Plucie w ogóle nie jest śmieszne

(...) przyjaciel ci usłuży,
posprząta i pozmywa...
lub wepchnie do kałuży.


Na scenie dwa pudła, właściwie dwie patchworkowe skrzynie, i ich właściciele. Kminek i Dezyderiusz, Dezyderiusz i Kminek – prawdziwi przyjaciele.

Jak to w przyjaźni bywa, mogą na siebie liczyć, a czasami się sprzeczają. Można przecież złośliwie przekręcić imię tak, jak ten drugi nie lubi być nazywany. Można je powtarzać w tej wersji tak długo, aż to wywoła oczekiwaną irytację. Ale to przecież tylko dlatego, że ten drugi przed chwilą brzydko nazwał tego pierwszego. Porównał go do pewnego zwierzaka z zakręconym ogonkiem i wypomniał mu ze szczegółami całe jego niechlujstwo. To zabolało. Ale w momencie, gdy iskrzy tak, że już trudno się porozumieć – szantażyk, stawiający przyjaźń pod znakiem zapytania, potrafi przywrócić wszystko do normy:

– Chciałeś chyba powiedzieć, że ja nie jestem już twoim przyjacielem. Przyjaźnić się z takim, co to nie zna się na żartach, jeszcze czego!

Koniec końców – trzeba się pogodzić. Bo jak w takim skłóceniu powiedzieć sobie coś miłego? Na przykład coś o skrzyni Dezyderiusza, która Kminka zachwyca i wydaje mu się fantastomatyczna. Obie zresztą są równie fantastomatyczne. Jedna ma każdy bok w innym kolorze i widać to świetnie kiedy się ją przewraca, bo raz jest zielona, a raz czerwona. Druga ma wycięte dwa duże otwory na ręce, żeby można było przez nie sprawdzać czy pada deszcz. I znów to samo:

– Jesteś podły, jesteś całkiem podły! Wcale już nie jestem twoim przyjacielem!

Emocje, emocje, emocje i dużo przekory. Kojarzonych z czasami dzieciństwa. Dorośli czasami zastanawiają się czy aby na pewno tylko z tym okresem?

– Ty chyba masz kuku na muniu?

Ale chyba jednak tylko w dzieciństwie tak łatwo było wybaczać i nie pamiętać...

I nagle – jak to w życiu bywa – ktoś wystawił tę przyjaźń na próbę! Ponieważ jednak jest prawdziwa, więc Dezyderiusz i Kminek wychodzą z opresji jeszcze bardziej sobie bliscy.

Kto się gniewa – niech się gniewa
Niech se przypnie nos do drzewa
I z tym drzewem ciągle chodzi
Aż się z nami nie pogodzi.

Jest zatem szczęśliwe zakończenie! To wszystko w przedstawieniu katowickiego teatru Ateneum „Kukuryku na patyku, czyli o dwóch takich..." w reżyserii Lucyny Sypniewskiej. Doskonały wybór odtwórczyń głównych ról. Na scenie mamy dwie pełnokrwiste, barwne postacie. Marta Popławska i Aleksandra Zawalska fantastycznie zbudowały ich różnorodność. Wiarygodną bliskość między nimi, wzajemną akceptację dla tego co ich w sobie irytuje – emocje, o które co rusz się potykają we wzajemnych relacjach. Bohaterowie są siebie ciekawi tym bardziej, im bardziej się od siebie różnią. I to wszystko tak naturalnie i intensywnie. Z widowni, która jest świadkiem tych potyczek, wyczuwa się sympatię i aprobatę dla ich zachowań, żywą reakcję na komiczne sytuacje i zabawę słowem.

Wśród dwójki przyjaciół, która „charakternie" aż po brzegi wypełnia scenę, musiało się też znaleźć miejsce dla tego trzeciego, który próbował namieszać w ich przyjaźni – w tej roli debiutujący Dawid Kobiela. Nie było mu łatwo, tak jak niełatwe było zwaśnienie Kminka i Dezyderiusza.



Urszula Makselon
Dziennik Teatralny Katowice
24 listopada 2017