Pierwsza adaptacja

Mieszkanie na Uranie jest sceniczną adaptacją książki queerowego artysty Paula Beatriz Preciado w tłumaczeniu Sławomira Królaka. Autor książki w swoich dziełach skupia się wokół tematów dotyczących płci, tożsamości, równości i seksualności i takie właśnie zagadnienia poruszane są w sztuce M. Borczucha.

Michał Borczuch jako pierwszy podjął się adaptacji tekstów Paula Beatriz Preciado i wprowadzenia jego esejów z tomu „ Mieszkanie na Uranie" do świata teatru, mimo, że nie były przedtem przetłumaczone na język polski.

W Mieszkaniu na Uranie wątkiem wiodącym są zmagania osoby przechodzącej przez korektę płci, wydarzenia te zaczerpnięte są z osobistych przeżyć autora książki . Wątek ten wpleciony jest do przedstawienia w dość nietypowy sposób, ponieważ sceny z bohaterem, który tę korektę płci przechodzi mają formę wideo eseju wyświetlającego się na wąskim prostokątnym ekranie ponad sceną. Co jest dodatkowym atutem postać osoby transseksualnej została zagrana, a może raczej opowiedziana przez Anu Czerwińskiego, który faktycznie ma za sobą takie przeżycie. W nagraniach wideo wyświetlanych ponad sceną Anu posługuje się swoim własnym imieniem, dzięki czemu mamy odczucie, że Anu nie odgrywa roli, ale po prostu dzieli się z nami-widzami swoją historią. Anu Czerwiński jest również wykonawcą, reżyserem i montażystą wideo eseju, w którym występuje.

Ciekawe było dla mnie również to jak aktorzy znajdujący się na scenie w trakcie wyświetlania się tych nagrań nie wychodzili z roli ale np. kontynuowali jedzenie zupy z pięknej błyszczącej wazy lub poruszali się po scenie w swoich celach, niewiadomych dla widza. Poza tym wątkiem dosyć zrozumiałym, wyrazistym i jasno nawiązującym do biografii Preciado, na scenie wydarzyło się także masa innych wątków pobocznie lub dogłębnie opracowanych. Sztuka ta rysuje nam dzisiejszy surowy, niesprawiedliwy i heteronormatywny świat, w którym nie wszystkim jest się tak samo łatwo odnaleźć. Przedstawienie bardzo krytycznie opowiada nam o życiu analizując wady instytucji kościoła, szkoły, czy konserwatywnej rodziny. Oglądając spektakl mamy szansę sumiennie prześledzić jak od pierwszych etapów życia szkolnego osoba o innej orientacji seksualnej lub innej tożsamości płciowej uczona jest wstydu i obrzydzenia wobec siebie. Przywołując słowa zawarte w spektaklu- prawdziwymi przedmiotami, których naucza się w szkole są : zasady heteronormatywności, podstawy maczyzmu, wprowadzenie do gwałtu.

Żeby zobrazować skalę problemu zawstydzania i dyskryminacji przywoływane są również dane mówiące o tym, że najczęstszą i najdotkliwszą obelgą padającą wobec dzieci w latach szkolnych jest: w stosunku do chłopców-pedał, zaś do dziewczynek-suka.

Obelga skierowana do dziewczynek (suka), ma korzenie w dyskryminacji i marginalizacji osób pracujących seksualnie, a także delegalizacji ich pracy. Problem ten został pięknie opowiedziany dzięki niesamowitej grze aktorskiej p Moniki Niemczyk.

Problem dyskryminacji w ogóle wybrzmiewa w spektaklu w bardzo wyraźny i przejmujący sposób. Najmocniej wybrzmiewa to w ostatnim zdaniu, który w spektaklu pada.

Dyskryminacja ciał ciemniejszych wobec ciał jaśniejszych, ciał kobiecych wobec męskich a także ciał niezdolnych do chodzenia czy poruszania się wobec tych w pełni sprawnych.

Innym ważnym wiodącym wątkiem, który powracał kilka razy w spektaklu było tytułowe mieszkanie-dom-przestrzeń, w którym odbywały się sceny. Mieszkanie miało być puste przestronne, bez zbędnych mebli, dostosowujące się do lokatora.Przestrzeń tego mieszkania otwiera się przed nami już na samym początku spektaklu. Wchodząc w temat przestrzeni, warto zwrócić uwagę na scenografię. Głównym elementem scenografii było właśnie to pomieszczenie - puste składające się ze ścian i podłogi oraz okna. Okno moim zdaniem było najciekawszym rekwizytem- wyznaczało nam porę dnia, określało nastrój sceny, poprzez wydobywające się przez nie światło czy dźwięk deszczu. Aktorzy często wchodzili w interakcje z tym oknem wyglądając przez nie, wychylając się przez nie, czytając przy nim itd. Poza tym oknem scenografia była bardzo ograniczona, jej dopełnienie stanowiła jednak kostiumografia bogata i zmienna. Za jej pomocą jeden aktor mógł wcielić się w trakcie spektaklu w więcej niż jedną rolę. Raz mógł być dziewczynką, raz chłopakiem. Raz konserwatywnym ojcem a później homoseksualnym mężczyzną. Scenografią i kostiumografią zajmowała się Dorota Nawrot. Reżyserem światła był natomiast Robert Mleczko. Bardzo ciekawym zabiegiem było to kiedy otworzyło się przed nami kolejne pomieszczenie, znajdujące się za sceną, do którego zyskaliśmy dostęp dzięki kamerze znajdującej się z tyłu. W ten sposób mieliśmy styczność z zaskakującym połączeniem się sztuki filmu i teatru.

Cały spektakl miał osobliwą i zmienną atmosferę. Najpiękniejszymi moim zdaniem momentami były monologi aktorów. Monolog Bartosza Bieleni intensywny i wyrazisty- raz zmieniał się w śpiew, potem w krzyk, następnie wracał z powrotem do standardowego tonu. Drugi monolog spokojny i romantyczny zagrany przez Bartosza Gelnera- rozpoczął się na monitorze, nagrywany na żywo w pomieszczeniu za sceną, następnie aktor osłaniając przed nami tajemnice wyszedł do Nas na przód sceny.

W sztuce tej pełno było burzenia ustalonych konstruktów dotyczących płci. Bartosz Bielenia niejednokrotnie pojawiał się w sukience i odtwarzał zachowania przypisane dziewczynkom, Jaśmina Polak za to odgrywała za to rolę pełną zachowań i cech przypisanym mężczyznom. Cały spektakl był niesamowicie zabawny, wzruszający a przede wszystkim kontrowersyjny i uszczypliwy, poruszający ważne problemy. Największą sztuką moim zdaniem jest stworzenie tego co jednocześnie podniesie nas na duchu, rozbawi, dotknie, a może nawet trochę czasem obrazi (?)

Tak się składa, że wszystkie te cechy „Mieszkanie na Uranie" w reżyserii M. Borczucha posiada.
Po obejrzeniu tego z wielką niecierpliwością czekam na polskie tłumaczenie książki „Mieszkanie na Uranie" Paula Beatriz Preciado.



Kamila Świrska
Dziennik Teatralny Warszawa
1 kwietnia 2022
Portrety
Michał Borczuch