Operowe lato w Krakowie

Letni Festiwal Opery Krakowskiej (w tym roku już XIII) zawsze cieszy się powodzeniem u publiczności nie tylko z grodu Kraka.

Trudno się temu dziwić, skoro prezentowane są nowości i najlepsze przedstawienia z repertuaru. Do tych ostatnich niewątpliwie należy "Tosca" Pucciniego wystawiona po raz pierwszy w nowym gmachu opery. Choć obecna inscenizacja w reżyserii Laca Adamika jest już na afiszu od 10. lat, trudno sobie wyobrazić, że szybko z niego spadnie. A to za sprawą nie tylko reżysera, lecz także scenograf Barbary Kędzierskiej, jak również dyrygenta Andrzeja Straszyńskiego, który spokojnie nadawał tempo orkiestrze i pomagał śpiewakom wykonać piękne, choć niełatwe arie. 

Wykonawcy generalnie stanęli na wysokości zadania. Magdalena Barylak w roli Toski pokazała, że nieobce są jej tajniki śpiewu w górnych rejestrach, głos jej się nie załamywał, a i od strony gry scenicznej miała wiele do pokazania. Vladimir Kuzmienko jako Cavaradossi w niektórych fragmentach nieco niepotrzebnie podchodził w wyższych tonacjach ze zbyt dużym użyciem siły głosu, ale to chyba jedyne zarzuty jakie można mu postawić, bo z rolą całkiem nieźle sobie poradził. Trzeba też powiedzieć o Adamie Woźniaku przekonującym w roli Scarpii. Barytonowy głos Woźniaka przykuwa uwagę, nie jest suchy ani chropowaty, można rzec nawet, że niekiedy zbliża się do... tenora. 

O tak wystawianych inscenizacjach jak ta Adamika mówi się "zrobione po bożemu", co niekiedy jest eufemizmem na określenie zatęchłego, zalatującego starociem spektaklu. Tego w żadnych wypadku nie można powiedzieć o krakowskiej "Tosce", która w nowym budynku nabrała jeszcze większej atrakcyjności. I to wyczuwa publiczność, która wypełniała gmach opery. Tak będzie jeszcze przez lata.



Paweł Dybicz
Przeglad
2 lipca 2009