Porozmawiajmy o faktach
Tegoroczna, trzydziesta już edycja Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych zaprezentuje miłośnikom teatru wiele ciekawych spektakli. 18 marca na dużej scenie Teatru Powszechnego wystawiono sztukę pod tytułem „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" w adaptacji oraz reżyserii Mateusza Pakuły, polskiego dramatopisarza, który zaprezentował widzom bolesne wspomnienia związane ze śmiercią ukochanej osoby.Sztuka opowiada o przeżyciach rodziny mierzącej się z chorobą jednego ze swoich bliskich, ale również z nieubłaganie wolno płynącym czasem wypełnionym agonią. Opowieść snuta ustami syna konającego na raka mężczyzny przeplata się z odgrywanymi przez aktorów retrospekcjami, spostrzeżeniami oraz opisami myśli i emocji.
Podano tu jednak o wiele więcej postaci: matkę, brata, lekarzy, a nawet babcię, która wprowadza do widowiska odrobinę (czarnego) humoru, a jednocześnie frustracji: chyba wszyscy mogliby wskazać w swoim otoczeniu odbicie takiej osobistości. Każda linijka wypowiadana przez aktorów nasączona jest zrozumiałym gniewem, poczuciem niesprawiedliwości. Podkreśla się je wulgaryzmami, ale są one tutaj całkowicie uzasadnione, ponieważ doskonale wybijają rozpacz, z jaką mierzą się członkowie rodziny. Nakreślone jest to na tyle realistycznie, by każdy, kto przeżył coś podobnego, utożsamił się z bohaterem, natomiast pozostali mogli, w miarę możliwości, przekonać się jak to jest wskoczyć w tę otchłań, która na zawsze pozostawia ślad na psychice.
„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" to nie tylko opowieść o śmierci. To naszpikowana niewyobrażalnym, obezwładniającym cierpieniem tyrada o ciężarze, jaki dźwigają bliscy umierającego w męczarniach człowieka. To historia o lepszych i gorszych momentach ostatnich miesięcy życia oraz wiążących się z nimi emocji. To głośny, wyraźny protest przeciwko zacofanej mentalności, braku empatii, a także prawu, które uniemożliwia humanitarne zakończenie długiego umierania w agonii. Eutanazja nie jest łatwym tematem do rozprawy i trudno zrozumieć jej wagę z perspektywy osoby, która nigdy nie musiała mierzyć się z taką tragedią. Pakuła uderza w widza przede wszystkim wysokim ładunkiem emocji. W doskonały sposób obrazuje rozpacz, gniew, bezradność, a także wiele innych, nienazwanych uczuć niemożliwych do ujęcia w słowa. Komizm łączy się z tragizmem, potęgując jego wydźwięk. Śmiech przechodzi w płacz, a zabawna anegdotka w bardzo obrazowy, może nawet budzący w bardziej wrażliwych odbiorcach zdegustowanie opis fizjonomii chorego.
Nie ma tu miejsca na sztuczną cukierkowość, na gloryfikację cierpienia. Krytykuje się ignorancję, niewiedzę, a przede wszystkim przerażający egocentryzm skryty w pozornie pocieszających słowach. Momentami zbyt ostre stwierdzenia mogą wybijać z rytmu, a jednocześnie zdają się płynąć prosto z owładniętej przeciągającą się stratą głowy autora. Stawia on nie tylko istotne pytania, ale również ważne stwierdzenia. „Porozmawiajmy o faktach", nawołuje bohater spektaklu. I przedstawia każdy fakt z drastyczną precyzją, całkowicie odsłaniając przed odbiorcą swoją nienawiść oraz poczucie winy. Nie można dziwić mu się, że przeżywa je w obliczu koszmaru, z jakim przyszło mu się zmierzyć. Koszmar ten nie jest czymś odległym czy abstrakcyjnym, a tragedią, jaka może w przyszłości dotyczyć każdego z nas. Nie sposób nie wspomnieć o doskonałej grze aktorskiej, zwłaszcza w wykonaniu Andrzeja Platy oraz Jana Jurkowskiego, ale też Wojciecha Niemczyka, Szymona Mysłakowskiego i Marcina Pakuły odpowiadającego głównie za muzykę. Czuć bijącą od odtwórców autentyczność i zrozumienie wagi poruszanej tematyki.
„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" jest opowieścią o cierpieniu, ale przede wszystkim przesyconym emocjami manifestem wzywający do działania, osobistym, a jednak uniwersalnym. Na cel bierze on nie tylko osoby, których poglądy łączą się z przekonaniami autora, ale także - a może przede wszystkim - ludzi wyznających całkiem inne wartości. Manifest ten, przynajmniej w mojej ocenie, działa, ponieważ bije od niego szczerość przeżyć, których nikt nie chciałby doświadczyć na własnej skórze.
Warto się z nim zderzyć.
Aleksandra Kubczak
Dziennik Teatralny Warszawa
25 marca 2024