Poeta fortepianu w Operze
Jak przystało na Rok Chopinowski także Ewa Michnik z zespołem postanowiła uczcić jego pamięć, przedstawiając 30 stycznia 2010 roku na deskach swojego teatru kontrowersyjne i nieco zapomniane dzieło w instrumentacji Giacomo Orefice - "Chopin". Podczas II Festiwalu Opery Współczesnej zostało wystawione po raz drugi z powtórną - jednak - dezaprobatą.Prapremiera "Chopina" do słów Angiola Orvieto odbyła się w Mediolanie w 1901 roku. W trzy lata później został zaprezentowany w Warszawie, gdzie spotkał się z entuzjazmem. Ogromna statyczność tej opery ma zwrócić uwagę widza na muzykę, ponieważ jest ona główną bohaterką spektaklu. Przywołuje nostalgiczne wspomnienia kompozytora w czterech obrazach. W Prologu jest już schorowanym człowiekiem, który zabiera słuchaczy wewnątrz swojej wyobraźni kolejno do rodzinnego domu, na koncert w paryskim salonie, w podróż na Majorkę. Ostatnia część to wizja agonii Chopina. Librecista, włoski poeta, Angiolo Orvieto, dość nieudolnie próbował tchnąć w operę ducha akcji. W trzeciej części, podczas burzy na wyspie, wprowadza o wiele za długi monolog mnicha i postać przyjaciółki Flory, Gracji, ofiary burzy. Scharakteryzował kompozytora w dość tradycyjny sposób: jako cierpiącego i tęskniącego za ojczyzną patriotą. A maestro był także satyrykiem, dandysem, marzycielem o niespotykanej wrażliwości i z poczuciem humoru, który posiadał inne talenty. Potrafił doskonale rysować, miał także ogromne predyspozycje aktorskie. Szczególnie świetnie potrafił parodiować inne osoby.
Takiego spojrzenia brakowało również reżyserii i inscenizacji, której podjął się Laco Adamik. Znany między innymi z imponującego przedstawienia we Wrocławiu "Halki" czy "Strasznego Dwóru" Stanisława Moniuszki. Jednak tym razem podzielił los z Michałem Znanieckim, który wystawił "Chopina" w 1997 roku na deskach Teatru Wielkiego w Warszawie zakończonego niepowodzeniem. Adamik skupił się na śmierci kompozytora. Wszystkie podróże w czasie dzieją się w jego pokoju, a centrum stanowi łoże (w tym przypadku kwadratowy podest). Najczęściej bohater jest zmęczony i leży. Widz nieustannie jest jakby zmuszony do współczucia, urojenia łzy (jak podczas oglądania melodramatu). W podświadomości czuje nieuchronną śmierć (w tej inscenizacji młoda dziewczyna z kosą flirtująca z przyjacielem Chopina). A przecież był on człowiekiem dowcipnym, energicznym i pogodnym, czego zabrakło we wspomnieniach.
Dekorację stworzoną przez Barbarę Kędzierską ratowała gra świateł i cieni. Kostiumy przygotowała Magdalena Tesławska, która z oddaniem przybliżyła widzom epokę XIX wieku.
Podczas koncertu w Paryżu na scenie Opery Wrocławskiej występuje „prawdziwy” pianista, grający jedno z najznakomitszych utworów, Scherzo b-moll op. 31. W tej roli gościnnie wystąpił Jarosław Łokietko, wykonując je subtelnie z naturalnym wyczuciem frazy i melodycznych niuansów. Bezsensowność tej opery podkreśla właśnie akt II, gdzie milknie orkiestra, a do głosu dochodzi sam fortepian. Mimo że Chopin lubił i znał sekrety opery, nigdy jej nie stworzył. Tym bardziej żaden inny kompozytor nie powinien podejmować próby „wciśnięcia” jego muzyki w orkiestrową partyturę.
Także dla solistów było to ogromne wyzwanie. W roli głównej do końca nie sprawdził się Ivan Kit. Momentami miał trudności z utrzymaniem czystej intonacji. Natomiast olśniła swym nieskazitelnym sopranem Ewa Vesin jako Flora (George Sand), ujmując naturalnością i namiętnością. Również Evgeniya Kuznetsova rewelacyjnie wykonała partię Stelli (siostry Chopina).
Orkiestra pod batutą Ewy Michnik starannie przygotowała stronę muzyczną spektaklu, wykonując ją po mistrzowsku.
Nie tylko opera Giacomo Orfice budzi wiele kontrowersji. Wśród krytyków pojawiły się także osoby, które nie aprobowały muzyki polskiego poety fortepianu, cechując ją jako zbyt dysonansową, głośną i poszarpaną z niepohamowaną harmoniką. Cóż. Geniusz musi się czymś wyróżniać.
Patrycja Nowak
Dziennik Teatralny
8 listopada 2010