Pajac(uj) z sercem

Historia chłopczyka wystruganego z kawałka drewna dotyka problemu poznania, odkrywania i rozumienia. Opowiadana zwykle dzieciom, bywa nieraz równie pouczająca dla dorosłych, którzy mogą w niej odnaleźć klasyczną powiastkę o kształtowaniu się istoty ludzkiej. Pinokio nie zmieniłby się przecież w dziecko z krwi i kości gdyby nie pojął, że jedynie używając serca i rozumu człowiek może nauczyć się jak żyć.

Integracyjny Teatr Arka zabrał nas w ostatnią sobotę do krainy dzieciństwa, w której każdy ponoć kiedyś był, a rozpanoszywszy się w niej i obejrzawszy co oferowała najpiękniejszego, odwrócił się na pięcie i zatrzasnął za sobą drzwi. Pewnie to i dobrze, bo gdybyśmy nie dorośli to z pewnością byśmy sobie nie zafundowali tych wszystkich niezwykle palących problemów politycznych, społecznych, kulturowych i jakich tam jeszcze szanowny czytelnik zechce.

A jakby tak zaryzykować przypuszczenie, że to całe trzaskanie drzwiami może mieć przypadkiem i złe skutki? No bo przecież dziecko, nie raz w przeciwieństwie do dorosłego, odróżnia z łatwością dobrą wróżkę z niebieskimi włosami od zakapturzonych typów spod ciemnej gwiazdy. Potwierdzały to zresztą liczne okrzyki młodszej części publiczności sobotniego spektaklu. Na przemian przepełnione grozą i radością, świadczyły jednoznacznie o zaangażowaniu młodych widzów w historię prezentowaną na deskach kameralnej sceny.

Drewniany pajac uczył się więc razem z widzami odróżniać przekleństwa próżniaczego życia od owoców jakie daje pilność i oddanie. Barwna historia okraszona muzycznymi przerywnikami, miękko prowadzoną narracją i odrobiną magii zachęcała do zajęcia miejsca w wygodnym fotelu i śledzenia wypadków z równą przyjemnością jak w przypadku spektakli dla dorosłych.

Trafny dobór środków wyrazu pozwolił zarówno na wykorzystanie w pełni niewielkich gabarytów sceny Arki jak i jej kameralnych możliwości. Przepychanki rodem z komedii dell'arte, duże peruki, ośle uszy, szerokie, bajkowe kostiumy - wszystko utrzymane w lekkiej konwencji teatru formy, skrojone na miarę znanej dzieciom na całym świecie opowieści o drewnianym pajacu, który zapragnął być chłopcem.

W spektaklu nie pozbawionym wyróżniających się kreacji brali udział aktorzy Integracyjnego Teatru Arka - zaangażowani, odważni, chętnie wchodzący w interakcje z widzami. Do łez bawił wyobrażony przez Pinokia korowód pogrzebowy, a popisowa piosenka Woźnicy (świetnie dobrany do swojej roli Radosław Wojtas) niejednego widza rzuciła na kolana swoją lekkością, prostotą i westernowskim klimatem. Ożywczy powiew wniósł również na scenę beztroski, dziarski powsinoga Knot (w tej roli bezbłędny Maciej Mazurkiewicz), który wdzięcznie i bez zbędnych ceregieli sprowadził Pinokia (Agata Obłąkowska) na złą drogę.

Oprócz muzyki i magicznej gry świateł, nastrój spektaklu tworzyły baśniowe animacje (technologia zapożyczona od wrocławskiego Cloud Theater), które roztaczały przed Pinokiem tajemnicze i pociągające krajobrazy odległych albo całkiem bliskich krain zapraszających swoim czarem i czekających na odkrycie.

Drewniany pajacyk musiał więc oprzeć się wielu pięknym ułudom, poznać niejedną z fundamentalnych prawd i nauczyć się jak decydować zarówno sercem jak i rozumem. Stając się chłopcem pokazał, że każde dziecko, mimo niewielu przeżytych na świecie lat, nosi w sobie mądrość pozwalającą na odnalezienie siebie i dostrzeżenie tego, co dobre. No i na szczęście, albo i nieszczęście dla dorosłych, młody człowiek ma w sobie też lekkość, prostotę i wiarę w jasny, piękny świat. Taki, za którego obrazem dorośli bardzo tęsknią.

Bo wychodząc z małej, ciemnej salki nie tylko na ustach dzieci można było usłyszeć słowa końcowej piosenki nucone pod (zamaskowanym) nosem...



Marta Tomaszek
Dziennik Teatralny Wrocław
18 lipca 2020
Spektakle
Pinokio