Osiemdziesiąt minut pamięci
Czy matematyka może być sztuką? Czy liczbami można wyrazić nie tylko pomiary pewnych wartości, ale również ludzkie uczucia? Yōko Ogawa w swojej książce ,,Ukochane Równanie Profesora" pokazuje, że jest to możliwe oraz podkreśla, że nie istnieje tylko jeden sposób wyrażenia miłości wobec drugiego człowieka. Nawet niekonwencjonalne i te nieoczywiste środki mogą kryć w sobie najczystsze intencje oraz uczucia.Yōko Ogawa jest japońską pisarką urodzoną w 1962 roku. Na scenie literackiej jest od roku 1988, odkąd ukazał się jej pierwszy debiut. W swojej twórczości skupia się na prawie nieuchwytnych uczuciach, rodzących się z relacji nawiązanej z drugą osobą.
,,Ukochane Równanie Profesora" ukazało się światu w roku 2003 i do dziś pozostaje bestsellerem oraz zajmuje specjalne miejsce w sercach tysiąca Japończyków. To jak bardzo uwielbiana jest ta książka podkreśla fakt, że otrzymała literacką nagrodę Yomiuri oraz pierwszą w historii nagrodę Hon'ya Taishō, przyznawaną przez kolektyw księgarzy. W czym więc tkwi sekret ,,Ukochanego Równania Profesora", że skradło serca aż tysiąca czytelników? Niestety obawiam się, że nie było mi dane go odkryć.
Historia książki jest niezwykle prosta i patrząc z jednej strony – przyjemna i ciepła. Opowiada o wybitnym Profesorze matematyki, który cierpi na amnezję. Jego pamięć trwa jedynie osiemdziesiąt minut i zatrzymuje się na wydarzeniach, które miały miejsce do roku 1975. Dlatego też doskonale pamięta wszystkie skomplikowane reguły matematyczne, które wykładał na Uniwersytecie, a nie potrafi przypomnieć sobie imienia swojej nowej gosposi. Może jest to powód, dla którego my również ich nie poznajemy. Profesor jest dla nas po prostu Profesorem, tak samo jak Gosposia oraz jej syn – nazywany przez starca Pierwiastkiem. Pomiędzy całą trójką nawiązuje się nietypowa relacja, którą muszą odnawiać co 80 minut. Profesor swoim wyjątkowym charakterem oraz wielką pasją do matematyki zyskuje sympatię pozostałych bohaterów oraz i czytelnika. Poprzez liczby i nieskończony świat matematyki przedstawia swoją wizję rzeczywistości gosposi oraz Pierwiastkowi i sprawia, że się w niej zakochują. Wzajemne uczucia rodzą się u bohaterów przez okazywaną troskę oraz wspólne zainteresowania. Mianowicie tematem książki nie tylko jest matematyka i jej znaczenie w życiu bohaterów, ale również baseball, do którego wszyscy płoną miłością.
Widząc tyle pozytywnych opinii o ,,Ukochanym Równaniu Profesora" oraz mając świadomość, że jest to jedna z najukochańszych powieści współczesnej Japonii – oczekiwania miałam duże. I może dlatego tak się zawiodłam. Opis książki sugeruje, że oprócz samej matematyki i baseballu, historia ta będzie równie mocno koncentrować się na relacji rodzącej się pomiędzy bohaterami. Nie można zaprzeczyć, że ten wątek faktycznie jest obecny. Jednak o wiele częściej miałam wrażenie, że czytam podręcznik do matematyki lub książkę zasad prawidłowej rozgrywki baseballu niż literaturę piękną.
Wątek matematyczny chwilami pozbawiał tą historię jakiejkolwiek emocjonalności. Dominował i przysłaniał swoją obecnością pozostałe, które niesprawiedliwie nie zostały rozwinięte. Sytuacja wygląda podobnie z baseballem, który faktycznie był środkiem porozumienia pomiędzy bohaterami, ale został opisany w sposób po prostu nużący.
