Powiew młodość, humor, poziom i smak

Choć od premiery spektaklu dyplomowego studentów IV roku Wydziału Aktorskiego warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza minęło trochę czasu, młodzi aktorzy wciąż z takim samym zaangażowaniem, zapałem i świeżością ukazują publiczności zabawne perypetie bohaterów "Farsy na trzy sypialnie".

Treść sztuki nie jest wyszukana czy szczególnie zaskakująca. Jednak trzeba przyznać, że zgrabny tekst, lekkie, błyskotliwe dialogi, dowcipne, intrygujące kwestie, które wyszły spod pióra Alana Ayckbourna - angielskiego dramaturga, aktora, reżysera i dyrektora teatru - bawią publiczność i nie pozwalają na znużenie. Ayckbourn jest niezwykle popularnym i płodnym autorem komedii i fars (napisał ich aż siedemdziesiąt dziewięć). Jego sztuki zostały przetłumaczone na ponad trzydzieści pięć języków, są emitowane w telewizji i wystawiane na scenach całego świata, zdobywają liczne nagrody i prestiżowe wyróżnienia. "Farsa na trzy sypialnie", którą można zobaczyć w Teatrze Collegium Nobilium, z pewnością nie rości pretensji do bycia czymś więcej niż przezabawną komedią. Jest dobrze napisana i wyreżyserowana, dynamiczna, zagrana solidnie i z sercem - co warto docenić; momentami przewidywalna, ale to jeszcze nie wada. Publiczność śmieje się szczerze i często, a to najlepsza rekomendacja.

Akcja komediowej sztuki dzieje się w ciągu jednej nocy i następującego po niej poranka, a bohaterami są cztery pary małżeńskie, uwikłane w nie takie proste relacje damsko-męskie, jak się początkowo wydaje. Autor wykazuje szczególny zmysł obserwacji, bardzo wnikliwie acz z przymrużeniem oka (to przecież farsa!) portretuje pogarszające się stosunki między młodymi małżonkami - Zuzanną i Treworem, Kate i Malcolmem, Jane i Nickiem - porównując je i kontrastując (czasem aż nadto ironicznie) z długoletnim związkiem rodziców Trewora - Delii i Ernesta. I choć problemy zamknięte za drzwiami pierwszej, drugiej i trzeciej sypialni nie są takie same, bo i przyczyny różnią się, to jedno je łączy - kłopoty ze wzajemnym porozumieniem. Młodym kobietom i mężczyznom przydałoby się więcej uważności w związku, gotowości do akceptacji bliskiej osoby i dostrzegania jej potrzeb oraz umiejętność szczerej rozmowy. Gdy tego nie ma, pojawia się rozżalenie, pogłębiająca frustracja i smutek. Pytanie czy to tylko fikcja? Sceniczna, przezabawna opowieść? Nie do końca, bo choć groteskowa i humorystyczna, trochę wykrzywiona i wyolbrzymiona to jednak bardzo życiowa.

Mieszanina wzajemnego oszukiwania się, spiętrzenie kłamstw, a w rezultacie narastające komplikacje i osobiste perypetie mogą prowadzić do katastrofy, ale nie muszą. Alan Ayckbourn pokazuje, że młodym nie brakuje dobrej woli, szczerego uczucia, a to może odnowić i uratować ich związki. Jak? Na to pytanie odpowiedzieć muszą sobie sami, dojrzewając i ucząc się na własnych błędach.

Każda z postaci jest mocno zarysowana, z przesadą (jak to w komediach bywa) i barwnie. Bohaterowie z pokręconą osobowością, z wadami, dziwactwami, które budzą śmiech, ale i refleksję. Są tu mali egoiści, malkontenci, zwariowana wielbicielka afirmacji i jogi, niepozorna kobietka o wielkim sercu oraz doświadczeni małżonkowie, w których życie wkradła się już dawno rutyna i nuda.

Dzięki sprytnym rozwiązaniom scenicznym, odpowiedniej grze świateł oraz pomysłowej, przemyślanej reżyserii - i tu ukłon w stronę Anny Seniuk - przenoszenie akcji z jednego mieszkania do drugiego nie wymaga zmian dekoracji, a scenografię można ograniczyć do minimum. Ułatwia utrzymanie spójności i przyciąga uwagę widza. Dodatkowo niuanse relacji, a także zmiany tempa i farsową, nieraz zawrotną dynamikę podkreśla jeszcze muzyka Macieja Małeckiego. Jednak najważniejszymi twórcami spektaklu są cztery młodziutkie, zdolne panie oraz czterech równie zdolnych panów. Chociaż nie są tak mocno zaprzyjaźnieni ze sceną jak aktorzy z długoletnim stażem, znakomicie radzą sobie ze stresem i szybko zdobywają serce publiczności. Grają nie pierwszy raz, dlatego największe z błędów skorygowali, częściowo oswoili się z wyostrzonym wzrokiem i wyczulonym uchem widzów. I mogą być z siebie dumni. Stworzenie ról charakterystycznych, typowych dla tego komediowego gatunku, wymaga sporego dystansu, wyczucia konwencji i technicznej, aktorskiej sprawności oraz "wewnętrznego uśmiechu". Posługując się takimi środkami jak gest, sposób poruszania się, modulacja głosu, manieryczność języka, absolwenci warszawskiej Akademii Teatralnej znakomicie portretują swoich bohaterów, nadają im nietuzinkową osobowość oraz unikalne cechy wyglądu i zachowania.

"Farsa na trzy sypialnie" - owoc wytrwałej pracy całego zespołu - jest kolejnym dowodem na to, że w teatrze nie brakuje młodych, zdolnych ludzi, a spektakle wystawiane na deskach Teatru Collegium Nobilium warto zauważyć i chwalić za profesjonalizm, poziom oraz smak. Na koniec pozostaje życzyć młodym aktorom powodzenia, wytrwałości i wielu scenicznych sukcesów - ku radości widzów i krytyków też.



Anna Czajkowska
Teatr dla Was
5 kwietnia 2016