Opowieść o władzy i obsesji posiadania

Rozmach, to słowo najlepiej opisujące najnowszą produkcję Opery Śląskiej w Bytomiu. Niemieckojęzyczna opera buffa powstała na podstawie XIX-wiecznej sztuki Alfreda Jarry'ego. Libretto napisali Jerzy Jarocki i Krzysztof Penderecki, muzykę - Krzysztof Penderecki. Światowa prapremiera miała miejsce w Monachium w 1991 r., polska - w Łodzi dwa lata później. Teraz muzyczną wersję "Ubu Króla" można oglądać w Bytomiu. Wyreżyserował ją Waldemar Zawodziński.

To groteskowa opowieść o władzy i obsesji posiadania, doprowadzającej na samo dno, nasycona mteligentnym, czarnym humorem - parodia szekspirowskiego "Makbeta". Miejsce wyniosłej i arystokratycznej Lady Makbet zajęła tu kloszardowa odmiana bon vi-vanta, a dającego sobą manipulować Makbeta - nieskory do kąpieli i lękliwy Ubu. Wspólne pozostają jedynie pobudki i żądza posiadania. W rolę tytułowego bohatera wcielił się Paweł Wunder, gwiazda Opery Bałtyckiej. I on, i Anna Lubańska (Ubica) świetnie pokazali relacje łączące małżeństwo z dużym stażem, tolerujące wzajemne swoje słabostki. Ich zachowanie, niechlujny ubiór, język obciążony gwarowym słownictwem oraz zamiłowanie do kiczu wyznaczają ich status społeczny.

Entourage nie wskazuje, iż główny bohater jest ekskrólem Aragonii i kapitanem dragonów. To celowy zabieg, ponieważ opowieść o przygodach Ubu to farsa, pastisz, utylitarna powiastka przedstawiająca świat w krzywym zwierciadle (i stąd w scenografii motyw luster). Świat nakreślony przez Zawodziń-skiego to świat na opak. Jest pełen absurdu, ale co gorsza, nonsens ten jest konsekwentnie wcielany w życie, w każdej epoce. Miejsce posła na rączym rumaku zajął listonosz na rowerze, nawiązujący do bohatera jednej z polskich telenoweli. Rodzina królewska to kibice i sportowcy, dbający nie tylko o kondycję, ale i regularnie korzystający z solarium.

Król występuje tu jako trener, nadający ton swojej drużynie poddanych. Opera bogata jest także w symbole - rodzinę zamordowanego króla ukazano dzięki wykorzystaniu motywu deesis - królowa to matka boleściwa, wspierająca się na barkach dzieci. Zapadającą w pamięci sceną jest ta, rozgrywająca się w carskiej Rosji. Car przedstawiony został niczym antyczny Midas, natomiast na czele jego armii stoi żołnierz z kosą, przypominający posępnego żniwiarza czy śmierć z baletu "The Green Table" Kurta Joossa. Interesującym pomysłem inscenizacyjnym jest scena, w której wrzucani do jamy urzędnicy pojawiają się ponownie jako upiory, niczym bracia z "Gwiezdnego pyłu".

W finale wyraźnie wskazano miejsce dla osób pokroju Ubu. Wielki reformator i twórca Ubulandii kończy żywot w świecie własnej wyobraźni, uwięziony w białym kaftanie. Skomponowana przez Pendereckiego muzyka stanowi ilustrację do rozgrywających się wydarzeń. Idąc w ślad za Jarrym, mistrz Penderecki żongluje konwencjami, tworząc muzyczny kolaż. Całość robi piorunujące wrażenie. Choć dramat "Ubu Król, czyli Polacy", na podstawie którego stworzono libretto, powstał w 1888 r., to do dziś nie stracił na aktualności. Dwukrotnie doczekał się ekranizacji: w wersji czeskiej z 1996 r. i polskiej z 2003 r. W Bytomiu oryginalne odczytanie dramatu miało miejsce 2 lata temu - sięgnął po niego Jerzy Stuhr ze studentami WTT PWST.



Magdalena Mikrut-Majeranek
Polska Dziennik Zachodn
12 kwietnia 2016
Spektakle
Ubu Król