Po co nagość w teatrze?
Ta kwestia budzi emocje wielu widzów. Przez jednych odbierana jest pozytywnie, bo w takich scenach poszukują sensu i zamysłu reżysera oraz podziwiają odwagę aktorów, innym zupełnie nie przeszkadza. Części widzów się to jednak nie podoba, a jeszcze innych po prostu zraża do wizyt w teatrze. Zapytaliśmy artystów o nagość na scenie - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.
- Nagość w teatrze może być znacząca, choć bywa też pustym gestem i ma wartość czysto dekoracyjną. Według mnie taki środek wyrazu powinien być gruntownie przemyślany i uzasadniony, tym bardziej, że naruszona zostaje zarówno sfera widza, jak i aktora. Widz znajduje się w sytuacji, w której musi się odnaleźć. Aktor ma wprawdzie czas na przygotowanie się do niej, ale to również dla niego jest zazwyczaj bardzo trudne. Nie zapominajmy jednak, że jest to element języka teatralnego, jak np. wygłoszenie monologu - mówi Adam Orzechowski, dyrektor Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
A jak na tę kwestię patrzą sami aktorzy?
- Proszę pamiętać, że aktor jest tylko człowiekiem. Pierwsze próby na scenie często naznaczone są wątpliwościami, nieśmiałością, różnymi emocjami. Rozbieranie się wszystko to bardzo potęguje. Uczono mnie, że ciało jest warsztatem aktora, więc nagość jest wykorzystaniem go w pełni. Nie jestem zwolennikiem nadużywania tego środka wyrazu. Sam jako widz, gdy widzę na scenie nagiego aktora, zawsze zastanawiam się, czemu ma to służyć. Jednak nagość w teatrze mi nie przeszkadza. Sądzę, że jako społeczeństwo jesteśmy dość pruderyjni i dlatego nagość traktowana jest jako przekroczenie. Należy to uszanować i nią nie epatować. Wydaje mi się jednak, że tylko u nas budzi ona tak duże emocje, na Zachodzie spektakle z nagością odbierane są inaczej - przyznaje Robert Ninkiewicz, aktor Teatru Wybrzeże.
Podobnego zdania jest jego koleżanka z zespołu, Katarzyna Dałek.
- W naszej kulturze ciało zostało sprowadzone do tematu tabu. Nie sądzę, by było to słuszne. Dla mnie ciało jest sferą sacrum, a nie sferą tabu. Z uwagi na to sacrum powinno się je uszanować, a nie dlatego, że to sfera nieczysta czy wstydliwa. Przecież ludzkie ciało zawiera w sobie całą historię przeżyć i doświadczeń, jest piękne - im starsze i z wiekiem mniej doskonałe, tym piękniejsze, bo tym więcej doświadczeń można z niego wyczytać. Nagość w teatrze jest swego rodzaju ofiarą i poświęceniem ze strony aktora - przyznaje aktorka Teatru Wybrzeże. - Decydujemy się na nią, gdy chcemy dotknąć jakiejś przestrzeni w postaci i uznajemy, że do tego potrzebne jest jej obnażenie. Jednak nagość nigdy nie jest niezbędna - zawsze da się w teatrze znaleźć jakiś inny środek wyrazu. Wiele zależy od tego, jak tę kwestię postrzega reżyser.
Warto zastanowić się nad tym, co widzimy na scenie, gdy porusza się po niej naga aktorka lub nagi aktor.
- Niektórym widzom trudno jest oddzielić to, że nagość w spektaklu jest nie tyle naszą nagością, co nagością granych przez nas postaci. Patrzą w danym momencie tylko na aktora, który się rozbiera i nie przekładają tego na to, że to moja rola. Trzeba jednak pamiętać, że dla nas - aktorów - jest to równie trudne, jak dla widza, a może nawet trudniejsze. Nie jest tak, że chodzenie nago po scenie sprawia nam specjalną przyjemność, przecież nagość jest bardzo intymną sferą każdego człowieka - potwierdza Piotr Biedroń, aktor Teatru Wybrzeże.
Wyzwaniem jest stanąć przed widzem i przed kolegami z zespołu "w stroju Ewy".
- Uważam, że ludzkie ciało jest piękne i warto je pokazywać - mówi z kolei Karolina Trębacz, solistka Teatru Muzycznego w Gdyni. - Rozbierane role nigdy nie są łatwe. Dla mnie taki gest musi mieć uzasadnienie. Gdy jest tak, jak w przypadku Jagny w "Chłopach", nie mam z tym problemu. Nagość zawsze będzie budzić silne emocje. Warto podkreślić, że gra z nagim partnerem lub partnerką jest inna, bardziej delikatna, bo wytwarza się inna forma relacji na scenie. Często gra się wtedy lepiej.
Nagość - z pozoru - może wydawać się prostym środkiem, by zszokować widza, ale często jest efektem długiej pracy i przyświecają jej zupełnie inne motywacje.
