Po czerwonym dywanie

"Gala otwarcia" rozpoczęła nowy sezon artystyczny Opery Bałtyckiej (i pierwszy pod nowym kierownictwem) w akompaniamencie błysku fleszy i czerwonego dywanu. Trzeba zaznaczyć, że plany nowego dyrektora opery, Warcisława Kunca wydają się interesujące.

Instytucja chce dużo grać, także we współpracy z innymi pomorskimi instytucjami kultury, dużo edukować, a także przywrócić do swojego repertuaru klasyczne spektakle baletowe i operetki, nie porzucając jednak grania oper wielkich mistrzów tego gatunku.

Sezon włoski

Przez najbliższe cztery lata motywem przewodnim każdego sezonu artystycznego będzie kultura jednego z krajów europejskich: Włoch, Francji, Hiszpanii i Niemiec (co nie oznacza, że w operze zabraknie muzyki polskiej - przeciwnie, będzie jej dość sporo).

Sezon artystyczny 2016/2017 ogłoszony został sezonem włoskim, dzięki czemu na deskach Opery Bałtyckiej zagości między innymi "Cyganeria" Giacomo Pucciniego czy balet "Pinokio" z choreografią Giorgio Madiego. Zakończeniem sezonu włoskiego będzie premiera opery "Nabucco" Giuseppe Verdiego, która zostanie wystawiona - to jeden z ciekawszych pomysłów nowego dyrektora - w Operze Leśnej w Sopocie.

Uwertura do tego właśnie dzieła rozpoczęła uroczystą "Galę otwarcia" nowego sezonu. Niestety już pierwsze dźwięki tego utworu przypomniały, w jak fatalnej formie potrafiła być orkiestra Opery Bałtyckiej. Ciężko powiedzieć, czy to, co zespół prezentował podczas piątkowego koncertu to wyraz niechęci w stosunku do nowego kierownictwa, chwilowo słabsza forma po wakacyjnym urlopie, czy po prostu efekt tego, że na przygotowanie niemal trzygodzinnej gali zespoły opery miały zbyt mało czasu. Szkoda, bo gra orkiestry była tego wieczoru wyjątkowo niechlujna, pełna nieczystości i nierówności - po prostu przykra. Miejmy nadzieję, że pod nowym kierownictwem zespół będzie miał i chęci, i możliwości dążenia do rozwoju i powróci do dobrej formy. Do formy na pewno muszą wrócić także tancerze baletu. Choć z ogromną przyjemnością obejrzałam podczas gali fragmenty klasycznych choreografii, nie dało się nie zauważyć, że zespołowi brakuje jeszcze zgrania, a tym tancerzom, którzy przez lata tworzyli Bałtycki Teatr Tańca klasyczne ruchy wydawały się wręcz sprawiać trudność. Pierwsza premiera baletu, nad którym kierownictwo objął Wojciech Warszawski zaplanowana jest jednak dopiero na luty 2017 r., więc z pewnością będzie czas na dopracowanie wszystkich szczegółów i odnalezienie się w nowej formie zespołu.

Bez rozczarowań

Pierwsza premiera operowa czeka za to melomanów już w grudniu tego roku i będzie to "Cyganeria" Pucciniego. W programie gali znalazła się także scena z tego dzieła. Tu przynajmniej obyło się bez rozczarowań, a śpiewacy okazali się wręcz rewelacyjni! Fragmenty partii Rudolfa wykonał znakomity Andrzej Lampert, zaś jako Mimi usłyszeliśmy obdarzoną fenomenalnym głosem młodą sopranistkę Julię Pruszak. Szkoda tylko, że akustyka Opery Bałtyckiej wokalistom zdaje się raczej przeszkadzać, ale jak wiadomo na nowy budynek opery na razie raczej nie ma szans.

Ciekawe plany

Plany Opery Bałtyckiej na najbliższe lata są więc dość ciekawe, ale próba ukazania ich wszystkich podczas jednej gali niestety się nie powiodła. I o ile niektóre z tych niefortunnych elementów na pewno w najbliższym czasie ulegną poprawie, to inne są niepokojące. Galę pogrążył brak gustu i smaku w tym, jak wszystkie elementy złożyły się w całość. Utwory przedzielono filmikami z życzeniami od dyrektorów teatrów i oper w Polsce, co na początku było nawet dość ujmujące, ale szybko stało się nużące i zupełnie niepotrzebne. Na domiar złego Paulina Andrzejewska odpowiedzialna za reżyserię i choreografię gali postanowiła uraczyć publiczność naiwnymi żarcikami wyświetlanymi na ekranie podczas uwertury i czytanymi z kartki przez parę bardzo nieprofesjonalnych prowadzących. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że tego więcej w operze nie zobaczymy, a zespoły szybko udowodnią, że stać je na więcej.



Maja Korbut
Polska Dziennik Bałtycki
4 października 2016
Portrety
Warcisław Kunc