Poddali się, ale na swoich warunkach

Jest 2 października 1944 roku. Sześćdziesiąty trzeci dzień Powstania Warszawskiego. Do dworku położonego w Ożarowie pod Warszawą przybyli oficerowie Komendy Głównej Armii Krajowej delegowani przez gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego w celu pertraktowania jak najkorzystniejszych dla strony polskiej warunków zakończenia powstania. Dworek jest teraz sztabem Ericha von dem Bacha, głównodowodzącego wojskami niemieckimi walczącymi z powstańcami w Warszawie. Tak rozpoczyna się spektakl pt. "Przerwanie działań wojennych", który Scena Faktu Teatru TVP wyemituje w najbliższy poniedziałek.

Zanim jednak oficerowie rozpoczną ów ostatni akt Powstania Warszawskiego, von dem Bach wyrazi swój podziw dla umiejętności dowódczych generała Bora-Komorowskiego i bitności żołnierzy AK walczących do ostatniej kropli krwi przez ponad dwa miesiące. 

Ubrani po cywilnemu, z biało-czerwonymi opaskami na ramieniu, na których widnieją godło polskie i skrót WP (Wojsko Polskie), czterej wysocy rangą oficerowie AK: ppłk Zygmunt Dobrowolski "Zyndram" (Jerzy Schejbal), por. Alfred Korczyński "Sas" (Adam Woronowicz), ppłk Franciszek Herman "Bogusławski" (Grzegorz Damięcki) i stojący na czele delegacji płk Kazimierz Iranek-Osmecki "Heller" (Piotr Fronczewski) nieustępliwie krok po kroku negocjują warunki kapitulacji. Generał von dem Bach, wprawdzie z oporami, ale zgadza się na większość warunków strony polskiej. Von dem Bach jest wyraźnie zaskoczony, że w warunkach ciągłej bitwy, niebezpieczeństwa i wycieńczenia powstańcy potrafili tak precyzyjnie pod względem prawnym przygotować projekt umowy w języku niemieckim, który z niewielkimi tylko poprawkami został przyjęty. Generał von dem Bach potrzebuje chwili do namysłu, aby skonsultować się z Berlinem itd. Mijają godziny, pertraktacje się toczą, Polacy są wyczuleni na podchwytliwe propozycje von dem Bacha. Błyskawicznie ripostują, reagując na jego rozmaite prowokacyjne uwagi, posługując się wyłącznie faktami, które świadczą o zbrodniczej działalności wojsk niemieckich pod jego dowództwem.

Imponuje niezłomna postawa Polaków w tej jaskini SS. Na ich twarzach nie ma lęku, jest za to spokój, skupienie i rozwaga. W finale sami są chyba zdumieni, że uzyskali wszystko to, co było w tej tragicznej sytuacji możliwe. Począwszy od określenia, że koniec powstania będzie się nazywać przerwaniem działań wojennych, a nie kapitulacją, że złożenie broni przez powstańców nastąpi nie wcześniej niż w ostatnim momencie, czyli w trakcie wymarszu z Warszawy, że powstańcom zostanie nadany status kombatantów i będą traktowani jak jeńcy aliantów zgodnie z konwencją genewską z 1929 r., że do niewoli będą prowadzeni przez żołnierzy Wehrmachtu, a nie członków cudzoziemskich sił podległych SS. I jeszcze jedno: opuszczający Warszawę i prowadzeni do niewoli powstańcy mieli prawo nieść polską flagę, co wyraźnie widać na zdjęciach archiwalnych wykorzystanych w finale spektaklu.

To dobre przedstawienie. Precyzyjnie wyreżyserowane i świetnie zagrane nawet przez drugi i trzeci plan. Spektakl w zasadzie wspiera się na dwóch głównych - opozycyjnych wobec siebie - rolach. To postać płk. Kazimierza Iranka-Osmeckiego w wykonaniu Piotra Fronczewskiego i generała SS Ericha von dem Bacha, którego gra Krzysztof Stelmaszyk. Obie role poprowadzone znakomicie. A trzeba dodać, że to niezwykle trudne zadanie aktorskie, gdyż spektakl ma charakter tzw. rozmowy gabinetowej. Aktorzy siedzą przy stole i prowadzą dyskusję. Cała uwaga widza przez prawie 80 minut musi być skupiona na warstwie słownej. W tej sytuacji nie łatwo zainteresować odbiorcę i przekonać go do wygłaszanych kwestii. Zamiast zmian miejsc akcji i scenografii, zamiast ruchu scenicznego, różnorodności wydarzeń itp. spektakl oferuje nam aktorstwo w czystej postaci. Patrzymy na twarze aktorów, słuchamy ich głosu. I to są te dwa - jeśli tak można powiedzieć - "narzędzia", środki wyrazu, którymi operują. Z mimiki aktorów odczytujemy intencje, z jakimi wygłaszają kwestie. Odczytujemy też ich stan psychiczny i emocje.

Scenariusz "Przerwanych działań wojennych" oparty jest na wspomnieniowej książce "Ostatni etap" Kazimierza Iranka-Osmeckiego, który w randze pułkownika AK przewodniczył pamiętnej polskiej delegacji, i zaraz po wojnie spisał swoje wspomnienia. Ukazały się one drukiem w Londynie, bo w Polsce było to niemożliwe. Kazimierz Iranek-Osmecki to piękna, bohaterska postać. Na szczęście po wojnie nie wrócił do kraju, lecz udał się do Londynu. W Polsce jego los byłby przesądzony, tak jak innego oficera tej delegacji - Franciszka Hermana o pseudonimie "Bogusławski", który sądzony w 1951 r. w tzw. procesie generałów szybko zakończył życie w więzieniu mokotowskim w 1952 roku.

Spektakl poza znaczeniem historycznym i artystycznym pełni również funkcję edukacyjną, zwłaszcza dla młodzieży. Aż trudno uwierzyć, że dotąd nie powstała żadna rzetelna epopeja filmowa o Powstaniu Warszawskim, kulisach rozmów, podejmowanych decyzjach. Epopeja oparta na prawdzie historycznej i politycznej.



Temida Stankiewicz-Podhorecka
Naszym Dziennik
2 października 2010