Pasja
"Niezatańczone tango" Grażyny Barszczewskiej to opowieść o konfrontacji marzeń z życiem, które układa się często niezgodnie z pragnieniami, potrafi płatać figle i doprowadzić do rozpaczy.Jest też niepewne i zatrważająco ulotne. Ratunkiem okazuje się metoda by żyć pięknie oraz posiadać wspomnienia, do których można się uśmiechnąć. Aktorka Teatru Polskiego w Warszawie spektaklem, do którego sama napisała scenariusz na podstawie prozy Wiesława Myśliwskiego, świętuje siedemdziesiąte urodziny.
Matka (Grażyna Barszczewska) siedzi nieruchomo pogrążona we wspomnieniach, opowiada rodzinne historie, relacjonuje swoje życie towarzyskie. Wydaje się nieznośna, dokuczliwa, wręcz zrzędząca. Epatuje szczerością, choć stara się wyważać opinie. Jej sposób bycia jest wynikiem wieku i życiowej mądrości.
Aktorka z precyzją, pewnym, donośnym głosem, angażując całą siebie, monologuje, skupiając uwagę widza. Rola, którą napisała sobie Barszczewska, jest pełna odcieni. A jako jej odtwórczyni nadaje postaci niewiarygodną wręcz autentyczność. Pomimo choroby męża, kobieta jest pełna życia i pasji do ukochanego tańca - tanga. Wspomina wizyty u Ponckich (intrygujących gości, którzy byli dopełnieniem jej świata), przywołuje postać męża, bez którego nie wyobraża sobie życia.
Wnętrze zaaranżowane przez Macieja Chojnackiego odkrywa nadchodzącą zmianę. Koniec starego i początek nowego świata. Matce partneruje syn (Dominik Łoś), który z przygnębionym, nieobecnym wyrazem twarzy, w milczeniu pakuje pamiątki i przedmioty znajdujące się w pokoju. Zabezpiecza i segreguje rzeczy do worków, ustawia je pod ścianą. Czasem zapisuje coś w notesie - chichocząc.
Bohaterem jest także tango. "Kto nie umie tańczyć tanga to tak jak by żyć nie umiał" - mawia dystyngowana pani. Matka, żona, dama może snuć opowieści bez końca, a w tangu zatracać się bez reszty. Ogląda zdarte szpilki, jakby radząc, zauważa, że jeśli mężczyzna nie sprawdzi się w tangu, to nie wiadomo, czy uda się z nim zgodnie przejść przez życie.
Opowieści są przerywane przez dyskretne melodie płynące ze starego gramofonu (kompozycje Pawła Szamburskiego i Patryka Zakrockiego). To krótkie chwile, które bardzo cieszą starszą panią. Słysząc muzykę, uśmiecha się, tańczy. Problemy stają się mniejsze i życie nabiera barw. W scenie końcowej matka tańczy tango z synem, to inny styl - bardziej czuły, opiekuńczy. Tańczy z synem, który ma już własną rodzinę, jest spełniona, radosna, zdaje się płynąć z lekkością w pustym pokoju. Reżyser (choreograf w jednej osobie) - Leszek Bzdyl - zaproponował na finał układ podkreślający wdzięk i grację aktorki, co publiczność nagrodziła gromkimi brawami.
Kinga Woźniak
e-teatr.pl
28 kwietnia 2017