Ostatni powiew zimy

Choć do miasta wdziera się powoli wiosna, a śnieżnobiałą aurę zastępują pierwsze promienie słońca, w teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu nadal trwa magiczna zima. Jeszcze przez chwilę możemy poczuć się niczym w pięknej, lodowej krainie, a to wszystko za sprawą najnowszego spektaklu Tomasza Koniny, który postanowił pochylić się ku najmłodszym miłośnikom teatru, wystawiając w sposób nieklasyczny klasyczną baśń Hansa Christiana Andersena „Królowa Śniegu”.

Nieprzemijalność, ponadczasowość, duża wartość merytoryczna opowieści, uniwersalność - są to tylko niektóre z zalet, cechujących utwory duńskiego pisarza. Może dlatego twórcy teatralni na całym świecie tak chętnie po nie nadal sięgają. Gotowy przepis na sukces? Prawdopodobnie tak, ale należy przy tym pamiętać, że współcześnie bardzo trudno trafić do najmłodszej publiczności, jednocześnie zadowalając dorosłych widzów. Historie Andersena mają w sobie to coś, co pobudza wyobraźnie i wyzwala emocje niezależnie od wieku - dalej powinno być już z górki.

Spektakl wystawiany jest na małej scenie teatru. Scenografia została zbudowana na wzór bajkowej, zimowej krainy. Z białego puchu pokrywającego scenę wyrastają przepiękne sztuczne róże, nad głowami migoczą kryształowe żyrandole, na środku umieszczona jest duża, błyszcząca kula odbijająca blask światła. Dodatkowo zachwyt, szczególnie wśród najmłodszych, wzbudzać mogą efekty specjalne zastosowane przez twórców: spadające z góry płatki śniegu, bańki mydlane i wijący się po scenie zapachowy dym. Obraz wyrwany niczym z baśniowego snu stanowi tło dla dobrze wszystkim znanej historii Gerdy i Kaya – dwójki młodych osób poddanych próbie czasu, walczących ze złem, goniących za uczuciem i przeznaczeniem.

Spektakl jest dość krótki, trwa zaledwie 50 minut, jednak mimo takich ograniczeń twórcom udaje się opowiedzieć całą historię baśniowych bohaterów. Gerda, która wyrusza w podróż za ukochanym na swojej drodze spotyka wiele ciekawych przygód. Jedną z zabawniejszych scen spektaklu jest spotkanie dziewczynki z gadającą wroną. W tej roli duży popis umiejętności, nie tylko aktorskich, ale wręcz kabaretowych, dał Łukasz Schmidt, wygłaszając w przezabawny sposób „wronie monologi". Etiuda rozbawiła publiczność wręcz do łez, za co należą się duże brawa.

Zaskakującym zabiegiem twórców jest połączenie baśniowej historii Andersena ze współczesną ścieżką dźwiękową oraz elementami wyrwanymi wprost z popkulturowego kina. Taniec z mieczami świetlnymi, w rytm muzyki z filmu „Piraci z Karaibów" stanowi wątek, który z jednej strony bawi, (szczególnie tych najmłodszych), jednocześnie pozostawiając resztę osób z dylematem, czy na pewno jest to dobre rozwiązanie na ukazanie magicznego świata Andersena. Ciągłe udowadnianie, że jest się „za pan brat" z nowoczesnością i idzie się z duchem czasu, chwilami wydaje się być przesadzone i śmieszy w złym tego słowa znaczeniu.

Widowisko broni się przede wszystkim walorami estetycznymi i dobrą grą aktorską. Cała historia podana jest w łatwy, dynamiczny i przyjemny sposób. Wartościowy przekaz, który niesie ze sobą baśń jest czytelny i trafia do najmłodszej publiczności. Jednak zabrakło mi w tej całej historii polotu i pasji, których jest tak dużo w pięknych historiach Andersena. Przerost formy, może i wskazany w przedstawieniach dedykowanych współczesnej młodzieży, w tym przypadku chwilami spłyca treść, na co ciężko patrzeć z uśmiechem.



Katarzyna Majewska
Dziennik Teatralny Opole
25 marca 2013
Spektakle
Królowa Śniegu