Operowe tornado w Polonii

Oklaskiwana w Nowym Jorku i Londynie Aleksandra Kurzak nie omija też Warszawy. Jej błyskotliwy sopran usłyszymy we wtorek 8 grudnia w Teatrze Polonia, a w lutym w Teatrze Wielkim w "Traviacie" w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

W Polonii Kurzak wystąpi u boku Małgorzaty Walewskiej (mezzosopran), dlatego koncert nosi tytuł "Primadonny". Obie panie pierwszy raz wystąpią wspólnie. Z towarzyszeniem pianisty Roberta Morawskiego wykonają arie i duety na sopran i mezzosopran z oper Moniuszki, Verdiego, Pucciniego, Delibesa, Bizeta, Rossiniego, Offenbacha.

31-letnia Aleksandra Kurzak należy do grupy kilkorga polskich śpiewaków, którzy przebojem idą przez najsłynniejsze sceny operowe świata: Piotr Beczała, Mariusz Kwiecień czy pionierka w tej dziedzinie Ewa Podleś to dziś gwiazdy pierwszej miary. Wysoką pozycję zajmuje Andrzej Dobber, przebija się Artur Ruciński, solista Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, który miesiąc temu wystąpił jako Król Roger w Gran Teatre del Liceu w Barcelonie, a w przyszłym roku zaśpiewa Oniegina w Staatsoper w Berlinie. 

- To nie jest żaden boom na Polaków. Po otwarciu granic nareszcie wyrównały się szanse. Bez przeszkód bierzemy udział w konkursach i audycjach, a nasz talent otwiera nam drogę - uważa Aleksandra Kurzak, uczennica swojej mamy Jolanty Żmurko, gwiazdy Opery Wrocławskiej. Miała zaledwie 27 lat, kiedy stanęła na deskach nowojorskiej Metropolitan Opera w roli Olimpii w "Opowieściach Hoffmanna". Marzenie tysięcy śpiewaczek szybko stało się jej udziałem. Nie była to obsada jednorazowa - powróciła jako Gilda w "Rigoletcie", w 2011 r. ma śpiewać w "Jasiu i Małgosi" Engelberta Humperdincka. 

Londyn też uwielbia Polkę, która olśniewa w koloraturze. Niewiele śpiewaczek posługuje się dzisiaj biegle tą trudną techniką wokalną opartą na biegnikach i ozdobnikach, wymagającą lekkości, precyzyjnej intonacji, bezwzględnej kontroli nad oddechem, który ma nieść długie melodyjne frazy. Aleksandra Kurzak radzi sobie świetnie w Mozarcie i we włoskim bel canto. W Covent Garden zachwyciła jako Zuzanna w "Weselu Figara", zaś jako Matilde di Shabran w operze Gioacchina Rossiniego przyćmiła swojego partnera, sławnego peruwiańskiego tenora Juana Diego Flóreza. "Tornado w Rossinim. Perlisty głos i wdzięk kokietki. Publiczność jadła jej z ręki" - podsumowali londyńscy recenzenci. - Zaczęłam swoją karierę od występów w Met i Covent Garden, na scenach, które często są ukoronowaniem długiej kariery. To jest właśnie moja motywacja - występować tam jak najdłużej, bo jeszcze trudniej jest trwać na tych scenach, niż na nich zadebiutować - mówi "Gazecie" Aleksandra Kurzak.

25 lutego przyszłego roku śpiewaczka zadebiutuje w roli Violetty Valéry, słynnej damy kameliowej, w "Traviacie" Giuseppego Verdiego w nowym przedstawieniu Mariusza Trelińskiego. - Tę premierę przygotowuję specjalnie dla Oli - zapowiada reżyser. - Bardzo się cieszę na tę rolę, Warszawę i współpracę z Mariuszem. Jest to jedna z najpiękniejszych partii w literaturze operowej i zawsze chciałam ją zaśpiewać. Ja w ogóle uwielbiam Verdiego i czas pokaże, jak rozwinie się mój głos i czy zaśpiewam inne jego partie, a nie ukrywam, że jest to moim wielkim marzeniem - mówi Aleksandra Kurzak.

Teatr Polonia - "Primadonny" - wtorek, 8 grudnia, godz. 20, bilety - 200 zł.



Anna S. Dębowska
Gazeta Wyborcza Stołeczna
7 grudnia 2009