Piękny sen

Barwy egzekucji, będące ostatnim spektaklem trylogii Fabia Omodei Życie generuje śmierć, opowiadają o karze śmierci, która zazwyczaj jest tematem trudnym, ale mimo to trafia do widzów i silnie oddziałuje na ich uczucia.

Trzeba jednak uważać, by nie przesadzić z ilością wzruszających scen, ponieważ może to doprowadzić do zobojętnienia publiczności. Fabiowi Omodei udało się znaleźć złoty środek, a włoscy studenci aktorstwa udowodnili, że pochodzą z kraju aktorów i oprócz wrodzonego talentu, mają także ogromne doświadczenie.

W mrocznej scenerii więzienia poznajemy skazanych - Pedofila, Homoseksualistę, Zabójczynię oraz Cudzołożnicę. Każdy z nich ma swojego kata, który w odpowiednim momencie wykona swoje zadanie. Aktorzy z pomalowanymi na biało twarzami i ubrani w długie, czarne suknie przypominają mimów. Ich powyginane ciała sprawiają, że artyści wyglądają na chorych, usta zaś wykrzywiają w grymasie bólu. Wizerunki aktorów i scenografia sprawiają, że widz znajduje się w jakimś przerażającym śnie. Wrażenie to dopełnia ciągłe powtarzanie tych samych kwestii. Jak echo aktorzy wypowiadają wciąż te same słowa i wyśpiewują wciąż tę samą melodię

Moją uwagę przykuła relacja więzień-kat. Teoretycznie to kaci, w rękach których spoczywa życie więźniów, powinni mieć nad nimi przewagę. Jednak w tym przedstawieniu jest inaczej. Dzieje się tak, ponieważ tylko skazani potrafią rysować. Natomiast kaci, którym na tym bardzo zależy - nie. Mogą zmieniać kolory, ołówki, kartki papieru, ale to wszystko na nic, ponieważ ich kartki nadal pozostaną białe. Kaci zadają sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje. Dręczy ich myśl, że nigdy nie uda im się narysować tego, co dla nich najdrogocenniejsze. Widz pozostawiony zostaje z pytaniem, czy naprawdę tylko osoba znająca datę swojej śmierci potrafi narysować i pokolorować swoje życie?

Pisząc o Barwach egzekucji nie można zapomnieć o muzyce, która w tym przedstawieniu odgrywa kluczową rolę. To ona w połączeniu ze światłem i scenografią sprawiła, że publiczność znalazła się w sennym koszmarze, który równie dobrze mógłby być dziełem Brunona Schulza. Postacie, historia, dialogi przypominały mi te z onirycznych Sklepów Cynamonowych. Sen był straszny i drastyczny - ale wcale nie miałam ochoty się obudzić.



Dagmara Rolnik
Teatrakcje
3 lipca 2013