Pokłady kobiecej wrażliwości

Mało kto tak dobrze charakteryzował kobiety, pokazując najprzeróżniejsze odcienie ich osobowości, jak Agnieszka Osiecka. Z właściwą sobie odwagą, humorem, refleksją, smutkiem, bezczelną czasem dosadnością oraz wielką wrażliwością opisywała co jej w duszy gra, a tym samym tworzyła szczery i wiarygodny wizerunek kobiet, które czują tak jak ona. I choć sama była daleka od przeciętnej, ba - może nawet stanowiła negatyw wzoru do naśladowania dla współczesnych sobie kobiet żyjących w kieracie społecznych stereotypów i wymogów, to mimo wszystko łączyła w sobie cechy niemal wszystkich ich typów.

Spektakl "Nie jesteś sama" to właśnie taki kobiecy portret namalowany piosenkami Osieckiej. Utwory bardzo zręcznie dobrane przez Artura Barcisia odsłaniają warstwa po warstwie pokłady kobiecej wrażliwości: od powierzchownej próżności, przez lęk przed samotnością, ból zranionej miłości, chwilowe momenty euforycznej beztroski, za którymi zawsze czai się nieco mniej radosne poczucie odpowiedzialności "za to wszystko", po słodko-gorzką refleksję nad tym, co już za nami i wpływem na to, co jeszcze się zdarzyć w życiu może. Sztuka staje się dopełnieniem snutej przez Osiecką całe życie opowieści. Dzięki zmienionym aranżacjom niektóre z doskonale znanych utworów zyskują kompletnie nowe znaczenie i podwójne dno. Dla mnie punkt kulminacyjny wieczoru to "Małgośka" w wykonaniu Stanisławy Celińskiej - nagle ze skocznej, i wydawałoby się beztroskiej, piosenki wyłania się smutny oraz pełen goryczy wyrzut kobiety porzuconej i zdradzonej. Każde pojedyncze słowo waży więcej niż dotąd utwór w całości.

Pełne uroku i bezpretensjonalnego wdzięku aktorki: Stanisława Celińska i Krystyna Tkacz kradną serca widzów. Muzycznie genialnie wspiera je ze sceny zespół, dodatkowy smaczek tego widowiska. Nieco dyskusyjne jest pojawienie się na scenie Artura Barcisia. Występuje tylko w otwierającym spektakl utworze, przez resztę czasu gra rolę niemego kina za barem. Wolałbym, aby swojej wizji tej opowieści bronił jedynie poprzez dobór piosenek, a nie swoją fizyczną obecność. I tak cały ciężar odpowiedzialności artystycznej spoczywa na kobietach. Mają się z czym zmagać, bo w "Nie jesteś sama" pojawiają się evergreeny, które na stałe wpisały się w historię polskiej piosenki, a ich konkretne wykonania zajmują poczesne miejsce w umysłach widzów. O ile z powodzeniem broni się nowa wersja "Niech żyje bal" (obawy rozwiały się już po pierwszych taktach), to próby nie przechodzi na przykład "Na zakręcie".

Dobrze jest posłuchać tekstów Osieckiej kolejny raz. Choćby po to, by poznać kilka nowych barw z tej feerii kolorów zwanych kobietą. W głębi duszy wierzę, że każdy - nawet mężczyzna - poza "krzesłem, ławką i stołem" potrafi dojrzeć także "rozdarte drzewo".



Marek Kubiak
Teatr dla Was
23 stycznia 2013
Spektakle
Nie jesteś sama