Pinky & the Brain

Co aktorzy lubią najbardziej? Sądząc po spektaklach, które sami reżyserują - głównie samych siebie.

Teatr grany I ROBIONY przez aktorów wygląda tak, że są aktorzy i jakby tyle. Scenografia się nie liczy, bo jej często nie ma, "machina" teatru, jeśli nawet występuje, nie idzie w ruch, światła i kostiumy po prostu istnieją, wszystko stoi na aktorze. Aktor ubrany, ale teatr bez paniery. Ja to rozumiem, odbijają sobie za te reżyserie, gdzie ważniejsze są gadżety, kamery i tak zwane wszystko inne, tylko nie aktor na scenie. Ale sami przyznacie, że też trochę narcyzm.

Ludzie uzwiązkowieni mają przerąbane. Ej, wy naprawdę tak macie w domu? W związku naprawdę gada się tylko o związku? W swoim życiu osobistym nie znam walki płci, więc oglądam i się staram nie oceniać. Ale jeśli to, co widzę, ma miejsce w realu, nic chyba nie tracę.

Przyszedłem, dzień wcześniej odkrywszy Mateusza Rusina w "Ślubie" na Dużej. W "Tchnieniu" też jest obsadzony, więc nie mogłem nie przyjść. Taki follow-up evening. Absolutnie oszalałem na punkcie tego faceta, przepraszam: aktora. W Krakowie takich zdolnych w jego wieku nie ma. O jego "Ślubie", bo to jego spektakl, wypowiem się osobno w następnej recenzji.

Największy komplement, jaki mam dla niego, to że jest adekwatny. Reaguje tak, jak ma być reagowane. Świetnie odrobił na studiach albo w życiu lekcję z psychologii i teraz może albo ją uprawiać (Tchnienie), albo wyjść poza nią (Ślub). Nie wiem, czego ma więcej, talentu czy warsztatu. Wiecie, czasami rzygam teatrem lub pisaniem o teatrze, ale dzięki takim ludziom już mi się nie cofa.

Jak to było w tym wywiadzie? Słynny wywiad Grzegorza Małeckiego, reżysera "Tchnienia", ale nie o tym spektaklu. A No więc na tych próbach na pewno nie było "jakichś gejów", którzy nie wiadomo, czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli. Owszem, PAMIĘTAMY, Internet nie zapomina.

Spektakl normalny, gdzie wszystko się kręci wokół sedna życia, czyli prokreacji. Nie mówię, że zły, tylko wiecie, nieodkrywczy. Bardziej chodziło o to, by Małecki zadebiutował, niż żebyśmy to oglądali.

Brytyjski tekst daje aktorom to, czego im trzeba, pole do popisu, całą drabinkę, huśtawkę, paletę emocji. I wykonują to zadanie bardzo sprawnie i udanie. Raz ona jest Pinkym, raz nie ona, ale Brainem akcji jest zawsze płciowość. Myślą wiecie czym zamiast mózgiem. Cała tragedia grecka młodych małżonków. Ze zdradą, poronieniem, zwrotem akcji, katharsisem. Anglicy, jeśli nie są Sarah Kane, tak właśnie piszą, zwarcie i na temat. To znaczy u Kane także zdrady, poronienia, ale nie ma katharsis, oj nie.

Nie nie polecam.



Maciej Stroiński
Przekrój online
29 września 2018
Spektakle
Tchnienie