Pali się!

Choć Jaś Serdel i Kolombina to marionetki, to historia ich miłosnych perypetii zupełnie nie nadaje się dla dzieci. "Pożar", opera marionetkowa Józefa Haydna, której premiera w niedzielę w Filharmonii Wrocławskiej, to spektakl rubaszny i frywolny, wyłącznie dla dorosłych.

- Tym spektaklem przypominam dość rzadko wystawiany i zapomniany gatunek, jakim jest opera marionetkowa - mówi reżyser Robert Skolmowski. - Oper marionetkowych nie gra się prawie wcale, bo to ogromne i kosztowne przedsięwzięcia. 

Opera, w której występują lalki, powstała we Włoszech. Ten gatunek teatralno-muzyczny cieszył się tam olbrzymią popularnością na przełomie XVII i XVIII wieku. "Dramma per musica" stały się bardzo popularne na dworach całej Europy. Na marionetkowe sceny adaptowano "prawdziwe" dzieła operowe lub wystawiano ich parodie, zdarzało się też, że dla lalkowych aktorów specjalnie komponowano zupełnie nowe utwory.

Taką właśnie operą jest "Pożar" ("Die Feuersbrunst"". Joseph Haydn napisał ją dla sceny marionetkowej w zamku węgierskiej rodziny magnackiej Esterházy, gdzie był nadwornym kompozytorem i kapelmistrzem. Dzieło wystawiano z przepychem właściwym barokowi: liczne zmiany dekoracji, kilka marionetek w różnych kostiumach, grających jedną postać, zachwycały widzów. Niestety, "Pożar" na wiele lat zaginął. Dzieło powróciło na sceny dopiero w ubiegłym wieku, po przypadkowym odnalezieniu w 1935 roku w jednym z paryskich antykwariatów. Okazało się wówczas, że Haydn wykroczył poza klasykę gatunku. Austriacki kompozytor połączył w swoim dziele nie tylko operę marionetkową, ale także operę komiczną, farsę i elementy niemieckiego teatru ludowego i włoskiej komedii dell\'arte. Frywolne libretto i pełna erotycznych aluzji i rubaszności opowieść o losach Jasia Serdela (Hanswurst) sprawiały, że spektakl mogą oglądać widzowie powyżej 16. roku życia.

Bohater - wiejski cwaniaczek - jest postacią znaną z niemieckich jarmarcznych teatrzyków. Głównym wątkiem opery są jego perypetie miłosne. Jasio próbuje odzyskać względy Kolombiny, córki Odoarda, zarządcy hrabiowskich włości. Odoardo jest skąpcem i oszustem, który za wszelką cenę chce zaszkodzić młodym. 

- Jesteśmy wierni XVIII-wiecznej tradycji - zaznacza Skolmowski. - O pomoc przy tej inscenizacji poprosiłem mistrza marionetek i znawcę tej materii prof. Jacka Radomskiego. 

Wrocławskiej inscenizacji "Pożaru" nie zabraknie rozmachu. W filharmonii stanie sześciometrowa fasada zamku Esterházy, w której znajdą się trzy sceny wyposażone w przesuwaną, malowaną dekorację. Lalkarze animować będą marionetki na wyjątkowo długich, bo 2,5-metrowych sznurkach. Zobaczymy m.in. Tomasza Maśląkowskiego (Jaś Serdel), Patrycję Łacinę-Miarkę (Kolombina), Jacka Radomskiego (Odoardo), Marka Koziarczyka (Steckel) i Annę Bajer (Leander). Na scenie wystąpi 24 muzyków orkiestry Leopoldinum i śpiewacy operowi. Partię Jasia zaśpiewa Jerzy Butryn, (bas-baryton), w partii Kolombiny usłyszymy Agnieszkę Drożdżewską (sopran). Nie zabraknie też efektów specjalnych wykorzystywanych w XVIII-wiecznych inscenizacjach, w tym wybuchu tytułowego pożaru. Kierownictwo muzyczne spektaklu objął Ernst Kovacic. Autorami scenografii są Monika Graban i Radek Dębniak. Widowisko jest koprodukcją Wrocławskiego Teatru Lalek i Filharmonii Wrocławskiej z okazji Roku Josepha Haydna, otwiera też Leo Festiwal, zorganizowany z okazji 30-lecia Wrocławskiej Orkiestry Kameralnej "Leopoldinum".
(ml)



Agnieszka Kołodyńska
Gazeta Wyborcza Wrocław
22 maja 2009