Poezja w pamięci

Twórca jedynego w swoim rodzaju muzeum... W poniedziałek, 30 lipca, minie 90. rocznica urodzin artysty. - Nie wypije, nie zje, a gada poezje - tak powiedział kiedyś o nim jeden z przyjaciół, nie był to żart pozbawiony podstaw.

Wojciech Siemion był wyjątkowo wyczulony na piękno słowa. Uwielbiał wiersze czytać, przeżywać - a przede wszystkim po mistrzowsku recytować. Dla każdej, choćby i przypadkowej publiczności. Do anegdoty przeszła opowieść, jak pewnego wieczoru w jednym z wrocławskich lokali aktor wdrapał się na scenę i zaczął wygłaszać z pamięci utwory Gałczyńskiego. Mówił przez kilka godzin, aż na sali została już tylko grupka ostatnich biesiadników. Wreszcie któryś z nich odważył się odezwać: - My Ruskije, my nie panimajem.

Kto uczył Gomułkę?

Siemion po mistrzowsku łączył artystyczną wrażliwość z gospodarską zaradnością. Potrafił dobrze żyć z socjalistyczną władzą (mówiono, jakoby szkolił do publicznych występów samego Władysława Gomułkę), ale występował także dla pracowników Radia Wolna Europa. W 1979 roku otworzył w odrestaurowanym dworku we wsi Petrykozy muzeum, w którym gromadził zarówno dzieła sztuki ludowej, jak i zabytkowe malarskie arcydzieła. Miejsce to zresztą stało się jego domem, ukochanym zakątkiem, w którym chętnie gościł zarówno artystów, jak i turystyczne wycieczki.

To nie on wybrał teatr

Aktor nigdy nie wypierał się chłopskiego pochodzenia, choć czasem żartował: - W naszej rodzinie mówiło się, że jesteśmy potomkami książąt porwanych z Pskowa. Jego ojciec, wiejski nauczyciel, potrafił wyrecytować całego "Pana Tadeusza" - to właśnie po nim Siemion odziedziczył zarówno sentyment do poezji, jak i znakomitą pamięć. Dziś trudno uwierzyć, że młody Wojciech miał zostać prawnikiem. Rozpoczął nawet studia w Lublinie... ale ich nie ukończył. Po trzech latach przeniósł się do warszawskiej PWST. - To nie ja wybrałem teatr, ale teatr wybrał mnie - przyznawał z uśmiechem. Czas spędzony na uniwersytecie trudno jednak uznać za stracony - to właśnie tam Wojciech Siemion poznał swoją przyszłą żonę, panią Jadwigę. Po ślubie przeżyli razem ponad 50 lat, aż do jej śmierci w 2004 roku.

Tragedia na drodze

Po raz drugi ożenił się pięć lat później. Niestety, nie dane mu było długo cieszyć się urokami małżeństwa z młodszą o 20 lat Barbarą Kasper. 21 kwietnia 2010 roku, podczas jazdy samochodem w Ruszkach koło Sochaczewa, uderzył w wóz ciężarowy. Trzy dni później wskutek obrażeń zmarł w szpitalu. Miał 82 lata.

Trzy lata później, w marcu 2013 roku, dworek w Petrykozach stanął w ogniu. Budynek spłonął niemal doszczętnie. Dziś w tym miejscu stoi tylko zaniedbana ruina.



KL C
Kurier TV
4 sierpnia 2018
Portrety
Wojciech Siemion