Podróż przez czas i przestrzeń
"Król-Duch" Słowackiego to synteza naszej historii, wielki poemat, dzieło niedokończone, którego struktura przypomina bardziej postmodernistyczną powieść, niż romantyczne dzieło poety.Niektórzy widzą w nim wytwór szaleńca, zmęczonego umysłu, inni wyraz geniuszu. Z pewnością jednak szaleństwem była próba przeniesienia tego tekstu na scenę. Trudno jednak nie zgodzić się ze stwierdzeniem, że w tym szaleństwie jest metoda.
Łukasz Kos postanowił zmierzyć się z dziełem niemożliwym. Złożony z setek fragmentów tekst Słowackiego to karkołomne zadanie dla inscenizatora. Jak przełamać niespójną formę by wydobyć z całości sens i opowiedzieć nim o nas - Polakach XXI wieku? Wydaje się to niemożliwe. A jednak - okazało się, że gruntowna analiza tekstu w połączenie z wyobraźnią reżysera może doprowadzić do zaskakujących efektów. Widzowie, którzy wykazali się cierpliwością, mogli poczuć satysfakcję, bowiem zamysł reżysera wystawiał na próbę umiejętności koncentracji i chęć dalszego udziału w spektaklu, jednak ostatecznie celowość każdego z podejmowanych działań w pełni takie zabiegi uzasadniała.
Niezwykle ważnym elementem spektaklu jest czas - jego działanie każą nam na własnej skórze odczuć twórcy ponad 4-godzinnego spektaklu. Wycieczka przez tysiącletnią historię podczas pierwszych dwóch godzin przedstawienia daje się we znaki. Przed nami niemalże pusta scena, której ogrom kontrastuje z toczącym swe monologi Królem-Duchem. Romantyczny tekst staje się powoli niestrawny, zatem widzowie zostają zaproszeni na scenę - następuje zamiana ról. Aktorzy krążą wśród foteli kontynuując recytację, jednak w podejściu do tekstu nic się nie zmienia. Przełom następuje po przerwie - przełamana zostaje dotychczasowa konwencja, w teatralną przestrzeń powoli wdziera się współczesność. Na gigantycznych białych płachtach, które wjeżdżają na scenę zawieszone na drewnianych konstrukcjach, widzimy symbole nowoczesności - anteny satelitarne, biznesmena z aktówką oraz kilkanaście innych obrazów będących charakterystycznym rysem naszej epoki. Akcja nabiera tempa, które idealnie oddaje rytm naszej codzienności. Struktura czasowa spektaklu to dokładne odzwierciedlenie ponadtysiącletniej historii.
Postać Króla-Ducha nie została przypisana jednemu aktorowi - podział tekstu pomiędzy kilka osób przebiegał jednak w sposób nie zakłócający odbioru. Przeciwnie - złamany został dystans, bariera względem tej postaci, co stanowiło podkreślenie faktu, że Król-Duch nie jest konkretną osobą, a tworem wyobraźni zbiorowej, syntezą polskości. Jest każdym z osobna i wszystkimi jednocześnie, a jego istnienie realizuje się gdzieś na styku jednostkowości i zbiorowości. Atutem była także wielofunkcyjna scenografia, której elementy zyskują kolejne znaczenia poprzez umieszczenie ich w nowym kontekście. W spektaklu wykorzystano kilkadziesiąt opon, które raz układane są w stosy, innym razem zalegają scenę w wielkim nieładzie, budując krajobraz po bitwie.
Spektakl, pomimo niezwykle przemyślanej struktury, posiada jednak pewien mankament - część przedstawienia, w której publiczność została poproszona o przejście na scenę, prócz wprowadzenie urozmaicenia w obiorze nie miała żadnego przełożenia na wartość głoszonych treści. Aktorzy recytowali tekst snując się po widowni, nie wnosząc jednak niczego nowego do przedstawienia. To zbędny element, którego brak nie zburzyłby konstrukcji całości. Można zrozumieć fakt, że stworzona - nieco na siłę - dłużyzna pracowała na spotęgowanie kontrastowego efektu w odniesieniu do późniejszych wydarzeń scenicznych, jednak pomysł nie do końca się sprawdził.
W czasach, kiedy umiłowanie ojczyzny i kult przodków kojarzy nam się głównie z zacofaniem, twórcy spektaklu znaleźli własny sposób mówienia o polskim patriotyzmie. Nie poddali się pokusie uczynienia z romantycznego tekstu parodii zmierzającej do ukazania zdezaktualizowanych treści. W konsekwencji zamiast taniego prześmiewstwa powstał spektakl, który skłania do refleksji. I jest ważnym głosem w myśleniu o współczesnej Polsce i o naszej - rozproszonej przez współczesność - tożsamości.
Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
21 kwietnia 2009