Porcja młodzieńczej anarchii

"Romeo i Julia" Rimasa Tuminasa to arcydzieło. Na festiwalowym półmetku przyszło nam obejrzeć inscenizacje o problemach pokoleniowego buntu. Młodzi ludzie zdecydowanie występują przeciw rządom generacji rodziców. Starają się obalić zastane, przestarzałe czy niesprawiedliwe - ich zdaniem - prawa, obyczaje, konwencje

W prawdziwe poruszającej "Romeo i Julii" reżyser z niezwykłym wyczuciem dozuje środki ekspresji 

  Widzowie mieli przy tym okazję zobaczyć prawdziwe arcydzieło - "Romea i Julię" Szekspira z Wrocławskiego Teatru Współczesnego, w inscenizacji litewskiego reżysera Rimasa Tuminasa, a także "Polaków" Marca Martinellego, szalone widowisko na podstawie "Ubu króla" i innych utworów Alfreda Jarry\'ego, w wykonaniu zespołu Teatro delle Albe z Rawenny. 

Prapremiera "Ubu króla", napisanego w 1888 r. przez piętnastoletniego Jarry\'ego, odbyła się w Paryżu osiem lat później i przeszła do historii teatralnych skandali. Gwizdy, wycia, wygrażanie pięściami dały upust dezaprobacie widzów, zgorszonych uczestnictwem w sztubackim żarcie scenicznym, natrząsającym się z ich estetycznych upodobań. Ale postać Ubu, w którym krytycy dopatrzyli się "potwornej, plugawej parodii Makbeta, Napoleona i sutenera na tronie", stała się szybko jednym z kulturowych symboli. 

Reżyser Marco Martinelli wystawił tę dziejącą się "w Polsce, czyli nigdzie" opowieść z udziałem reprezentacji młodzieży szkół średnich Rawenny, co dodało jej wigoru i autentyzmu. Przedstawienie jest dziwne, szalone, ekstatyczne, totalne - rozgrywa się na scenie, ale też wśród i wokół widzów. Największym jego atutem jest energia młodości. Transu starcza jednak na pierwsze 30 minut, dalsza godzina nie przynosi zaskoczeń.  
Po anarchicznym Jarrym Szekspirowski "Romeo i Julia" mógłby się wydać oazą łagodności, jednak nie u Rimasa Tuminasa. Odkryty dla nas przez Krystynę Meissner reżyser z Wilna znany jest z doskonałych inscenizacji klasyki (Czechow, Lermontow, Gogol). Sporą ich część widzieliśmy m.in. na toruńskim Kontakcie. Do swojej pierwszej realizacji w Polsce zatrudnił stałych współpracowników: scenografa Adomasa Jacovskisa i kompozytora Faustasa Latenasa. 

W prawdziwie poruszającym przedstawieniu Tuminas z niezwykłym wyczuciem dozuje środki ekspresji, wykazując się też mistrzostwem w precyzyjnym prowadzeniu aktorów. Z historii nienawiści dwóch zwaśnionych rodów wyłuskał samotność bohaterów w walce o niezbywalne prawo do kierowania własnym losem. 

Delikatnie zarysowana i niepodlegająca dyskusji miłość Julii i Romea (Dorota Abbe, Bartek Woźny) schodzi na drugi plan wobec mocno akcentowanego problemu ich osamotnienia. Nienawiść rodzi nienawiść. Waśń rodowa hartuje (czytaj: łamie) charaktery, przynosząc też podziały w łonie tej samej rodziny. Ojcowska miłość Capulettiego do Julii szybko zmieni się w niepohamowany, ordynarnie manifestowany gniew, gdy ubóstwiana jedynaczka stanie na przekór jego egoistycznym zamiarom. Tragedia uwikłania w sytuację bez wyjścia przyniosła szczególnie wspaniałą, bogatą w znaczeniowe odcienie rolę Doroty Abbe jako Julii. W koncercie zespołowej gry na wyróżnienie zasługują i inni: Krzysztof Kuliński (Ojciec Laurenty), Eryk Lubos (Merkucjo), Tomasz Tyndyk (Benvolio). 

Oba przedstawienia, jakkolwiek różnej artystycznej miary, niosły pytania o naturę człowieka, cel i potrzebę pokoleniowego buntu. Podejmowania prób naprawy błędów poprzedników kwestionować nie można, nawet gdy ich cena bywa wysoka. Niekiedy najwyższa.



Janusz R. Kowalczyk
Rzeczpospolita
11 października 2003