Pani "śledzikowa" i inne historie

Rozmowa z Krzysztofem Korwinem PIOTROWSKIM, reżyserem i scenarzystą filmu "Z Gliwic do Paryża - Wojtek Pszoniak"

Dorastał w Gliwicach. Pracował w rzeźni, mył okna i strzygł psy. Był laborantem na Politechnice Śląskiej. Oprócz tego grał na kilku instrumentach, pisał wiersze i występował w studenckim teatrze STEP. Kto? Wojciech Pszoniak – aktor o tysiącu twarzy. – Już w dzieciństwie zwracał na siebie uwagę. Był niezłym zawadiaką – opowiada Krzysztof Korwin Piotrowski, który właśnie kręci o nim dokument. I trudno się dziwić, bo barwne życie aktora to idealny materiał na filmowy scenariusz.

- Przed rokiem oglądaliśmy film „Gliwickie lata Tadeusza Różewicza”, a już szykuje pan kolejną premierę.

- Dzień po zakończeniu zdjęć do filmu o Tadeuszu Różewiczu wymyśliłem, że zrobię dokument o Wojtku Pszoniaku. Część materiału była już gotowa. Podczas realizacji „Gliwickich lat…” aktor gościł w mieście i opowiadał o swojej przyjaźni z poetą. Jednak mówił głównie o sobie sobie. To było naturalne. Odwiedzaliśmy miejsca, które wywoływały w nim silne emocje. Kiedy pojechaliśmy na ul. Arkońską, gdzie znajdował się jego rodzinny dom, to zaczął opowiadać: a tutaj była pani „śledzikowa”, a tu gęsi na wątróbki ktoś hodował w piwnicy. Wspominał, jak był ministrantem w gliwickiej katedrze i jak mama zapisała go do Domu Plastyka na lekcje rysunku, ale był beznadziejny i zrezygnował. Te kadry dołożyliśmy do nowego filmu.

- Jakie gliwickie miejsca i historie zostaną w nim jeszcze pokazane?

- Wojciech Pszoniak miał bardzo nietypowy życiorys. Pokażemy go, gdy jako chłopiec chodził z matką na przedstawienia do Operetki Śląskiej. Siadywali zawsze na bocznym balkonie u góry, bliżej sceny. Z ojcem grywał w szachy. Tę scenę kręciliśmy w Willi Caro. Mamy też historię z panią „śledzikową”. Mały Wojtek zajadał się w dzieciństwie śledziami opiekanymi i marynowanymi w occie, którymi częstowała go jedna z sąsiadek. To był jego przysmak. Jest też próba samobójstwa na torach kolejowych w Gliwicach. Na szczęście uratował go Zawiadowca (w którego wcielił się dyrektor GTM Paweł Gabara). To było tuż po śmierci jego ojca. Miał wtedy trzynaście lat i bardzo to przeżył. W ubiegły weekend kręciliśmy sceny w Rudzie Śląskiej, na terenie Aeroklubu Gliwickiego i w łaźni KWK „Sośnica”. Wojtek grał na werblu w wojskowej orkiestrze. Dla ubarwienia scenariusza dodaliśmy kilka efektów specjalnych z udziałem Małej Armii – Grupy Śląsk z Zabrza.

- Będzie więc wybuchowo…

- ...ale i zabawnie. Mamy scenę w Laboratorium Budownictwa Politechniki Śląskiej. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale przez ponad rok Pszoniak był laborantem. W naszym filmie próbuje używać różnych sprzętów, wywołując ogromne zamieszanie. Tumany kurzu i pyłu, a w środku oczywiście nasz bohater. Profesor (w tej roli – Andrzej Pająk), widząc go w takim stanie, pyta: „Panie Wojtku, co pan robi?”, a ten odpowiada: „Nic, eksperymentuję...”. „To nie jest miejsce dla pana; niech pan zostanie sobie tym artystą” – ripostuje profesor. I faktycznie tak się stało. W innej scenie Wojtek Pszoniak udawał psiego fryzjera, goniąc po planie mokrego psa ze szczotką i nożycami. Faktycznie kiedyś ostrzygł pupila dyrektorowej Koksowni „Gliwice” i nawet dostał za to pieniądze, choć pies wyglądał jak przechylony sześcian. Potem chodził do gliwickiej i bytomskiej Szkoły Muzycznej. Grał na skrzypcach, klarnecie i oboju. Miał nawet robić karierę jako muzyk Opery Śląskiej, ale nie wyobrażał sobie siedzenia w orkiestronie do emerytury, więc zrezygnował i został aktorem.

