Pocztówki z PRL-u

Niełatwo zrealizować spektakl ukazujący życie w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, nie ocierając się o patos czy zbytnie moralizatorstwo. Trudno również uciec od taniego sentymentalizmu, zwłaszcza jeśli wspomnienia z czasów PRL-u wiążą się z powrotem do lat szkolnych.

Teatrowi Polskiemu z Bielska-Białej się to jednak udało. „Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami” to znakomite przedstawienie, które przenosi nas w czasy, gdy królowały gumy Donald, a z magnetofonów leciały piosenki Limahla na przemian z największymi przebojami polskiego rocka.

Przedstawienie Teatru Polskiego to przede wszystkim zbiór krótkich scenek, ukazujących życie codzienne grupki przyjaciół. Mają one postać szybko zmieniających się wideoklipów, migawek, pojedynczych obrazów. Taka poszarpana, fragmentaryczna narracja odpowiada mniej więcej temu, jak w naszym życiu funkcjonują wspomnienia. Formuła spektaklu to wszak nieustanne odtwarzanie z pamięci (również z pamięci aktorów, którzy przyznają się, że po części wykorzystali swoje historie z dzieciństwa) opowieści charakterystycznych dla całych pokoleń, które żyły i dorastały w PRL-u. Mamy tu więc zarówno lekcje przysposobienia obronnego, jak i pierwsze miłości, nie do końca poważne próby założenia organizacji podziemnej i spotkania w męskiej szatni, pierwsze kontakty seksualne i przesłuchania przez milicję.

Zmieniają się nie tylko sytuacje, ale również role, postaci, sceneria... Ta ostatnia jest zresztą bardzo ascetyczna, zaledwie drobiazgi sygnalizują widzowi, że akcja przenosi się z sali lekcyjnej w góry czy też do piwnicy jednego z bloków. Miejsca, w których rozgrywa się spektakl tworzone są przede wszystkim w umysłach odbiorców – powstają na bazie ich własnych wspomnień i przeżyć.

Wszystko to tworzy niezwykle barwną mozaikę. Dialogi skrzą się humorem, opowiadania kolejnych bohaterów wieńczą zabawne, zaskakujące pointy. Jest to jednak mieszanka bardzo dobrze wyważona. Humor łączy się tu z refleksją, refleksja z humorem. Na równych zasadach współistnieją przekomiczne sceny „miłosne” między Lidką a Grzesiem oraz mroczne wspomnienia stanu wojennego. Widz nie jest ani bombardowany szarością PRL-owskiej codzienności, ani też zmuszany do ciągłego rozrzewniania się na wspomnienie kolejnego „kultowego gadżetu”, jak telewizor Rubin czy adapter Bambino. W spektaklu Teatru Polskiego wszystko ma swoje miejsce i czas. A ten ostatni podporządkowany jest przede wszystkim stopniowemu dorastaniu głównych bohaterów.

„Tak wiele przeszliśmy, tak wiele przed nami” to przede wszystkim spektakl bardzo dobrze zagrany. Postacie wydają się realne niemal do bólu. Stąd też wiele rzeczy bohaterom spektaklu „uchodzi na sucho”: choć niektóre scenki mogą wydawać się zbyt dosłowne czy wulgarne, to mamy świadomość, że jest to tylko zachowanie nastolatków, którym przyszło dorastać „w ciekawych czasach”. Wulgaryzmów mogłoby być co prawda mniej, jednak nie zakłócają one odbioru sztuki. Przedstawienie bielskiego teatru to spektakl o autentycznych przeżyciach i emocjach. Nawet wtedy, gdy są one ubrane w formę muzyczną (a i takich partii nie brakuje), czy prowokowane przez karykaturalne postaci nauczycieli. Autentyczność widowiska wzmocniona jest przez pojawianie się w nim pewnych anachronizmów, które, choć początkowo mogą razić odbiorców, tłumaczą się poprzez główne założenia spektaklu. Tak przecież działa ludzka pamięć – strzępki poszczególnych historii zlewają się w jedno bez szczególnej dbałości o fakty czy logikę.

Gdyby próbować zaleźć jakąś myśl przewodnią, przesłanie całego spektaklu, prawdopodobnie byłby to apel o szacunek wyrażony w pointującym przedstawienie monologu. O szacunek dla wspomnień i dla samych siebie – niezależnie od czasu i miejsca, w którym przyszło nam żyć. I choć całe widowisko bielskiego Teatru Polskiego ma raczej charakter komediowy, warto również i o tym pomyśleć. Przecież pytanie o to, jak „wiele przeszliśmy” i jak „wiele przed nami” to nie tylko parafraza słynnego cytatu z przemówienia Jaruzelskiego, ale również jedno z tych prostych pytań, na które najtrudniej znaleźć odpowiedź – pytań o tożsamość.



Barbara Englender
Dziennik Teatralny Katowice
25 sierpnia 2010