Partnerskie spotkania z tańcem
W weekend zakończyły się Spotkania Teatrów Miast Partnerskich organizowane od czterech lat przez Teatr Nowy. Tym razem łódzka scena nie "mówiła językami" - jak brzmiało hasło ubiegłorocznej edycji - lecz ciałemPodczas każdej odsłony festiwalu można się przekonać, nad czym obecnie pracują europejskie teatry. W ubiegłym roku łodzianie po raz pierwszy zobaczyli spektakle Rimasa Tuminasa, jednej z trzech megagwiazd współczesnej reżyserii litewskiej. Tym razem przyjechali aktorzy Oskarasa Korsunovasa. Oprócz grupy z Wilna udało się też zaprosić teatr M-Studio ze Sfantu Gheorghe w Rumunii oraz awangardową praską Farmę w Jaskini, która ma na koncie m.in. Fringe First Award i dwie inne nagrody festiwalu w Edynburgu. Ich wypowiedzi połączył język ciała, traktowany jako podstawowe narzędzie w formułowaniu scenicznego komunikatu - czy to poprzez ruch, czy przez dźwięk generowany w ciałach.
Śmiertelny pocałunek dziewicy
Jako pierwsi pokazali się artyści Teatru Oskarasa Korsunovasa z frapującym spektaklem "Impreza zamknięta" według litewskiej baśni "Żona bogini". W materiałach zapowiadano wątki feministyczne, od czego jednak twórcy - zaproszeni na spotkanie z widzami - zdecydowali się odżegnywali. Bo rzeczywiście ich spektakl na poziomie wypowiedzi okazał się najwyżej projekcją lęku przed kobietami.
Mizoginicznych archetypów dostarczyła sama baśń. Opowiada o myśliwym, którego ma uśmiercić piękna dziewica. Idąc za radą starej wiedźmy, mężczyzna ubiera ją w suknię ślubną swojej matki. Pewnej nocy kobieta prosi o zwrot odebranej dziewiczej szaty. Nieostrożny mąż spełnia prośbę. Kobieta zabija go pocałunkiem i zmienia się w węża.
Antropolog David Gilmore na każdej z 360 stron swojej znanej książki "Mizoginia" mnoży przykłady podobnych, męskich obsesji, obecnych w kulturach całego świata. Tyle że w realizacji OKT świadoma refleksja nad męskością i kobiecością odsuwa się na dalszy plan. Zastępuje ją gradacja teatralnych skojarzeń - fascynujących obrazów, koszmarnych, irracjonalnych wizji i rozdzierających dźwięków, improwizowanych na żywo na skrzypcach, kontrabasie i strunach głosowych. Widzimy kobietę jako monstrualną hybrydę w ślubnych falbanach i na pneumatycznych szczudłach. Mężczyźni przykryci cienką warstwą jej białej sukni trzepoczą dłońmi jak skrzydłami uwięzionej pod kloszem ćmy. W finale głowa jednego z nich zostaje na naszych oczach zasypana ziemią, a obraz ten multiplikuje się i powiększa dzięki równoległej projekcji wideo.
Twórcy "Imprezy zamkniętej" tytułem spektaklu i jego formą sygnalizowali, że propozycja jest hermetyczna, dotyka krawędzi ryzykownego, twórczego eksperymentu o skutkach często nieznośnych dla widza. Kto się na to zgodził, zobaczył teatr absolutnej kreacyjnej wolności.
Taniec miłości i śmierci
Najgorętsze oklaski zebrał zespół M-Studio ze Sfantu Gheorghe, który przywiózł piękną taneczną wersję "Romea i Julii" Williama Szekspira. Widzowie ze zdziwieniem usłyszeli, że choreograficzną precyzją nie popisali się wcale profesjonalni tancerze, a nauczeni tańca aktorzy.
