Osobliwe wrażenia

W zalewie literatury różnej ciężko wyłowić prawdziwe perełki. Takie, które nie tylko zaskoczą, ale też wyrwą z pewnego schematu myślenia o sztuce i jej postrzeganiu. Taką publikacją jest „Nice, cosie i duchy. Eseje o sztuce" Michała Krawczyka – niepozorna na pierwszy rzut oka, wprawia czytelnika w pozytywne osłupienie z każdym słowem.

Ciężko właściwie opisać, o czym traktuje, jednak gdyby chcieć w jakiś sposób zdefiniować treść, można zaryzykować stwierdzenie, że jest to... perspektywa laika. Dotyczy ona zarówno sztuki, jaki i rzeczy, wydawałoby się, zupełnie na pierwszy rzut oka (a czasem i ucha) nieinteresujących. Znajdziemy w niej zarówno recenzje spektakli operowych, jak i fascynację rzeczami marginalnymi w powszechnym odbiorze, do których należy np. fakt zanikania dworców autobusowych.

Autor opisuje zarówno rzeczy mu bliskie, jaki i rzeczy, które go uwierają czy rozczarowują – w sztuce i nie tylko. Posługuje się przy tym ciekawym językiem, ponieważ z jednej strony łatwo można zauważyć słownictwo człowieka wykształconego, z drugiej mamy wstawki z mowy potocznej. To połączenie nie tylko wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika, ale też pokazuje, że o sztuce można mówić również swoimi słowami.

Przykładowo opera, która powraca w „Nicach..." jak mantra, nie ma monopolu na wysoki język w mówieniu o niej, a nawet więcej – nie trzeba udawać, że się na niej znamy. Krótkie, treściwe eseje, dotyczą w dużej części fenomenu odbioru opery i to zarówno na poziomie muzycznym, jak i wizualnym. Pasjonowanie się operą poparte jest także sporą wiedzą w tym zakresie. Jednocześnie jakby na drugim biegunie mamy opis fenomenu muzyki jako czegoś niematerialnego, ulotnego, a przy tym powstającego z rzeczy istniejących (instrumentów, do których należy także ludzki głos).

Krawczyk szkicuje nam sylwetki kilku twórców oper oraz współcześnie zajmujących się operą reżyserów, różnicując ich pod względem specyfiki ich przestawień. Do tego w tym osobliwym zbiorze tekstów opisuje kilka wystaw w galeriach sztuki, które zrobiły na nim wrażenie, żeby na koniec symbolicznie „wywrócić wszystko do góry nogami", proponując czytelnikowi kilka ćwiczeń na wyobraźnię. Warto zaznaczyć, że recenzje i opisy spektakli oraz wystaw jest to zbiór tekstów, powstających na przestrzeni kilku lat. Teksty nie są ułożone chronologicznie, jednak ich treść jest często tak zachęcająca, że chciałoby się odwiedzić daną wystawę, aż dochodzimy do końca opisu, gdzie widnieje data – pozostaje wtedy wrażenie, że może przegapiliśmy coś ważnego.

Opisy mają tu charakter odbierania rzeczywistości wrażeniowo: chłonięcia jej wszystkimi zmysłami i dopiero po przetworzeniu przez umysł informacji ze wszystkich zmysłów mamy gotowy obraz danej rzeczy czy zjawiska. Zauważymy tu niby znaną, bo przecież indywidualną perspektywę odbioru, jednak podejście autora jest bardzo świadome, o filozoficznym rysie.

„Nice, cosie i duchy. Eseje o sztuce" Michała Krawczyka to publikacja, która nieco wymyka się kwalifikacjom, prezentując podejście do sztuki w tym samym stopniu zuchwałe co naiwne. Zdobyta wiedza nie zabiera całego miejsca laicyzmowi, który wprowadza świeżość i nieoczywistość spojrzenia. Świetnie wpisują się w to zawarte na końcu ćwiczenia, które wychodzą poza ramy standardowego myślenia o świecie. Być może jest to swego rodzaju nadinterpretacja, jednak czytając „Nice..." miałam w głowie skojarzenie z... „Narkotykami. Niemytymi duszami" Stanisława Ignacego Witkiewicza. Wrażenie to wynika prawdopodobnie z tego, że obydwie publikacje proponują konfrontację z indywidualnym postrzeganiem pewnych spraw i weryfikację we własnym zakresie. Dodatkowo Krawczyk w pewien sposób podobnie jak Witkacy – napisał książkę o tym, o czym chciał. Zwrócił uwagę na coś, co jest mu najbliższe, a na co można spojrzeć z różnych perspektyw. Inspiruje do tego, żeby szukać wokół rzeczy i zjawisk niekonwencjonalnych, a wrażenia na ich temat przetwarzać w sobie i zapisywać.

Sztuka i jej przejawy wydają się świetnym materiałem do poszukiwania wciąż nowych wrażeń – nawet w obrębie jednej „dyscypliny". U Krawczyka podobnie jak u Witkacego na pierwszy plan wysuwa się inteligencja autora i nieoczywistość tematu. Dlatego warto się z „Nicami..." skonfrontować.



Joanna Marcinkowska
Dziennik Teatralny Kraków
18 lutego 2021
Portrety
Michał Krawczyk