Potrzebni sobie jak tlen
Doskonały tekst Hanocha Levina – izraelskiego dramaturga zmarłego w 1999 roku – jest wystawiany na scenie warszawskiego Teatru Narodowego już od 2011 roku. Można się zastanowić, co spowodowało, że sztuka tak długo utrzymała się na afiszu, choć odpowiedź jest naprawdę prosta.Przede wszystkim – doskonała obsada. Janusz Gajos, Anna Seniuk i Włodzimierz Press w rolach głównych oraz Jan Englert stojący za kamerą – ciężko uwierzyć, żeby to mogło się nie udać. Po drugie – „Udręka życia" jest wyjątkowym i szczegółowym studium dotyczącym starości oraz międzyludzkich relacji, które nigdy się nie zdezaktualizuje.
Sztuka Levina w reżyserii Jana Englerta to kameralna i intymna historia małżeństwa z 40-letnim stażem. Jona (Janusz Gajos) i Lewiwa (Anna Seniuk) to godni siebie przeciwnicy, którzy wiedzą, że wiele można powiedzieć, a jeszcze więcej można wybaczyć. Ich świat zamyka się w czterech ścianach wspólnego mieszkania, gdzie są dożywotnio skazani na swoją wzajemną obecność. Sfrustrowany i znudzony monotonią codziennego życia Jona podejmuje rozpaczliwą próbę odejścia od żony – tak oto rozpoczyna się nocna rozmowa pełna bolesnych obelg i czułych zwierzeń, ale ukazująca też przywiązanie, rozczarowanie, żal do życia za to, że przemija i wściekłość za to, że jest się starym.
Wszystko zmienia się w momencie, gdy małżonków nieoczekiwanie odwiedza ich wieloletni przyjaciel – Gunkel (Włodzimierz Press). Jego pojawienie się rzuca całkowicie nowe światło na pewne elementy rodzinnej relacji. Jona i Lewiwa, dotąd przekonani, że ich małżeństwo jest zwyczajną pomyłką i utraconym marzeniem, uświadamiają sobie, że tak naprawdę nie potrafią bez siebie żyć. „Z Tobą jest mi źle, ale bez Ciebie jeszcze gorzej" – takimi słowami można podsumować wszystko to, co łączy tą dwójkę.
O aktualności sztuki stanowi przede wszystkim jej temat. Lewiwa pod koniec spektaklu postanawia zwierzyć się dziennikarzowi z całego swojego życia, natomiast Jona wyśmiewa jej pomysł pytając kogo to w ogóle interesuje. Wtedy ze strony Seniuk padają bardzo ważne słowa, skłaniające do refleksji i warte zapamiętania: „Nasze życie musi ich interesować. To będzie kiedyś ich życie."
Starość czas pełen rozterek, bólu, żalu, wyrzutów i ciągłego oczekiwania. Jest tym momentem, kiedy obecność drugiej osoby jest nam potrzebna w takim samym stopniu, co tlen. „Udręka życia" – tak właśnie zostaje określony tutaj ten okres życia; czas wszelkich trudów, przez który nikt nie powinien przechodzić sam.
Diagnoza postawiona przez Levina nie jest w żadnym stopniu optymistyczna, ale perypetie Jony i Lewiwy, chociaż tragiczne, są podszyte humorem, ironią i dystansem. Absurdalne słowne utarczki małżonków budzą zadumę, ale wywołują również rozbawienie. Tragizm pomieszany z komizmem, liryzm z naturalizmem, groteskowe ukazanie postaci ludzkiej i dosadny język prowadzonych dialogów – to wszystko sprawia, że „Udręka życia", choć traktuje o sprawach śmiertelnie poważnych, jest łatwiejsza do zniesienia.
Weronika Kot
Dziennik Teatralny Kielce
6 maja 2020