Pod znakiem premiery

Pierwszy dzień Festiwalu Atelier w Poznaniu upłynął pod znakiem premierowego spektaklu "Double Trouble" z choreografią Karoliny Wyrwał oraz "The Unknown - Niewiadoma" (wersja 2012) z choreografią Pawła Malickiego

Piątkowy wieczór, niemalże wiosenne powietrze, siedziba Polskiego Teatru Tańca na ul. Koziej 4. Idę. Dotarłam. Jestem przed czasem, nie pierwsza jednak... Kręcą się już tam ludzie…jedni mają czekoladki, inni kwiaty. Jacyś rodzice przyszli obejrzeć na scenie swoje dorosłe dziecko… Otwarto drzwi. W końcu! Zasiedliśmy na widowni. Pani dyrektor Wycichowska, która woli być dyrektorem niż dyrektorką, serdecznie, z uśmiechem na twarzy przywitała widzów. Zapowiedziała nadchodzące wydarzenie. 

Czas zacząć! Pierwsza na scenie pojawiła się Urszula Bernat z Katarzyną Kamińską, które zatańczyły do muzyki Paula Tinsley’a w kostiumach Zofii Jakubiec. Jedna ruda, druga brunetka, jednak obie w białych sukienkach, w których mogłyby grać w tenisa. Na początku było ciemno, jednak po chwili wyłoniły się z ciemności. Właściwie to siedziały na skraju sceny. Podstawą. „The Trouble”, pierwszego spektaklu, o którym mowa, jest muzyka, a raczej to, co pozostało po jej zmiksowaniu. Tancerki miały trudne zadanie. Musiały odnaleźć się w świecie (nie)melodii, często drażniących brzmień. Wśród kilku dużych tak samo białych jak ich stroje kostek, musiały odnaleźć siebie. Poznać swoje granice i odpowiedzieć na pytanie, czym one są oraz co się stanie, jeśli pójdą dalej i przekroczą jakąś linię. Jak to robiły? Manipulując mniejszymi, kolorowymi kostkami. Poruszając nimi, zmieniały brzmienie pociętych fraz. Kostki te to powiększone smart wireless, które na co dzień używane są przez didżejów do kontrolowania i tworzenia dźwięku. Kobiety poruszały się zależnie od siebie, dawały sobie znaki i współdziałały. Czy na scenie mogłaby być tylko jedna z nich? Spektakl trwał pół godziny…, a po przerwie…

…zaprezentowano „The Unknown- Niewiadomą”. Do tego spektaklu zachęciły mnie już słowa, które przeczytałam na stronie domowej teatru: „Nieskończone i wolne...Niebezpieczne i niszczące...Zmienne i chaotyczne...Stałe i życiodajne...Jakie są naprawdę? Co jest prawdą? Co jest oczywiste, a co niewiadome?” Ciekawe, prawda?

Na scenie pojawia się kilka kobiet. Każda jest piękna, świadoma swojego ciała oraz ruchów. Panie mają na sobie cieliste stroje, jednak po raz pierwszy widzimy je niemalże nagie. Światło pulsuje, a one dłońmi zasłaniają swoje nagie piersi. Każda jest inna. Mają różne figury, inny kolor włosów, temperament. Każda po chwili ubiera kostium innego koloru…czerwony, brązowy, niebieski… I każda po kolei się przedstawia… daje się poznać poprzez ruch. Malicki za pomocą kilku krótkich etiud zadaje pytanie, jakie kobiety są naprawdę i skąd się wzięły? Po co im mężczyzna oraz czego można się po nich spodziewać? Na scenie więc pojawiają się różne wcielenia płci pięknej. Kobieta narodzona z wody, ale i taka z ziemi. Żadna z nich jednak, nie była częścią Adama… Choreograf wykorzystał w spektaklu wszelkie atrybuty kobiecości. Nie tylko ich gibkie ciała, wysokie obcasy i obcisłe, barwne stroje, ale przede wszystkim różnorodność!

Na końcu spektaklu pojawia się na kilka chwil mężczyzna. Wychodzi siermiężnie wyrzeźbiony z ziemi niczym Apollo…, jest dopełnieniem płci pięknej? Mnie się tak wydaje, ale równie dobrze może być tak, że mężczyzna pojawia się za sprawą kobiet… Niewiadome są jego losy jak i sama definicja kobiecości, po tym jak każda z Pań przedstawiła swą zupełnie inną historię. Światło i muzyka stały się przewodnikiem do własnych, a przede wszystkim innych odpowiedzi. Stały się tropem. Czy mężczyzna rzeczywiście jest najmniej istotny w poszukiwaniach kobiecości? Czym w jego przypadku jest niezależność?

Piątkowe spektakle okazały się zupełnie inne. Pierwszy był techniczny, odhumanizowany i rzec by można, że postmodernistyczny. Drugi plastyczny i sięgający do źródeł antropologii. „The Trouble” jest rozrachunkiem ze współczesnym, skomputeryzowanym światem, a „Niewiadoma” sięga do pierwotnych pytań o kobiecość. Dzięki takiej różnorodności Atelier cieszy się powodzeniem i jest fenomenem na skalę światową. Tancerze prezentują zupełnie coś innego, niż można zobaczyć w teatrze dramatycznym. Widz nie usłyszy słów, które zastępują ruchy i to nie byle jakie. Przemyślane, niecodzienne, wzbudzające zachwyt, ale z pewnością rodzące się w bólach. Następne takie wydarzenie za rok, jednak nic nie szkodzi na przeszkodzie, by pójść na Kozią za jakiś czas i zobaczyć wspomniane przeze mnie spektakle. Nie trzeba czekać na czternastą edycję Festiwalu.



Monika Nawrocka
Dziennik Teatralny Poznań
29 lutego 2012