Over and over

Czy zasypiając, by po nocy rozpocząć kolejny dzień życia, dokonujemy mentalnego samobójstwa? "Gdybym codziennie rano budził się jako John Guymon, zabiłbym się" - to stwierdzenie pada ze sceny parokrotnie w trakcie spektaklu wyreżyserowanego przez Johannesa Wielanda pt. "newyou".

Na scenie stoi ponad setka butelek po brzegi wypełnionych wodą. Następnie kolejno pojawiają się 4 postaci. (Brea Cali, Ryan Mason, Lillian Stillwell, Isadora Wolfe). Jedna z nich okazuje się kluczowa. Eva – prawdziwa femme fatale, kobieta dominująca. To ona przedstawia resztę tancerzy, narzucając publiczności swój punkt widzenia. Wszyscy bohaterowie obchodzą właśnie dziś kolejne urodziny i są z tego powodu „bardzo, bardzo szczęśliwi”, jak oznajmiają bez przekonania.

Demoniczna konferansjerka postanawia zapytać publiczność co to jest szczęście, jak je postrzegają, co wywołuje ich radość. Niezależnie od odpowiedzi, stawia diagnozę, iż respondenci zapewne cierpią na depresję. Jeszcze niejednokrotnie wejdzie w bliższe relacje z publiką, zadając niewygodne pytania, zapraszając na scenę, drwiąc z poszczególnych widzów, uciszając salę czy wreszcie ironicznie komentując wszelkie reakcje. Oczywiście, wszystko osłodzi przyklejony do twarzy Evy, niewinny uśmiech. 

Równie skomplikowane są stosunki panujące pomiędzy konferansjerką a pozostałymi tancerzami: zniewolony jej kobiecym magnetyzmem John narazi się na złośliwości z powodu rzekomo zranionych uczuć, Isadorze zostanie odebrane szczęście na krok przed jego osiągnięciem , a Kristen będzie próbowała ukraść Evie tożsamość, by podnieść swoją samoocenę. Ponadto każdy z bohaterów to tylko bezwolna marionetka, która poddaje się woli demonicznej kobiety, pełniącej niejako rolę reżysera całego spektaklu. Wrażenie to potęguje fakt, że widz nie może dać się porwać pięknu tańca – Eva przerywa poszczególne występy, gdy tylko zaczynają nabierać życia, przedstawiać jakąś prawdę.

Najsilniej przeciwstawia się temu działaniu John. Mówi o swoich pragnieniach, które na początku wydają się bardzo banalne. Mężczyzna chciałby dostać tort urodzinowy, który natychmiast pojawia się w jego rękach jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a wszystko to za sprawą projekcji, wyświetlanej za plecami bohaterów. Ciasto jednak okazuje się niesmaczne, zawodzi oczekiwania solenizanta. Również przyjęcie urodzinowe, choć z pozoru udane, nie daje bohaterowi satysfakcji. John w końcu zwierza się z największego pragnienia – chciałby spotkać rudowłosą kobietę. Scena natychmiast zapełnia się pięknymi paniami dzierżącymi w ręce czerwone gerbery. Prezentują swoje wdzięki, by ostatecznie zniszczyć kwiaty i pozostawić Johna samego. Są sztuczne i bezduszne, przypominają wystawowe manekiny, ich oczy nic nie wyrażają. Historia Johna wskazuje na ulotność marzeń – ich spełnienie to przeważnie przykry zawód, zawiedzione nadzieje. 

Postacią najsilniej zdominowaną przez Evę jest Isadora. Niewinna i naiwna, czerpie niespożytą radość z tańca, mistrzowsko wykonuje każdą kombinację ruchów. Cóż z tego, jeśli jej aktywność zostaje w brutalny sposób ograniczona w kluczowych momentach? Tancerka Isadora Wolfe stworzyła czarująca i subtelną postać, która zachwyca liryzmem. Jej solowym występom towarzyszy delikatna, wręcz hipnotyzująca muzyka, która przynosi odprężenie. Artystka przyciąga uwagę lekkością ruchów. Być może właśnie przez wrażliwą osobowość to właśnie Isadora stała się najbardziej posłuszną marionetką Evy?

„newyou” Johannesa Wielanda charakteryzuje doskonała choreografia oraz świetne wykonanie. Artyści prezentują imponującą dawkę tańca współczesnego w lekkiej, nieco ironicznej formie. Partie wykonywane zespołowo okazały się perfekcyjnie dopracowane. Jedynym zarzutem pod adresem twórców jest zbyt mała dawka tańca w tańcu. Momentami zabrakło dynamizmu, Teatr Muzyczny rozbrzmiewał głosem Evy, ale na scenie brakowało ruchu.

Trafnym podsumowaniem przekazu całego przedsięwzięcia jest finałowy utwór „Over and over, keep going over”, który podkreśla powtarzalność pewnych motywów w ludzkim życiu. Każdy co roku obchodzi urodziny i chce, aby ten jeden dzień różnił się od pozostałych, dał mu poczucie wyjątkowości i szansę na spełnienie najskrytszych marzeń. Jednak zawsze rozbijemy się o egoizm drugiego człowieka lub trafimy na dyktatora, który będzie chciał przejąć kontrolę nad naszym życiem. Dzięki Johannesowi Wielandowi ta gorzka prawda została nieco osłodzona piękną formą.



Kamila Stolarska
5 ściana
23 listopada 2009