Peszek i jego Sło

Czwarty dzień międzynarodowego Festiwalu Kon-Teksty w Poznaniu, między innymi upłynął pod znakiem firmowym "Jan Peszek i jego teatr". Poznaniacy gościli Wrocławski Teatr Lalek. Mateusz Pakuła napisał tekst oparty na wybranych przez niego wątkach z życia Słowackiego. "Sło" to tak naprawdę Słowacki. Ten sam "wielki poeta"

O czym jest „Sło”? O Juliuszu Słowackim! Jednym zdaniem można określić tematykę spektaklu Jana Peszka, który w dość osobliwy sposób wykreował poetę. Widzowie sami selekcjonowali informacje o Słowackim, który nie tylko napisał „Księcia niezłomnego”, „Testament mój” i „ Balladynę”, ale był również normalnym człowiekiem. Istotą, która każdego dnia zmagała się z takimi problemami jak każdy z nas. Reżyser stworzył wieszcza- człowieka z krwi i kości, którego życie nie było bardziej różowe od życia mniej utalentowanej części ludzkości.

Zdaję sobie jednak sprawę, że nie dla wszystkich przedstawienie to było głębokie. Peszek wyreżyserował spektakl o poecie, którego zna każdy, a jednak po wyjściu z teatru można nie zauważyć w Słowackim niczego nadzwyczajnego. No to dlaczego się o nim uczymy w szkole? W spektaklu brakuje wzniosłych myśli, refleksji czy choćby namiastki przejawiającego się w poecie talentu.

W wypadku tego spektaklu należy więcej powiedzieć o formie niż o treści. Rzec można by, że teatr Peszka jest na tyle charakterystyczny, że jeżeli ktoś wcześniej widział jakieś jego dzieło, to od razu pozna w „Sło” jego autora. Teatr ten nie jest „po prostu”. Zapada w pamięć na długo. Rysuje śmieszne i czasami tragiczne obrazy. Charakteryzuje go również karykatura i satyra.

Najbardziej popularny z portretów Słowackiego zawisł na kiju. Była to lalka, do której w zależności od potrzeby przymocowywano pojemnik z czerwoną farbą bądź magnetofon, z którego było słychać bicie serca.

Dwie sceny utkwiły mi w głowie najbardziej. Był to widok Słowackiego gruźlika oraz parodia „Księcia Niezłomnego” słynnego Teatru Laboratorium. 
Nie wiem czy spektakl był czytelny dla osób, które nie wiedzą zbyt wiele o Juliuszu Słowackim i jego dziełach. Czy każdy widz będzie potrafił odnieść się jakkolwiek do prześcieradła, które Przepiórka szamotał między nogami? Na scenie pomieszano codzienność Słowackiego z wyraźną magią i mistyką, jaką na przykład charakteryzował się spektakl wyreżyserowany przez Jerzego Grotowskiego.

Maśląkowski ubrany w za mały dres, w grze wybrał Słowackiego. Wszystkie inne postaci były zajęte. Padło na poetę, o którym nic nie wiedział, a równie dobrze mógł się stać Zawiszą Czarnym, Księdzem Markiem, Wiedźminem albo Stevenem Seagalem.
Awatarem staje się wieszcz Polaków, który ma do stoczenia walkę z Mickiewiczem, pokonanie choroby czy uspokojenie matki. Aktor nie był sam. Jan Peszek, a właściwie jego głos wydawał komendy. Widzieliśmy jego mówiące usta na maleńkim telewizorze umieszczonym nad sceną.

Maśląkowski pił wino, wypluwał, a wino krwią się stało. Słowacki chorował, garbił się, a w trakcie ekshumacji jego zwłok, okazało się, że oplata go znacznie za duża ilość włosów... Taki obraz narodowego wieszcza utkał Peszek na oczach widzów. Chciał obudzić w widzach obrzydzenie? Czy w ten sposób chciał obalić mit Słowackiego? Był to „peszkowski” sposób na ukazanie normalnego geniusza?

Czym dla przeciętnego człowieka stał się Słowacki po obejrzeniu spektaklu? Jaki efekt miało przedstawienie wielu mniej istotnych informacji o poecie? Czy to, że miał wadę postawy, być może był homoseksualistą, miał konflikt z Mickiewiczem oraz dziwne relacje z matką,  miało pomóc w zrozumieniu jego dzieł?

Tekst Pakuły został wpisany w konwencję gry. Scenografię stanowiła ściana jak wyjęta z komputera płytka, na której świeciły naprzemiennie czerwone bądź białe diody. Scenografię i projekcje wideo przygotował Thomas Harzem, a muzykę skomponował Dominik Strycharski.



Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Poznań
24 listopada 2011
Spektakle
Sło