Opowieść o etyce

Teatr piórem Temidy

Nie zdziwiłabym się, gdybym na scenie któregoś z teatrów dramatycznych zobaczyła sztukę autorstwa znakomitej współczesnej kompozytorki Bernadetty Matuszczak. Ciekawe, czy artystka nie odczuwa potrzeby napisania sztuki dramatycznej. Mówię o tym dlatego, że Bernadetta Matuszczak jest artystką wyjątkową w gronie współczesnych kompozytorów: słowo traktuje na równi z muzyką. A bywa, że czasami nawet daje mu prymat przed muzyką. Dość przyjrzeć się twórczości artystki, czy to doskonałej operze "Zbrodnia i kara" według powieści Fiodora Dostojewskiego, czy choćby jednoaktowej operze "Prometeusz" w Warszawskiej Operze Kameralnej.

Bernadetta Matuszczak w swoich librettach operowych sięga do wysokiej literatury i wybiera z niej samą istotę przesłania, jego główną wymowę, wokół której tworzy muzykę. Wierność artystki literze tekstu jest czymś zupełnie wyjątkowym w teatrze w ogóle, a cóż dopiero w świecie opery. Ta fascynacja słowem ma jednak swoje konsekwencje w strukturze warstwy muzycznej, co niektórym przeszkadza. Mnie nie, wręcz przeciwnie. Im bliżej operze (myślę o operze współcześnie tworzonej) do dramatu muzycznego, tym większe możliwości do stworzenia na scenie świata przedstawionego w całym jego skomplikowaniu i wpisaniu w rozmaite dziedziny naszego życia. Krótko mówiąc - tym bardziej tętni życiem.

Premiera "Prometeusza" jest przywołaniem tego spektaklu sprzed 23 lat w nowej wersji inscenizacyjno-wykonawczej. Ta kameralna, jednoaktowa opera powstała w latach 1981-1982. Był to czas szczególny, przełomowy w naszej polskiej rzeczywistości. Po latach dzięki "Solidarności" odzyskiwaliśmy godność, wolność, rosła świadomość naszej tożsamości narodowej. I zachłysnęliśmy się odzyskaną wolnością. Tak się wydawało, bo po półtora roku znowu nastąpiła niewola wprowadzona stanem wojennym. Kolejne odzyskiwanie wolności, pełnej suwerenności okazało się bardziej skomplikowane niż poprzednio. Konsekwencje owego skomplikowania trwają do dziś.

Tak więc czas powstania "Prometeusza" wpisywał się w ów czas historyczny, co nie pozostawało bez wpływu na charakter dzieła, a potem na jego odbiór. Dziś, po latach, już w zupełnie innej rzeczywistości historycznej odbiera się operę bez "tamtych" podtekstów, bez czytania między wierszami idei, jaką niesie tytułowy bohater i muzyka mu towarzysząca na równi ze słowem. Teraz na pierwszym planie jest jego wartość artystyczna. Ale także przesłanie, które niesie, a które ma charakter uniwersalny, dotyka wyborów etycznych w naszym życiu. W latach osiemdziesiątych postawę tytułowego bohatera spektaklu odczytywało się zwłaszcza politycznie, jako wyraz buntu przeciw zniewoleniu człowieka przez system, dziś - także jako wyraz buntu, ale w znaczeniu uniwersalnym: jako sprzeciw wobec upadku wartości w sztuce i w etyce.

