Płomienne, ciche lalki - siostry lęku

Na początku jest czysty, nieskażony piasek (z pewnym błyszczącym patentem, którego nie zdradzę, bo warto go samemu dojrzeć w blasku świec).

Za chwilę " skażą" go stopy aktorki, (a może raczej szamanki?) walczącej z całym światem, (a może bardziej z samą sobą?). Zdarzy się to w blasku świec i luster -to w końcu łódzki Teatr Ognia i Papieru. Całość zabierze nas do wewnątrz, by przypomnieć, że to tu jest bardzo niepokojące. 

Grzegorz Kwieciński, twórca Teatru ognia i Papieru, demiurg płomienia i jego duszy, przygotował tym razem premierę nietypowego, jak na siebie, przedstawienia. Sam "skrył" się bowiem za reżyserię, a w kręgu ognia i emocji spektaklu "Lalki, moje ciche siostry", na podstawie tekstu Henryka Bardijewskiego, zostawił aktorkę, Anitę Pawlak-Zygmę. Ogień zyskał w nieznaczącą pomocnicę, świetnie akcentującą nie tylko jego przesłanie, ale przede wszystkim bardzo współcześnie odpowiadającą na dręczące dziś człowieka stany, relacje ze światem i innymi ludźmi, lęki, które na co dzień skrywamy głęboko pod powierzchnią. Anita Pawlak-Zygma i Grzegorz Kwieciński je wydobywają, poddając jednocześnie rodzajowi liturgii, zakończonej całopaleniem. Czy ogień jest w tym wypadku oczyszczający? Jakkolwiek to banalnie zabrzmi, na to pytanie każdy noszący swoje lęki, odpowie sobie sam. 

Bohaterka widowiska i jej lalki ( a może raczej współsprawczynie?) są przekonane o posiadaniu olbrzymiej mocy. Wystarczy czyjeś zdjęcie, włos, igła, płomień, by wpływać na los, na życie. Taka moc, która działa z opóźnieniem, nie może pozostać obojętna dla siepaczy tego świata .Bohaterka wie, że po nią przyjdą, kolbami w drzwi załomocą i wyciągną ją w ostatnią drogę. Myśl o tym ją paraliżuje, ale zarazem pragnie ich nadejścia, będzie to przecież zdecydowane potwierdzenie działania jej mocy. A skoro oni przyjdą i przerwą jej działalność, to ona musi się spieszyć, bo jest jeszcze tyle na świecie do naprawienia. Nadejście zła, musi wykazać, że czynione było dobro. 

Po przedstawieniu zostają tylko ślady na piasku i garść popiołu w tekturowej skrzynce. Czyli tyle, co po człowieku...



Dariusz Pawłowski
Polska Dziennik Łodzki
8 września 2009