle kocham operę jako taką. Podobnie rzecz ma się w przypadku arii. Jest wiele oper i arii, które mnie zachwycają i nie potrafię dokonać odpowiedniej hierarchizacji. FMK: Skąd u Pana taka wielka miłość do opery? K.R.B.: To nie jest tylko miłość do opery - to jest miłość do muzyki wokalnej. Są ludzie, którzy nie cenią muzyki wokalnej i całą swoją uwagę koncentrują na muzyce instrumentalnej. Uważam, że to jednak śpiew najpełniej wyraża intencję kompozytora, jak i uczucia zawarte w muzyce. Moim zdaniem, opera zasługuje na miłość i szerokie zainteresowanie publiczności. FMK: Dziękuję za rozmowę.



Łukasz Karkoszka
Dziennik Teatralny Katowice
4 maja 2008