Popularni "Obrzydliwcy"

Nie podejmujmy pochopnie decyzji o tym, kto zawinił wobec zdegradowanych bohaterów. Sam tytuł jest wystarczająco odpychający. A jednak spektakl w Teatrze Dramatycznym cieszy się powodzeniem. Czyżby widzowie wyczuwali w tym jakiś skandal? Nic podobnego. Może poza małą notatką w programie, że David Foster Wallace, autor powieści, której adaptacją jest spektakl, popełnił samobójstwo.

Potwierdza to przeświadczenie, że dostrzeganie w rzeczywistości, w której żyjemy, wyłącznie czarnych stron, uniemożliwia harmonijny rozwój osobowości. Kimże więc są tytułowi obrzydliwcy? Na scenie odbywa się coś, co przypomina seans terapeutyczny. A może jest to nieprzeparta potrzeba wyrzucenia z siebie tego wszystkiego, co nam doskwiera, odczuwana przez bohaterów?

Zdegradowani w swoim człowieczeństwie, niezdolni odróżnić dobro od zła, momentami epatujący nie-godziwością, opowiadają o swoim dzieciństwie. Widz powoli zaczyna rozumieć ich dramat, ponieważ wiele ich nieszczęść zaczęło się w dzieciństwie. Krzywda, jaką doznaje dziecko, obróci się także przeciw dręczycielowi. Kalekie osobowości to konsekwencja ignorowania przed laty faktu, że dziecko to mały człowiek. Żaden seans terapeutyczny nie odbuduje zniszczonej tkanki moralnej - smutna konkluzja.

Obrzydliwcy mogliby stać się wartościowymi ludźmi, ale ktoś kiedyś swoim okrucieństwem uniemożliwił im rozwój. Henryk Niebudek, Piotr Siwkiewicz i Mariusz Drężek stoją przed nami obnażeni, nieświadomi swoich okaleczeń. Pytania, które zadaje ich terapeuta, są adresowane także do nas. My również powinniśmy zrobić rachunek sumienia. Spektakl, reżyserowany przez Marka Kalitę, epatuje abominacyjnymi elementami scenografii - jakby realizatorzy nie dowierzali, że publiczność nie doszuka się jego istoty między wierszami.

Zaś mankamenty w sztuce zrekompensuje nam wspaniały popis wokalny Mariusza Drężka.



Hanna Karolak
Gość Niedzielny
31 sierpnia 2017
Spektakle
Obrzydliwcy
Portrety
Marek Kalita