Popis Łucji Grzeszczyk w BTL

Humor, groteska i bohaterka targana emocjami w komiksowej scenografii. Spektakl „Pustostany" w reżyserii Waldemara Wolańskiego to ostatnia premiera w tym sezonie w Białostockim Teatrze Lalek.

„Pustostany" to literacki debiut Doroty Kotas. Książka wydana w 2019 roku zawojowała literacka scenę, zdobywając w 2020 roku trzy bardzo ważne nagrody: Nagrodę Literacką Gdynia 2020, Nagrodę Conrada 2020 za najlepszy debiut literacki i Nagrodę Literacką im. Witolda Gombrowicza 2020.

Spektakl w BTL-u jest pierwszą próbą zawodowego przeniesienia książki Doroty Kotas na scenę. To próba wyjątkowa, bowiem w postaci monodramu – trudnej scenicznej formy, wymagającej od aktora nie lada warsztatu i perfekcyjnego opanowania tekstu (tutaj jest go naprawdę dużo – przedstawienie trwa półtorej godziny). Zadaniu temu doskonale sprostała Łucja Grzeszczyk, dodatkowo tworząc udane interakcje z widownią.

„Życie nie jest takie złe, gdy się je ogranicza"

Bohaterka i jednocześnie narratorka spektaklu zamieszkała w mieszkaniu w jednej z opuszczonych kamienic – pustostanie. Ileż ciekawych historii może się tutaj wydarzyć? Mnóstwo! Bohaterka snuje opowiastki przefiltrowane przez swoją wrażliwość, wyobraźnię, postrzeganie świata. Marzy o napisaniu książki. Jednak na razie jest bezrobotna. Nie ma pracy ani pracowni. Ma jednak z pewnością potencjał na stworzenie wciągającej lektury.

„Życie nie jest takie złe, gdy się je ogranicza, gdy się z nim nie przesadza" – pada już na samym początku zdanie. Pewnie też dlatego zmarli to ulubieni sąsiedzi naszej bohaterki. Otwiera i czyta listy, które do nich przyszły. W sprawie niektórych stara się nawet interweniować. Łucja Grzeszczyk nie ukrywa, że część spektaklu rozgrywająca się na poczcie należy do jej ulubionych. „Poczta jest jak Polska w skali mikro" – trudno się nie zgodzić. Kolorowanki, lakierowane portfele, podróżne domino, antystresowe piłki – czegóż tu nie znajdziemy? Żeby załatwić sprawę, obowiązkowo musimy wziąć numerek. I gdy wreszcie przychodzi kolejka bohaterki, rezygnuje i wychodzi. Mamy też historyjkę o pijaku czy Barbarze i Zenobii szukających sposobów na stres. Wreszcie barwną opowiastkę o szukaniu „pracy marzeń", półgodzinnym dniu próbnym w kiosku ruchu i harówce po 12, a czasem 15 godzin w kawiarni.

Pełno pytań i emocjonalny finał

Na pozór lekka i pełna humoru opowieść jest pełna pytań, obaw o przyszłość i zawiedzionych nadziei. Nieco pobrzmiewa tu echo literatury Doroty Masłowskiej ze swoim ironicznym widzeniem świata. Tu także pełno groteski, surrealizmu i purnonsensu. Nasza bohaterka marzy, by napisać książkę... o niczym, bez żadnej fabuły. Byłby to prawdziwy przełom literacki, a jak ułatwiłby naukę dzieciom w szkole!

W mocnym, pełnym szczerych emocji, a nawet łez, finale dziewczyna zastanawia się, co po niej zostanie, skoro nie urodziła powstańca, nie odkryła pierwiastka i nie znalazła męża. Ważne było to, że pragnęła równowagi i uczyła się bycia sama ze sobą.

Łucja Grzeszczyk jest w tej sztuce porywająca. Potrafi przykuć uwagę widzów na półtorej godziny, a to nie jest łatwe zadanie. Mimo że mamy do czynienia z monodramem, na scenie wciąż się coś dzieje. Grzeszczyk brawurowo interpretuje tekst, panuje nad mimiką, tembrem głosu, ruchem scenicznym. W zasadzie można uwierzyć, że sztuka jest napisana specjalnie dla niej.

Widzowie sprawdzają pocztę, piją kawę i jedzą lody

Zachwyca również formalna strona spektaklu. Komiksowa scenografia autorstwa Joanny Hrk pozwala aktorce wraz z widzami w bardzo prosty i szybki sposób przenieść się w różne miejsca. Jesteśmy w mieszkaniu w kamienicy – szafa, kanapa, szafki kuchenne, zlew. Po chwili, wystarczy kilka ruchów aktorki, jesteśmy na poczcie, w sklepie monopolowym czy w kawiarni. Czytelne graficznie rysunki w formie rozbudowanego parawanu są naprawdę unikalne. Parawan ma okienka, haczyki, na których można powiesić tabliczkę czy podstawki, na których pojawiają się nowi bohaterowie. A jest ich całe grono. Nie brakuje nawet kota. Na środku sceny stoi sporych gabarytów skrzynia, z której aktorka wyciąga kolejnych delikwentów. To przecież monodram, a nie ma miejsca na nudę.

Aktorka wręcza widzom kubeczki, lody podczas wesołej stypy i prosi o sprawdzanie poczty na laptopie. Rzuca też w publikę wstążki i prezentuje swoją książkę „o niczym". Słowem – dzieje się.

Muzyka Marcina Nagnajewicza to inteligentny i smakowity miks brzmień współczesnych i dawnych. Jest jak wędrówka przez Warszawę – również tą przedwojenną, zwłaszcza gdy z głośników dobiegają dźwięki nieco przetworzonego utworu „Umówiłem się z nią na dziewiątą" Henryka Warsa.

„Pustostany" to ciekawy tytuł ze Sceny Propozycji BTL, który można polecić nie tylko fanom twórczości Doroty Kotas.



Anna Dycha
Dziennik Teatralny Białystok
12 czerwca 2023
Spektakle
Pustostany