Ostatni taki Roman
Wystawiać Becketta to zawsze jest wyzwanie. Znakomicie poradził sobie z tym Krzysztof Prus, który u Osterwy zrobił niezwykłą kompilację dramatów Samuela Becketta tylko po to, aby uczcić 60. rocznicę pracy scenicznej Romana Kłosowskiego.Spektakl zaczyna się w ciemności, jakiś Mężczyzna (w tej roli Jarosław Książek) nie może się wydostać z potrzasku, walczy z niewidzialnymi złowrogimi siłami. Potem spotyka troje ludzi zamkniętych w jakichś puszkach-urnach, którzy w rozmowie na trzy głowy opowiadają o swoim głupim uwikłaniu w romans. Tu koncert dają Beata Chorążykiewicz, Anna Łaniewska i Leszek Perłowski. Aż na koniec pojawia się Krapp - Roman Kłosowskie i sam przed sobą rozlicza się z życia, jego zdaniem nieudanego. Motywem przewodnim, codą łączącą te sceny jest motyw falującego morza. Bo wszyscy bohaterowie mają coś wspólnego z wodą.
Spektakl jest krótki, bardzo płynny, właściwie gdyby nie teatralne gongi - dziś także rekwizyt, bo używa się elektrycznych dzwonków, to łatwo można byłoby przeoczyć przejście do następnego dramatu.
To czysta teatralna forma, bez zbędnych ozdobników, zbędnych gestów, zbędnej maniery. To teatr dla widza, który nie lubi przepychu, piór i schodów. Emanacja teatralnego języka, nastawionego na czyste emocje.
To Beckett w prawdziwym wydaniu. Beckett, najsmutniejszy dramaturg świata nie lubił słów, zabawek teatralnych, bawienia się formą, ukrywał się przed światem, przed ludźmi. Jego dramaty to cały czas pokazanie człowieka uwikłanego w ponurą rzeczywistość, świat, nieprzychylny człowiekowi. To cały czas próba zrozumienia, po co człowiek tu jest, a jeśli już jest, to jak ma funkcjonować i w końcu okazuje się zawsze, że z tym funkcjonowaniem jest jakoś nie tak. To trudne, bolesne pisarstwo.
I dlatego wielkie słowa uznania należą się Teatrowi Osterwy, że wziął na warsztat właśnie Becketta, którego rzeczywiście trudno pokazać. No i współpracujący z Osterwą Krzysztof Prus kolejny raz pokazał, że można. Że bardzo oszczędna, minimalistyczna realizacja może zachwycić i pokazać, że Beckett jest ciągle aktualny, ciągle intrygujący, ciągle zachwyca.
Wielkie słowa uznania należą się gorzowskim aktorom, którzy dali koncert gry. Ale słów parę należy poświęcić przede wszystkim Romanowi Kłosowskiemu, wielkiemu polskiemu aktorowi, który ma ponad 80 lat, prawie nie widzi, a jednocześnie gra, cały czas gra. I to jak, dużym żarem, z temperaturą, tak, że zachwyca widzów.
Zagrał w "Kolumbach", był dyrektorem teatru, reżyserem, aktorem Szekspirowskim a jednak podczas sobotniej gali w Teatrze Osterwy cały czas przypominano mu tego nieszczęsnego Maliniaka z "Czterdziestolatka". Trochę szkoda.
Spektakl gorzowskiego Teatru Osterwy według Samuela Becketta to teatralny sukces, przedstawienie, które na pewno warto zobaczyć, bo przestrasza ponurością ludzkich losów i zachwyca teatralną formą.
Renata Ochwat
www.echogorzowa.pl
4 kwietnia 2013