Pieśni Odessy

Spektakl barwny, rozśpiewany i roztańczony - tak można opisać nowy musical przygotowany przez warszawski Teatr Żydowski.

Wielkie uznanie należy się zespołowi, w którym niemal każdy z ponad 30 wykonawców obarczony byt kilkoma rolami solowymi, do tego tańczył i śpiewał romanse rosyjskie (po polsku i rosyjsku), pieśni żydowskie (po polsku i w jidysz) i pieśni synagogalne {po hebrajsku), czasem poruszając się też w rytmach rumuńsko-besarabskich, a nawet turecko-kaukaskich. Mamy tu wiele gwiazdorskich kreacji, znakomicie wypada m.in. znany śpiewak i pieśniarz Genady Iskhakov. Ogromną pracę kompozytorsko-aranżacyjną wykonał kierownik muzyczny Hadrian Filip Tabęcki z zespołem Kameleon. Strona dramatyczna oparta została na historii odeskiego herszta Benia Krzyka. Jan Szumniej jednak z nadmierną niekiedy drobiazgowością i namaszczeniem prezentował koleje losu legendarnego bandyty. Gdyby robił to oszczędniej, mielibyśmy pewnie sukces na miarę "Opery za trzy grosze" Brechta i Weilla, bo błatne pieśni z Mołdawanki - dzielnicy Odessy, kiedyś centrum handlu i przemytu - pozostają w pamięci długo po opadnięciu kurtyny.



Bronisław Tumiłowicz
Przeglad
28 czerwca 2012