Pająk, muszka i fortepian

W staromodnym pokoju rozhuśtany żyrandol kołysze się przy pełnym ekspresji akompaniamencie fortepianu. Brak jednak prawdziwego instrumentu i prawdziwego pianisty - gra tylko „lekko nawiedzona" kobieta koło sześćdziesiątki. Gra z pełnym zaangażowaniem na blacie stołu.

Dama w morskim szlafroku na pierwszy rzut oka wydaje się nieco rozchwiana emocjonalnie oraz zdziecinniała. Po kilku scenach wiemy, że wciąż żyje wspomnieniami swojej kariery muzycznej, jest niezdolna do realnej oceny rzeczywistości i miota się między smętnym życiem, a niemożnością jego zakończenia. Przez zamknięte drzwi droczy się ze swoją opiekunką z dzieciństwa, której nazwiska nigdy nie poznała, a nawet nie pomyślała, że powinna je znać. Pelcia, „osoba głucha, z palcami połamanymi przez Gestapo" jest jedynym elementem rzeczywistości, który trzyma kobietę przy życiu. Marta Morska, cudowne dziecko PRL, „nasza Martusia", wybitna pianistka wielkiej sławy, żyje we własnym świecie, w którym jej tata po śmierci zamienił się w pajączka, a mama w małą muszkę. Pianistka, której kariera już dawno się zakończyła, nie myśli wcale aby przypomnieć się światu, wrócić do występów, lub choćby zainteresować się sprawą własnego utrzymania, ubezpieczenia czy robienia zakupów. Wieczorami włącza radio, w którym słucha „obciachowego gadania przed snem" na temat skarpetek, chrapania i globalnego ocieplenia. W dzielnicy „zapleśniałej od wojny" nie ma przyjaznych sąsiadów, nie dba o żadne relacje, poza tymi z Pelcią, tatą-pająkiem i mamą-muszką. Raz po raz pali nieistniejącego papierosa i pije wymyśloną wódkę z kieliszka. Ostatecznym ciosem godzącym w świat Marty jest zajęcie przez komornika jej jedynego skarbu – fortepianu, który lata temu nabyła dla niej Pelcia, przeznaczając na niego wszystkie oszczędności.

Niespodziewanie do świata Morskiej wkracza pewien młody człowiek (Jan Jurkowski), którego profesję dość trudno jednoznacznie określić. Jest równocześnie ubezpieczycielem, managerem, pianistą, masażystą i działaczem na rzecz ochrony środowiska. Zmienność i bezwzględność świata zmusza go do „płynności" i elastyczności zawodowej. W jego życiu wszystko jest chwilowe i zmienne, co jest zupełnym przeciwieństwem świata kobiety, którą przypadkiem odwiedził. Raz po raz odbiera telefony i dzwoni, nie potrafi skupić całej uwagi na jednej rzeczy dłużej niż pół minuty, działa „wielozadaniowo" choć raczej nieskutecznie. Nie brakuje mu energii i pomysłów, którymi zarzuca swoją rozmówczynię. W pewnym momencie tej osobliwej wizyty ich relacja, choć dziwna, staje się dość bliska. Widać to choćby w scenie, w której obydwoje zaczynają mimowolnie grać jedną ręką na wyobrażonym fortepianie. Po pewnym czasie dowiedzą się wiele o swoich światach, a nawet – wypiją razem po kieliszku nieistniejącej wódki.

Choć pierwsze sceny zapowiadają raczej męczącą sztukę o wspaniałej karierze, która minęła, już po kilku minutach widz zostaje wciągnięty do bardzo specyficznego świata, w którym chętnie pozostaje. Tekst sztuki jest świetnie przemyślany – zaznajamia widza z kolejnymi wspomnieniami, zwyczajami i powiedzonkami bohaterki, by intrygująco żonglować nimi w dalszym przebiegu spektaklu. Warto podkreślić także równowagę proporcji w sztuce: melancholijny nastrój nigdy nie trwa zbyt długo – pointowany jest zabawnym zwrotem akcji. Partie mówione zgrabnie przeplatają się z muzyką, dzięki czemu z niecierpliwością czeka się na kolejne sceny. Scenografia nie jest zaskakująca, jest jednak dokładnie taka, jak potrzeba – uwydatnia tajemniczość zamkniętej kuchni i postaci Pelci. Jest jednocześnie funkcjonalną przestrzenią, jak i obrazem świata, w którym funkcjonuje Morska – zamkniętego i ograniczonego do pewnych osób i wspomnień.

Spektakl Szczepkowskiej błyskotliwie opowiada o zmianach, które zaszły w świecie i o tym, jak człowiek jest od tych zmian zależny. Dwa pokolenia i dwa odmienne charaktery zmierzone z różnymi obliczami świata ścierają się w zabawnej, żywiołowej grze, którą śledzi się z rosnącą sympatią i zaciekawieniem.



Agnieszka Bednarz, Stażystka od 11 marca 2013
Dziennik Teatralny Kraków
25 kwietnia 2015