Reżyser Péter Uray skoncentrował się na wpisanych w szekspirowską tragedię namiętnościach - zarówno miłosnych, jak i tych, które popychają bohaterów ku śmierci. Fabułę sprowadził do kilku rozpoznawalnych sygnałów, żeby cały nacisk położyć na emocjach. Trop ten wzmocniła muzyka, inspirowana m.in. melancholijnym portugalskim fado w interpretacji Madredeusa czy znanym tangiem ze ścieżki do filmu "Moulin Rouge".
Za scenografię posłużyły ruchome klatki-rusztowania. W granicach wyznaczonych przez kraty rozegrano m.in. scenę balkonową, wymagającą od aktorów przeciskania się przez wąskie ściany i układania się w akrobatycznych pozycjach. Na podobnej zasadzie została rozplanowana cała choreografia o charakterystycznym, bardzo "ciasnym" ruchu i bliskim kontakcie z partnerem. Taniec został tu potraktowany klasycznie, jako wysmakowany estetycznie nośnik pewnej treści. Propozycji tej - choć konsekwentnej i w wielu momentach wzruszającej - daleko jednak do awangardowego oblicza teatru tańca.
Na finał Nowy zaproponował spektakl "Poczekalnia" Studia Teatralnego "Farma w jaskini" z Pragi, najbardziej pojemny spośród festiwalowych propozycji. To efekt większego projektu - "Podróż do stacji", w którym artyści mierzą się z historią II wojny światowej. Jego miejscem stał się dworzec kolejowy Zilina-Zariecie, skąd w czasie Holocaustu deportowano słowackich Żydów. Aktorzy prowadzili tam próby, badali archiwa, spotykali się z ocalonymi.
Reżyser Viliam Docolomansky zrezygnował jednak z prostej rekonstrukcji. Jego spektakl rozgrywa się w szeroko zakrojonych ramach czasowych: od lat 30. po współczesność. Jest przede wszystkim refleksją o miejscu, które z powodu swojej funkcji naturalnie wymusza stan zawieszenia, lecz z powodu ciążącej na nim historii czyni owo zawieszenie głęboko tragicznym. Aktorsko-taneczne zadania - sprowadzone do powtarzalnych gestów i układów, energetycznych spięć i konfliktów, do ekspresji zmysłowych pragnień - nie służyły tu ilustracji historii, lecz jej uobecnieniu poprzez żyjące ciała. Żyjące na przekór nieuchronnej i przez wszystkich przeczuwanej śmierci.
Ścieżki tańca w polu słowa
Wpuszczenie teatru tańca do teatru słowa (które z doskonałym skutkiem dokonuje się od kilkunastu lat w teatrach Europy) ma jeszcze w Łodzi krótką tradycję. Zapoczątkował ją Zbigniew Brzoza, poprzedni dyrektor artystyczny Nowego. Nigdy wcześniej żaden łódzki teatr dramatyczny nie współpracował na taką skalę z twórcami teatru tańca. I tajemnicą poliszynela jest to, kto stoi za programem tegorocznych STMP. Wystarczy mgliste wyobrażenie o organizacji międzynarodowych imprez kulturalnych, żeby wiedzieć, że czołowych zagranicznych grup nie zaprasza się na dwa miesiące przed rozpoczęciem festiwalu - a tyle właśnie czasu minęło od pamiętnego odwołania Brzozy i powołania nowej dyrekcji.
Biorąc pod uwagę imponującą frekwencję na każdym z prezentowanych spektakli, można mieć jednak nadzieję, że ścieżka wytyczona przez Brzozę będzie w Nowym konsekwentnie poszerzana.
Na czwartych Spotkaniach Miast Partnerskich (14-23 października) widzowie zobaczyli: Teatr Oskarasa Korsunovasa z Wilna ze spektaklem "Impreza zamknięta" (reż. Jurate Paulekaite, Dainius Gavenonis); teatr M-Studio ze Sfantu Gheorghe w Rumunii ze spektaklem "Romeo i Julia" wg Williama Szekspira (reż. Péter Uray) oraz Studio Teatralne "Farma w jaskini" z Pragi ze spektaklem "Poczekalnia" (reż. Viliam Docolomansky).
Monika Wasilewska
Gazeta Wyborcza Łódź
26 października 2009