Poezja tańca

„Tempus fantasy" (reżyseria, choreografia i libretto: Jacek Gębura) jest emanacją czystego piękna. Precyzyjnie skomponowane układy taneczne tworzą spójną opowieść o życiu i śmierci, miłości i samotności, opowieść symboliczną, odczytywaną intuicyjnie, przemawiającą raczej do serca niż rozumu.

Na scenie najpierw pojawiają się muzycy (Katarzyna Borek i Vojto Monteur) wyłaniając się z półmroku. Klasyczna muzyka fortepianowa połączona z elektronicznym bitem kreuje klimat o tyleż podniosły, co niepokojący. Tancerze, oświetleni delikatnym blaskiem, poruszają się niezależnie w głębi sceny na drabinkowej platformie. Z sufitu zwisają jarzące się turkusowo korzenie drzew. Taniec „u korzeni", budzi skojarzenia z genezą świata i człowieka, odwiecznym prapoczątkiem.

Tancerze zrazu poruszają się w grupie, jak jeden organizm, niby falujący ukwiał. Stopniowo skomplikowana konstrukcja ciał rozdziela się na poszczególne jednostki, które zaczynają wypróbowywać swoje możliwości. Poruszają się niezależnie do momentu spotkania „ja" z „ty", kobiety i mężczyzny: ich zachwycający duet z powodzeniem mógłby funkcjonować jako niezależna etiuda taneczna.

Za punkt kulminacyjny przedstawienia można uznać upadek jednego z tancerzy, który nagle znika w szczelinie pośrodku sceny. Pozorowane zaskoczenie i pojawienie się na scenie ubranych w czerń postaci, przypominających obsługę techniczną, może budzić niepokój. Owo „pęknięcie" spektaklu wyznacza umowną granicę między sferą racjonalności i metafizyki. Konsekwencją upadku jest bowiem wznoszenie się ku górze: akrobatyczne figury zdają się wyrażać pełnię niezależności, radość wyzwolenia. W szczelinie nikną następnie wszyscy tancerze – scena, w której wykonują ryzykowny skok, została zsynchronizowana z wyświetlaną na tylnej ścianie sceny wizją zanurzania się ciał w wodzie, co daje zdumiewający efekt estetyczny.

Scena jest kilkakrotnie przesłaniana półprzezroczystym ekranem, na którym wyświetlane są skomplikowane geometrycznie kształty i konstrukcje. Odizolowanie tańczących artystów od widzów każe traktować scenę jako oddzielny kosmos, świat rodzący się na naszych oczach.

Wprowadzenie motywu przejścia w przestrzeń nadrealną, służy wykreowaniu wizji niebiańskiej wspólnoty i piekielnej samotności. Tancerze ubrani w biel, w strojach z połączonymi ze sobą rękawami, poruszają się jak w transie, niby zderzające się cząsteczki. Piekielny płomień czerwieni towarzyszy natomiast konwulsyjnym ruchom jednego z mężczyzn, za którego plecami jawią się trzy postawi kobiece, ubrane w kunsztownie udrapowane czerwone suknie.

W jednej z ostatnich scen spektaklu ciekawie wykorzystano konwencję teatru cieni. Postaci imitują ruchy swoich ciemnych odpowiedników, wyświetlanych na wielkim ekranie lub bezskutecznie próbują je schwytać. Czarne sylwetki pochłania w końcu cień trzepoczących się ptasich skrzydeł.

Spektakl symbolicznie komentujący przemiany życia w żywiole czasu, „wytańczony" został z wyjątkową precyzją. Nie ma na scenie ruchów niepotrzebnych, każda figura jest przemyślana. Jest w tym tańcu nie tylko techniczna doskonałość, ale i niezwykła lekkość. Ruchy wymagające z pewnością wielkiego fizycznego wysiłku, zachwycają swoją zwiewnością, delikatnością.

Kompozycja muzyki i tańca wciąga widza w grę kulturowych skojarzeń. Budzi dreszcz podniecenie, zdziwienia, zachwytu. „Tempus fantasy" pokazuje bowiem przede wszystkim piękno człowieczeństwa, rozpiętego między celebrowaną w tańcu cielesnością, a tęsknotą za tym, co duchowe.

 



Karolina Augustyniak
Dziennik Teatralny Wrocław
5 lutego 2015
Spektakle
Tempus fantasy