Kiedy rozpoczyna się spektakl i kurtyna odsłania scenę, mamy wrażenie, że znakomity malarz uwiecznił mit tytana na specyficznym, scenograficznym materiale. Takie połączenie stylizowane nieco na malarstwo Moreau i Rubensa razem wziętych. Oto słyszymy i widzimy przykuwanego łańcuchami do skały Prometeusza, który z miłości do człowieka, chcąc dać mu szczęście, ukradł bogom ogień, by podarować go człowiekowi. Miał świadomość konsekwencji, Zeus pokarał go za to okrutnie. Kazał przykuć Prometeusza do skały w górach Kaukazu, gdzie słońce prażyło jego ciało, a krwiożerczy sęp żywił się jego wątrobą, która w nocy odrastała tylko po to, by świtem następnego dnia znowu ten sam sęp wyżerał mu wątrobę. I tak codziennie. Do momentu, gdy Herakles strzałą z łuku uśmiercił sępa. Wyżej, jakby na wysuniętej skale, tzw. półce, inscenizatorka Jitka Stokalska usytuowała chór, który jest tu - podobnie jak u Ajschylosa - komentatorem opinii społecznej. Chór w tym spektaklu ma powierzone zadania aktorskie, które z powodzeniem wykonuje. Ponadto wyraziście i malarsko prezentuje się w kostiumach na tle tej niezwykłej scenografii niosącej klimat zagrożenia.

Grecki mit Prometeusza wykorzystywany jest przez artystów w różnych dziedzinach sztuki, literatury. Elementy prometeizmu w mniejszej czy większej skali wciąż są obecne w naszej kulturze. I zawsze niesie to ze sobą szczególnego rodzaju przesłanie. Jest to mit-klucz literacki, za pomocą którego zawsze można wyrazić swój czas z jego lękami, niepokojami, dramatami egzystencjalnymi, społecznymi, historycznymi, etycznymi. Właśnie, etycznymi. Ten aspekt jest u Bernadetty Matuszczak najsilniej wyeksponowany. Autorka libretta z antycznej tragedii Ajschylosa "Prometeusz w okowach" wykorzystała w zasadzie tylko jeden fragment utworu, wątek przybitego do skały Prometeusza. Jego skarga jest głównym motywem tej opery. Autorka libretta i muzyki mówi, że pisząc tę operę, czuła odpowiedzialność wynikającą z wielkości idei zawartych w prometeuszowym micie i starała się nie przesłonić wyrazistości tychże idei oprawą muzyczną.

Wychodząc z założenia, że należy całą uwagę widza skupić na problemie etycznym, dostosowała do tego partyturę. Dariusz Górski jako Prometeusz znakomicie mówi, śpiewa unisono oraz melorecytuje. Jego twarz wyraża cierpienie. Partie wokalne pozostałych postaci są specjalnie skontrastowane wobec partii Prometeusza, dzięki czemu uwyraźniona jest różnica sytuacji egzystencjalnej Prometeusza i innych. Muzyka nie rozprasza, tworzy nastrój skupienia. Znakomicie poprowadzona przez Tadeusza Strugałę Orkiestra Warszawskiej Opery Kameralnej wszystkie te kontrasty brzmieniowe zauważa i wydobywa.

Niektórych może irytować w pewnym sensie "zachowawczy" charakter opery Bernadetty Matuszczak. Współczesna muzyka, w tym operowa, nierzadko wprowadza efekty brzmieniowe z pogranicza, powiedziałabym - wręcz kakofonii. Tylko po to, by stworzyć nowy dźwięk, by nie powtórzyć tego, co już istnieje w języku muzycznym. A to, jak on (ten dźwięk) ma się do naszego odbioru, czy spotyka się z naszą wewnętrzną harmonią - nie interesuje tzw. awangardowych kompozytorów. Opery Bernadetty Matuszczak nie mieszczą się w modnym, awangardowym nurcie kakofonicznych dźwięków katujących ucho odbiorców i narzucających nam nową "estetykę". I bardzo dobrze.

"Prometeusz" Bernadetty Matuszczak, libretto Bernadetty Matuszczak wg Ajschylosa, reż. Jitka Stokalska, kier. muz. Tadeusz Strugała, scenog. Andrzej Sadowski, kost. Marlena Skoneczko, Soliści i Orkiestra Warszawskiej Opery Kameralnej.



Temida Stankiewicz-Podhorecka
Nasz Dziennik
25 marca 2009
Spektakle
Prometeusz