- Kto wcielił się w rolę młodego Pszoniaka?

- Zorganizowaliśmy w Gliwickim Teatrze Muzycznym casting. Szukałem dwóch chłopców do tej roli – jednego młodszego i drugiego trochę starszego. Ale w końcu mam ich aż trzech. Jeden, Karol Kostrzewa, ma 14 lat i mieszka w Tarnowskich Górach. Drugi to 20-letni Marcin Wojciechowski, którego widzowie GTM znają z ról w „Hair” i „High School Musical”. Trzeci zaś był niespodziewanym odkryciem. Podczas przesłuchania wskoczył na scenę mały chłopiec i powiedział: „Dzień dobry, nazywam się Kacper Migdał, mam 9 lat i chciałbym żeby pan reżyser napisał dla mnie scenariusz. Dziękuję” – i uciekł. Cała sala wybuchła śmiechem i zaczęła bić brawo. Tym sposobem publiczność wybrała za mnie. I dlatego dopisałem dodatkowe sceny z małym Wojtkiem.

- Jednak filmowy scenariusz nie ogranicza się tylko do gliwickich lat aktora.

- Jest to film o całym jego życiu. Zaczynamy we Lwowie, gdzie w 1942 r. Pszoniak urodził się i skąd pociągiem towarowym wraz z rodzicami i dwoma starszymi braćmi przyjechał do Gliwic. Tu spędził dzieciństwo i młodość. Ten okres jego życia, z którego zachowało się tylko kilka starych zdjęć, pokażemy poprzez fabularyzowane sceny. O późniejszych latach, które spędził w Warszawie i Paryżu, opowiada sam Wojciech Pszoniak i goście. Odwiedzamy warszawskie teatry, w których pracował – Narodowy i Powszechny. Następnie wędrujemy za aktorem do Francji, gdzie wyjechał pod koniec lat siedemdziesiątych. Nasz film kończy się na tym, co dzieje się obecnie w życiu aktora. Towarzyszyliśmy mu z kamerą na planach filmowych m.in. „Bitwy Warszawskiej”, której premiera odbędzie się w przyszłym roku.

- Kto dał się namówić na zwierzenia o aktorze?

- O współpracy i przyjaźni z Pszoniakiem opowiadają wybitni artyści: Jerzy Hoffman, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Olgierd Łukaszewicz, Jerzy Trela, Anna Polony. Przykładowo Anna Seniuk mówi o tym, jak świetnym kucharzem jest Wojtek Pszoniak. Z gliwickiego podwórka pojawią się: Wiesław Gawryś, Tadeusz Wojarski, Andrzej Barański – przyjaciele z czasów Studenckiego Teatru Poezji przy Politechnice Śląskiej oraz Adam Zagajewski – poeta, który mieszkał w tej samej kamienicy co Pszoniak, przy ul. Arkońskiej. Nie mogło oczywiście zabraknąć fragmentów słynnych filmów z udziałem aktora: „Ziemi obiecanej”, „Wesela”, „Korczaka”, „Dantona”. To właśnie kreacje w filmach Andrzeja Wajdy przyniosły mu międzynarodowy rozgłos.

- Kiedy zatem zobaczymy film „Z Gliwic do Paryża – Wojtek Pszoniak” na dużym ekranie?

- Zdjęcia, które rozpoczęliśmy w maju, powinny zakończyć się za tydzień. Premierowy pokaz planujemy na tegoroczny Festiwal Filmowy „Camera Silesia” w siedzibie „Sceny BAJKA – Kina AMOK” w listopadzie. W telewizji – w TVP 2 – dokument będzie można zobaczyć na początku 2011 r. Dodam jeszcze, że producentem głównym filmu jest miasto Gliwice, a wykonawczym – Gliwicki Teatr Muzyczny.

- Czy myśli pan już o nakręceniu filmu o kolejnej znanej osobie, której losy związane są z Gliwicami?

- Tematów na filmowy scenariusz w tym mieście nie brakuje. Znanych gliwiczan jest przecież wielu: tegoroczny poważny kandydat do Literackiej Nagrody Nobla – poeta Adam Zagajewski, wybitny rzeźbiarz prof. Krzysztof Nitsch, przewodniczący Parlamentu Europejskiego prof. Jerzy Buzek…



Bogusława Masternak
Miejski Serwis Informacyjny Gliwice
14 października 2010