Polska na scenie przedstawiona

"Paw królowej" Masłowskiej, "Matki" Rowickiego, "Na Boga!" Murawskiego - spośród trzynastu konkursowych przedstawień zaprezentowanych podczas tegorocznej edycji Festiwalu Dramaturgii Współczesnej w Zabrzu to inscenizacje polskich tekstów wzbudziły największe zainteresowanie, a także uznanie widzów i jury.

Zgodnie z ideą festiwalu na program XIII odsłony zabrzańskiego przeglądu złożyły się inscenizacje tekstów powstałych po 1989 r., obrazujących współczesną rzeczywistość, zarówno w jej lokalnym, jak i uniwersalnym wymiarze. Choć wśród zaproszonych do udziału w konkursie przedstawień nie zabrakło adaptacji utworów zagranicznych dramatopisarzy, takich jak Roland Schimmelpfening, Tim Crouch czy Roy Kift, to jednak najważniejsze nagrody festiwalu przypadły twórcom spektakli opartych na polskich tekstach. Te też wzbudziły najwięcej emocji, nierzadko podejmując kontrowersyjne bądź pomijane do tej pory na scenie tematy.

O ile w ubiegłym roku hasłem spajającym większość festiwalowych propozycji okazała się lokalność, o tyle programowa różnorodność tegorocznej edycji uniemożliwiła wskazanie jednego, dominującego nurtu. Zakres tematyczny prezentowanych przedstawień był bardzo szeroki - od kameralnych dramatów traktujących o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, przez teksty podejmujące kwestie etyczne, religijne bądź pokoleniowe, aż po utwory nawiązujące do miejskich, lokalnych historii. Rozpiętość ta przełożyła się również na wielość teatralnych form - duże produkcje wystawione na głównej scenie zabrzańskiego teatru uzupełniły spektakle kameralne i monodramy zaprezentowane w przestrzeni kawiarnianej, a także przedstawienia-dokumenty, takie jak "Jeżyce Story. Posłuchaj miasta"! Teatru Nowego im. T. Łomnickiego w Poznaniu, czy "Dwanaście stacji" Teatru im. J. Kochanowskiego w Opolu.

Na konkursową część festiwalowego programu złożyło się trzynaście przedstawień - liczba ta nie jest być może rekordowa (w ubiegłym roku o uznanie jury walczyło piętnaście teatrów), jednakże w porównaniu z wcześniejszymi edycjami imprezy wydaje się dość duża. Stare powiedzenie, iż ilość nie zawsze idzie w parze z jakością coraz częściej niestety odnosi się również do repertuaru zabrzańskiego festiwalu. I nie chodzi tu właściwie o konkretne, pojedyncze przedstawienia, które z różnych względów wypadają słabiej na tle innych, ale raczej o grupę spektakli prezentowanych na małej kawiarnianej scenie, które sytuują się w zupełnie odrębnej kategorii zdarzeń teatralnych aniżeli inscenizacje prezentowane na dużej scenie. Choć co roku przedstawiane tam monodramy i spektakle kameralne walczą dzielnie o główne nagrody festiwalu, to jednak ich rywalizacja z wysokobudżetowymi produkcjami skazana jest z góry na niepowodzenie. Nie zawsze jest to spowodowane niższym poziomem artystycznym - także wśród tych przedstawień wskazać można wybitne kreacje aktorskie bądź ciekawe zamysły inscenizatorskie - problemem jest kameralna forma (najczęściej monodram), która wymaga innych narzędzi opisu oraz kryteriów oceny, nieprzystających zupełnie do tych, za pomocą których wartościującym sądom poddaje się większe produkcje dramatyczne. W tym właśnie sensie konkursowy program festiwalu wydaje się jakościowo chwiejny i niekoherentny - przede wszystkim zaś nie stwarza równych szans dla prezentowanych przedstawień. Ponieważ kawiarniana scena i wystawiane tam spektakle mają swoją wierną publiczność, rozwiązaniem mogłoby być stworzenie odrębnego, "kameralnego" nurtu festiwalu, bądź włączenie mniejszych przedsięwzięć teatralnych w cieszący się dużą popularnością cykl imprez towarzyszących - program konkursowy zyskałby na spójności, a kameralne przedstawienia nie ginęłyby w cieniu dużych produkcji. W tym roku najciekawsze, zarówno pod względem literackim, jak i realizatorskim okazały się spektakle stanowiące adaptacje polskich utworów - do ich twórców powędrowały też najważniejsze nagrody festiwalu. Konkursowe przedstawienia oceniało w tym roku trzyosobowe jury w składzie: Zenon Butkiewicz (przewodniczący), Jacek Rakowiecki i Jacek Sieradzki. Medalem im. Stanisława Bieniasza dla najlepszego dramatopisarza festiwalu uhonorowano Dorotę Masłowską - autorkę zaprezentowanego podczas festiwalu utworu "Paw królowej" w reżyserii Pawła Świątka. Uzasadnienie jury dla tej nagrody było jednak szersze, bowiem pisarkę wyróżniono również za "obecność na scenach polskich teatrów jej dramatów oraz adaptacji innych utworów, które w pełni realizują festiwalową ideę rzeczywistości przedstawionej". "Paw Królowej", wyreżyserowany przez Pawła Świątka na scenie Narodowego Starego Teatru w Krakowie to wyjątkowo udana adaptacja trudnej, bo pisanej hip-hopową frazą, drugiej powieści autorki. Dużą zasługę przypisać należy dramaturgowi przedstawienia - Mateuszowi Pakule, który z liczącego blisko 150 stron tekstu Masłowskiej skomponował dwanaście scen, opartych na historiach kilku bohaterów: brzydkiej studentki polonistyki Patrycji Pitz, tracącego popularność muzyka Stanisława Retro, menadżera Szymona Rybaczko oraz pseudopoet-ki Anny Przesik. Wszyscy oni próbują odnaleźć się w zmediatyzowanej i regulowanej przez konsumpcjoni-styczny tryb życia rzeczywistości. Masłowska w sposób przewrotny i z dużą dawką humoru ilustruje nie tylko prywatne dramaty swych postaci - reprezentantów konkretnego pokolenia - ale też dotykające ich, wspólne problemy społeczne. W inscenizacji Świątka eklektyczny tekst "Pawia..." wybrzmiewa na różne sposoby - jest deklamowany, wykrzykiwany, szeptany i śpiewany przez czwórkę aktorów (Paulina Puślednik, Małgorzata Zawadzka, Szymon Czacki i Wiktor Loga-Skarczewski). Ci zaś prowadząc sceniczną narrację nieustannie wymieniają się rolami, żonglują znaczeniami, zmieniają konwencje. Sytuacji dramatycznych nie buduje się tu za pomocą dialogów i działań postaci - aktorzy nie komunikują się między sobą, a jedynie z widzem, któremu z różnych perspektyw opowiadają o tych samych zdarzeniach. Niezwykła polifonia aktorskich głosów kontrastuje z ascetyczną i sterylną przestrzenią scenograficzną, przypominającą salę treningową do gry w sąuasha. To w niej bohaterowie powieści rozgrywają swój mecz - śmieszną i tragiczną zarazem walkę o przetrwanie w czasach medialnej demokracji.