- Nie planujemy od pierwszej próby, że będziemy grali nago - nagość pojawia się w trakcie pracy nad rolą, w procesie twórczym. Wielu rzeczy nigdy bym nie zrobiła, gdybym wyszła na scenę jako Katarzyna Dałek. W pracy nad rolą bardziej myślę tematem, tym co moja postać ma w środku, niż opakowaniem. W pewnym sensie nagość jest przecież opakowaniem dla postaci, jej widoczną zewnętrznością. Ale właśnie jej wnętrze dużo bardziej mnie interesuje w teatrze i jako aktorkę, i jako widza. Trudniej jest się odsłonić od środka, sięgać w rejony dla nas samych trudne psychicznie, bolesne, także grając w ubraniu. Nagość jest środkiem, a nie kwintesencją opowieści - dodaje Katarzyna Dałek.
Trudnością jest nie tylko gra nago, ale też granie z nagim partnerem/partnerką.
- Jeśli mam grać nago, to muszę zrozumieć motywację swojego bohatera - Broniewski dochodzi do pewnego, także alkoholowego ekstremum, nagość Zawiszy Czarnego była odzieraniem go z prywatności. Z nagim partnerem gra się uważniej, bo nagość sceniczna jest formą bardzo wrażliwego, delikatnego kostiumu, także na dotyk czy spojrzenie. O ile lubię pewną dozę improwizacji, to w scenach z nagością jest ona wykluczona. Każde działanie z nagim partnerem musi być wyważone i dokładnie zaplanowane - uważa Robert Ninkiewicz.
- Podchodzimy do scen z nagim partnerem czy partnerką z bardzo dużym szacunkiem. Podczas takich scen patrzymy na postać, a nie na aktora, aktorkę. Proszę pamiętać, że za każdym razem jest to dla nas tak samo trudne. Pamiętam, jak pracowaliśmy nad "Amatorkami" i grałem z Dorotą Androsz scenę, w której początkowo była ubrana. W pewnym momencie w czasie prób zaskoczyła mnie i zdjęła biustonosz. Granej przeze mnie postaci znacznie to pomogło, bo był to ekstremalny impuls dla Heinza do działania. Na scenie nie patrzę na Dorotę, tylko na Brigitte ze sztuki Jelinek - podkreśla Piotr Biedroń.
W Trójmieście nietrudno znaleźć spektakle, w których znajdziemy nagość. Takie są m.in. spektakle cenionej i wielokrotnie ostatnio nagradzanej reżyserki Eweliny Marciniak.
- Ewelina Marciniak dużo pracuje z ciałem i z ruchem i poprzez ciała aktorów prowadzi pewną narrację w spektaklu. Jako aktorzy nie musimy się z nią zgadzać, ale postaci, w które się wcielamy, nie mają tego typu dylematów. Tak jest w "Amatorkach", czy w "Ciągu". Podobnie Grzegorz Wiśniewski, który bardzo świadomie sięga po ten środek wyrazu, choćby w "Kto się boi Virginii Woolf?". Moja bohaterka, Honey, desperacko chce zwrócić na siebie uwagę męża, jest całkowicie stłamszona przez towarzystwo. Widzi, co się wydarza między jej mężem i Martą. Obnażenie się to sposób, żeby skupić na sobie uwagę - zdejmuje majtki, żeby wykrzyczeć, że ona też tam jest - dodaje Katarzyna Dałek.
Co ciekawe, nie ma w Trójmieście profesjonalnej sceny dla dorosłych, gdzie nagość by nie występowała. Oprócz Teatru Wybrzeże, takie sceny znajdziemy także w Teatrze Muzycznym, Operze Bałtyckiej czy Teatrze Miejskim w Gdyni.
- Nagość jest pięknym środkiem teatralnym, który warto stosować, jeśli jest to uzasadnione. W "Biesach" w lustrze widzimy nagą Lizę graną przez Aleksandrę Przybył, także Dasza Marty Kadłub prezentuje się topless. Od sceny nagości zaczynał się mój "Rock'n'Roll", zaś w "Antygonie" Leszka Mądzika Polinik i Eteokles leżą nago, delikatnie przesłonięci. Jako widz teatralny zastanawiam się, po co pojawia się nagość w przedstawieniu i jako reżyser także szukam na to odpowiedzi. Gdy ją znajdę, pozostaje rozmowa z aktorami - potwierdza Krzysztof Babicki, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni.
Teatrem, gdzie takich scen jest najwięcej, jest Teatr Wybrzeże. Niektórzy widzowie dopytują w kasach przed zakupem biletu, czy w spektaklu są sceny nagości i wybierają te przedstawienia, gdzie ich nie ma.
- Nagość w teatrze będzie się zdarzać i zawsze ma na celu poruszenie widza. W Teatrze Wybrzeże traktujemy ją jako gest artystyczny, zależny od reżysera i woli zespołu. Nic się w tym zakresie nie zmieni - kończy Adam Orzechowski.
Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
21 marca 2016