Pikantnie w Małym: piosenki francuskiego pornografa

Po udanym farsowym "Morderstwie w hotelu", pomyłce, jaką okazała się bajeczka "Krawiec Niteczka z miasta Łodzi", nowo powstały w Manufakturze Teatr Mały zaprezentował "Piosenki z pianką", pikantne, ale nie bez wdzięku i warte polecenia (tylko dorosłym!).

Teksty i melodie Georges\'a Brassensa w spotkanie przy piwku w paryskim bistro zgrabnie wpisał reżyser i autor scenariusza Piotr Bogusław Jędrzejczak. 

Brassens świntuszył dosadnie, lecz niegłupio. Już pierwszą piosenką zostaje przedstawiony jako "pornograf pornografii". A potem, szczęśliwie bez przesadnych gestów i taniej zgrywy, płyną (light- i hardcore\'owe) opowiastki w aktorskiej i wokalnej interpretacji wartej sceny. Uznanie dla Loretty Cichowicz, Andrzeja Ozgi, Krzysztofa Pyziaka i Jacka Stefanika. 

Brassens jasno przedstawia, jak (i którym z członków) reaguje na widok pewnej Mai, to znów obrazowo kreśli damsko-męskie igraszki oraz ich skutki. Naiwność i życiową prawdę mają opowieści rogacza. 

Dowcipnie przedstawiony został podziw dla goryla, a pewien miś deklarujący, że "jest własnością lali tej" to sam Brassens. Legendarny bard z Montrmartre\'u tak mówił na swoją ukochaną Johe Heiman (Estonkę, z którą był związany wiele lat, ale nigdy razem nie zamieszkali). 

Nie zabrakło też zawsze aktualnych konkluzji na temat władzy, pointowanych refrenem: "nie poradzisz nic bracie mój, gdy na tronie siedzi...". Padają słowa grube, ale całość wywołuje uśmiech, a nie zażenowania. 

Czworo aktorów przy akompaniamencie trzech muzyków przechodząc z piosenki w piosenkę buduje nastrój, bawi się słowem i melodią. Na piątkowej premierze zawiodła technika, ale brak mikroportów ani trochę nie zaszkodził lekkiemu, acz refleksyjnemu wieczorowi w zdobywającym widownię Teatrze Małym (gra całe wakacje).



Renata Sas
Express Ilustrowany
7 lipca 2009
Spektakle
Piosenki z pianką