Do ostatniej strony liczyłam, że stanie się coś co zmieni moje rozczarowanie w pozytywne zaskoczenie. Niestety książka pozostawiła mnie nie tylko z zawodem, ale na dodatek z rozgoryczeniem ze względu na jej niewykorzystany potencjał. ,,Ukochane Równanie Profesora" jest studnią wątków, które według mnie nie zostały wystarczająco rozwinięte lub zwyczajnie pominięte.
Zaczynając od koncepcji pamięci, która trwa jedynie osiemdziesiąt minut i zatrzymuje się w roku 1975 – do czasu tragicznego wypadku samochodowego. W całej książce widzimy tylko jedną sytuację, z której możemy wnioskować jak choroba Profesora ma wpływ na jego stan emocjonalny oraz psychiczny. Ponadto obserwujemy to przez „zamknięte drzwi", ponieważ cała historia opowiedziana jest z perspektywy gosposi. To ona jest narratorką i to jej doświadczenia stanowią nasze jedyne źródło informacji. Poza zakłopotanym wzrokiem lub mimiką twarzy Profesora – nie mamy żadnego dostępu do jego myśli ani uczuć. Wątek krótkotrwałej pamięci staruszka jest ograniczony do ponownego przedstawiania się bohaterów co 80 minut, co jest dużą stratą zarówna dla czytelnika jak i literatury.
Zazwyczaj przy pierwszoosobowej narracji mamy dokładniejszy wgląd do charakteru postaci czy przynajmniej towarzyszących jej uczuć. Niestety nie jest tak w przypadku ,,Ukochanego równania profesora". Narratorka jest gosposią w domu Profesora i za jego prośbą, zabiera syna do swojej pracy. Podczas, gdy ona gotuje obiad bądź sprząta – jej syn odrabia z nim lekcje lub rozprawia o baseballu. Przez cały czas czytania tej powieści miałam wrażenie, jakby narratorka nie brała czynnego udziału w akcji. Była bardziej obserwatorem niż aktywnym bohaterem. Z tego też powodu jej myśli koncentrowały się bardziej na opowiedzeniu historii oraz postaciach Pierwiastka i Profesora, niż jej własnych odczuciach.
Jest to równocześnie kolejny wątek, któremu uwaga nie została praktycznie w ogóle poświęcona. Mianowicie narratorka jest samotną matką i uważam, że jest to idealna okazja do usłyszenia głosu kobiety, która bierze na swoje barki cały trud rodzicielstwa. Tymczasem nawet nie poznajemy jej imienia, jedynie przypisujemy funkcję, jakby to było wszystko co sobą reprezentuje. Wątek ten, tak samo jak jej postać - zdaje się wtapiać w tło, ustępując miejsca matematyce i baseballu.
Sięgając po ,,Ukochane Równanie Profesora" miałam wysokie oczekiwania, którym książka nie dorównała. Z pełną świadomością o przewodnim wątku matematyki, liczyłam mimo wszystko, że nacisk na relacje pomiędzy bohaterami oraz wpływ choroby Profesora na ich stan będzie większy niż ostatecznie był. Co prawda możemy je interpretować, ale musimy to zrobić pod lupą powiększającą, ponieważ książka nie ułatwi nam tego zadania, a jedynie pozostawi z pytaniami, na które nigdy nie poznamy odpowiedzi.
,,Ukochane Równanie Profesora" Yōko Ogawy jest powieścią o niewykorzystanym potencjale. Przed autorką stało mnóstwo rozwidleń dróg, które mogły uczynić tę książkę bardziej wartościową – przede wszystkim dać głos osobom, które nie zajmują dużej przestrzeni na scenie literackiej; samotnej matce o niskim statusie społecznym oraz starszemu mężczyźnie cierpiącemu na amnezję.
Niestety Ogawa nie wykorzystała tej szansy, która moim zdaniem – uczyniłaby tę książkę naprawdę wyjątkowym dziełem literackim. Zamiast tego napisała powieść o niezwykle prostej fabule, o której najprawdopodobniej zapomnisz w osiemdziesiąt minut po jej przeczytaniu.
Kinga Piech
Dziennik Teatralny Wrocław
14 grudnia 2022