O ile w "Pawiu królowej" otrzymujemy obraz bardzo konkretnej i współczesnej rzeczywistości z jednostkowymi historiami, o tyle w wyreżyserowanych przez Katarzynę Deszcz "Matkach" Piotra Rowickiego widza konfrontuje się raczej z pewnym zbiorowym wyobrażeniem, zakorzenionym w świadomości obrazem - mitem Matki. Rowicki dekonstruuje ów mit, a właściwie wpisaną weń, idealizowaną przez kulturę i literaturę relację pomiędzy matką a dzieckiem. Robi to w sposób gorzki i ironiczny, ale też nie pozbawiony humoru - przyglądając się poszczególnym etapom tej relacji, ujawnia tragiczny wymiar bezwarunkowej i ślepej miłości matczynej. Spośród trzech pokazanych w tym roku spektakli opartych na dramatach Rowickiego (prócz wystawionych przez Teatr Nowy w Zabrzu "Matek" była to sztuka "Niewierni" Teatru Łaźnia Nowa w reż. Piotra Ratajczaka oraz wyreżyserowany przez tego samego artystę monodram "Tato nie wraca" w wykonaniu Agnieszki Przepiórskiej) to właśnie zabrzańskie "Matki" najsilniej oddziałały na widzów, którzy przyznali przedstawieniu Grand Prix festiwalu - Nagrodę Publiczności. Katarzyna Deszcz otrzymała wyróżnienie za reżyserię, zaś Dorota Lewandowska (odtwórczyni głównej roli) nagrodę aktorską.

Faworytem jury okazał się spektakl "Na Boga!" [na zdjęciu] w reżyserii Marcina Libera (Nagroda Główna Festiwalu, nagroda za reżyserię oraz dwie nagrody aktorskie), zrealizowany na scenie Teatru Dramatycznego im. J. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Napisany trzynastozgłoskowym wierszem utwór dziennikarza Jarosława Murawskiego ma charakter publicystyczny, a jego tematem jest krytyka Kościoła katolickiego i polskiej religijności. Realizując zaproponowaną przez Murawskiego poetykę, spektakl Libera oscyluje pomiędzy misterium, ludową przypowieścią a telewizyjnym show - korzysta z wielu sposobów prowadzenia narracji (od monologów po zbiorowe pieśni chóru), rozmaitych konwencji przedstawiania oraz licznych chwytów teatralnych, mających zwiększyć perswazyjny potencjał sztuki. Wysiłki te przynoszą jednak marne rezultaty - nieudolna stylizacja, jaką stanowi tekst Murawskiego raczej nuży tendencyjnością niż szokuje radykalizmem, podobnie, jak towarzyszący jej zestaw środków scenicznych, służących jedynie celom agitacyjnym, nie zaś artystycznym. O tym, iż wciąż do czynienia mamy jeszcze z teatrem przypominały jedynie udane kreacje aktorskie (Włodzimierz Dyła w roli Boga/Ojca oraz Rafał Kosowski jako Ksiądz Grzyb). O lokalnym wymiarze polskiej rzeczywistości przypomniały dwa przedstawienia: oparty na poemacie Tomasza Różyckiego spektakl "Dwanaście stacji" Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu zrealizowany przez Mikołaja Grabowskiego (Nagroda za reżyserię) oraz "dokumentalny serial teatralny", czyli "Jeżyce Story. Posłuchaj Miasta!" (odcinek 3 - Gracze) - trzecia część eksperymentalnego projektu Marcina Wierzchowskiego i Romana Pawłowskiego, którego tematem i głównym bohaterem jest dzielnica Poznania, w której mieści się Teatr Nowy. Jak co roku program festiwalu uzupełniły liczne imprezy towarzyszące - dodatkowe spektakle, spotkania z artystami, czytania dramatu, projekcje przedstawień Teatru TV oraz miniatura dramatyczne dla najmłodszych.



Magdalena Figzał
Śląsk
10 stycznia 2014